Nic nie dzieje się bez przyczyny
Przynajmniej w Irlandii, ale zjawisko można również obserwować w innych państwach, chociaż potrzebna jest do tego uważna i konsekwentna obserwacja bieżących wiadomości.
Zajmiemy się jednak Irlandią, bo ta właśnie będzie naszym papierkiem lakmusowym, a i pokaże, jak działa tutejszy establishment, który na początku wysyła mało znaczącą informację, by przekłuć ją następnie w prawo. Jednego dnia dowiadujemy się np., że jakiś tam minister zaczyna swoje wywody na temat zbyt drogich biletów komunikacji publicznej, a nawet krytykuje rząd, w którym zasiada i proponuje odpowiedzialnemu za infrastrukturę komunikacyjną szefowi resortu, by się tym zajął, więc dał ludziom odetchnąć cenowo podczas podróży autobusami, tramwajami i pociągami.
Mówi się wówczas, że to dobre będzie dla wszystkich, więc i wszyscy mają się cieszyć, gdyż podróż do szkoły, pracy i wieczorem do domu, nie będzie już w takim wysokim stopniu obciążać budżetów.
Minister odpowiedzialny wysuwa natomiast argumenty, że to przecież będzie narażać, że wydatki będą, a budżet nie jest z gumy, więc kasy na takie transportowe brewerie nie ma. Po tych wypowiedziach nastaje chwilowe informacyjne wyciszenie, rząd i parlament zajmują się swoimi sprawami, czyli koncypują, co by tam jeszcze opodatkować, aż tu ponowie ten odpowiedzialny za coś tam minister i mówi, że parkingi w miastach to on polikwiduje i za zupełną darmochę ludzie przesiądą się do tramwaju.
Nie będzie więc ten odpowiedzialny minister, wykładać grubej kasy na komunikację dojazdową, bo jak nie będzie parkingów, to i tak trzeba będzie do roboty jakoś dojechać, a wówczas zostanie tylko transport zbiorowy. Proste?
Idąc dalej, zaczęto już jakiś czas temu mówić o środowisku, które nas dusi, bo powietrze gęste jest od spalin i dwutlenkuje nas przeogromnie, więc należy coś z tym zrobić. Zaczęto od wmawiania nam, że my są całym złem tego świata, a to przez ogrzewanie domów, jeżdżenie bezmyślnie samochodami i na dodatek przez kupowanie napojów w plastikowych butelkach. Jakby były z czegoś innego, a prawie nie dokończę, bo wszyscy to wiedzą, że ze szkła jest mało i są drogie.
Na tym jednak się nie kończy, albowiem jak już rządy znalazły sobie chłopca do bicia, więc społeczeństwa, temu zaczęły robić pod górkę i odebrały jakże efektywne paliwo, a tym jest węgiel. Później przyszedł czas na torf, a ów jest narodowym od zarania dziejów ogrzewaczem Irlandii, czyli kazali palić gazem i grzać się prądem. Gaz też już przestaje się podobać, bo jednak to węglowodór i też emituje, czyli za chwilę pozostanie nam wyłącznie jedno źródło zasilania. Tak na marginesie, wcale nie jest ono, czyli prąd taki czysty, a jak już wielokrotnie mówiłem, będzie wówczas, gdy pozyskany zostanie w 100% ze źródeł odnawialnych.
Żeby jednak nie było aż tak pięknie, to prąd może i będzie czysty, ale siłownie, które będą go produkować to jednak nie. To klimatyczne oszołomstwo, cały czas próbuje wciskać nam ciemnotę, że możemy stać się światem bezemisyjnym, chociaż nigdy tak nie będzie. Zawsze coś będzie emitować, niezależnie od tego, czy będą to gazy cieplarniane, czy może odpady z produkcji prądu, więc „wiatraki” lub panele słoneczne i akumulatory elektrycznych aut. Sama ziemia może nawet w ten sposób zostać bardziej dotknięta działaniami człowieka, a i mogą z tego powodu wywołane zostać poważne konflikty, bo w tej całej chorej nowoczesności z rzadka się wspomina, iż do wytworzenia urządzeń produkujących czystą energię, zużywa się metale ziem rzadkich, czyli sporadycznie występujące na ziemi.
Wrócić muszę jednak do kwestii zapowiedzi i wprowadzania nas na odpowiednie tory, bo kiedy już część osób uwierzy w bajania polityków oraz tzw. specjalistów, łatwiej im będzie wziąć grubą pałę i strzelić nas nią w potylicę, byśmy otworzyli portfele i sfinansowali te wszystkie ekologicznie bezpodstawne pomysły. Co istotne, wcale w XXI wieku nie będzie się nam z tego powodu żyło lepiej, bo bez samochodu w mieście da się jakoś radę przetrwać, ale na wsi i w małym miasteczku? A co z dojazdami do szkół, na uczelnie i do fabryk, jeżeli mieszka się od takiego miejsca w odległości 40 kilometrów? Przecież taka droga bez auta zajmie znacznie ponad godzinę, a do tego wszystkiego, jeżeli będzie z przesiadkami nawet dwie. Cztery godziny w podróży do roboty i z powrotem? Świetne rozwiązanie.
Są jeszcze 15-minutowe miasta, bo i ten pomysł zaczyna wracać na tapet, więc jest niczym innym, jak wprowadzeniem nam komunikacyjnego ubezwłasnowolnienia.
Jest i nowość, a właściwie powrót do koncepcji, która wkrótce może dać nam kolejne prawo, tym razem trawnikowe. Otóż ponownie w mediach rozpoczyna się nagonka na właścicieli trawników, którym obecnie tylko się zaleca, by odchodzili od wypielęgnowanej murawy, a mieli przed domami kwieciste łąki.
Oczami wyobraźni widzę już ministra od tzw. środowiska, jak w sennej marze widzi te ukwiecone polnym kwieciem skrawki zieloności przed i za domami, więc wcale nie mówię, że wespół ze swoim koleżką od budownictwa, nie przerobią prawa i nie będą zakazywać trawników w formie pola golfowego przed domami, ale pewności nie mam, że im taka fantazja do głowy nie przyjdzie.
Nawiasem mówiąc, nie jestem przeciwnikiem trawników przed domami, a bardziej przeszkadzają mi te betonowane i asfaltowane przestrzenie przed chałupami, bo miejsc pochłaniania wody deszczowej mamy coraz mniej.
Bogdan Feręc
Photo by Sam Carter on Unsplash