Neuroróżnorodni w szkole
Pora skończyć ze stereotypem, że młodzi ludzie z zaburzeniami ze spektrum autyzmu (ASD) nie chcą nawiązywać relacji z innymi. Oni potrzebują mieć obok siebie osoby, które szczerze się o nich troszczą, a dobre relacje z rówieśnikami są dla nich wyjątkowo ważne – przekonują specjaliści.
Według specjalistów najczęstszą przyczyną wycofywania się osób neuroróżnorodnych, na przykład będących w spektrum autyzmu, z relacji z innymi jest utrata poczucia bezpieczeństwa, brak pewności siebie, zagubienie, a także problem ze zrozumieniem tego, czego się od nich wymaga.
Zdarza się również, że sposób, w jaki osoby z ASD próbują nawiązać kontakt, może być uznawany za nietypowy czy nieodpowiedni (niegrzeczne pytania, zbytnia szczerość, niefortunny komentarz, niewłaściwy kontakt fizyczny lub wzrokowy). Tego typu zachowania mogą bowiem powodować zakłopotanie bądź dyskomfort u drugiej osoby czy też prowadzić do nieumyślnego obrażania rozmówców, a w konsekwencji do odrzucenia i izolacji.
Zarazem szkoła jest niezbędna w rozwoju dziecka – tam uczy się ono życia, nawiązuje trwałe relacje, a także przygotowuje się do późniejszego funkcjonowania.
„Grupa rówieśnicza pełni ważną funkcję w procesie socjalizacji. Zaspokaja ona te potrzeby społeczne, których dorośli nie są w stanie zaspokoić: potrzebę przynależności do grupy, potrzebę nawiązywania kontaktów towarzyskich oraz wymiany poglądów i opinii bez udziału dorosłych. Uczestnictwo w grupie rówieśniczej wzmacnia poczucie własnej wartości i poczucie społecznej przydatności jednostki” – pisze Krzysztof Zajdel z Katedry Opieki, Terapii i Profilaktyki Społecznej, Wydziału Pedagogiki, Psychologii i Socjologii Uniwersytetu Zielonogórskiego w czasopiśmie „Wychowanie w Rodzinie”.
Dopasuj otoczenie, nie dziecko
Jednak dzieci neuroróżnorodne często zgłaszają negatywne doświadczenia szkolne.
– W środowisku szkolnym upakowanym ludźmi, hałasem, zapachami napotykają bowiem na sensoryczne wyzwania. Są to również intensywne interakcje z rówieśnikami, a także doświadczenia mnóstwa zmian (przejście z klasy do klasy, lub z podstawówki do ogólniaka). To jest mnóstwo wyzwań – zwraca uwagę prof. Elizabeth Pellicano z University College London, która gościła na ostatnim kongresie NeuroShow w Warszawie.
Rodzice martwią się o swoje dzieci: o możliwe odrzucenie przez kolegów i koleżanki czy niezrozumienie lub nieumiejętność odpowiedniego wsparcia ze strony nauczycieli. Często jednak nauczyciele też się martwią – że nie mają odpowiedniego przeszkolenia, by dobrze rozumieć neuroróżnorodne dzieci, nie czują się pewnie w kontaktach z nimi.
Szkoła a problemy psychiczne uczniów
Najczęściej prowadzi to do błędnej strategii, by zmienić dziecko, a nie jego otoczenie.
– A takie działania mogą skutkować wpływem na samoocenę dziecka, poczucie samoświadomości, mogą wyłączać edukacyjnie, generować komplikacje. To odbija się też na rodzinach – uważa specjalistka.
Liczy się zrozumienie
W ciągu ostatnich 10 lat zespół prof. Elizabeth Pellicano przeprowadził trzy badania. Wszystkie pokazują, że osoby z ASD uczą się najlepiej i są najszczęśliwsze, kiedy inne dzieci i nauczyciele troszczą się o nie, odpowiadają na ich indywidualne potrzeby, zauważają ich mocne strony, akceptują emocje.
Pierwsze badanie (z 2013 r.) odbyło się w Anglii wśród dzieci z autyzmem uczęszczających do szkoły z internatem.
– Byliśmy sceptyczni, czy powinny istnieć szkoły specjalne dla takich dzieci – one przecież mają często złożone potrzeby, potrzebują całodobowej opieki, mniej rzucają się w oczy, są zagrożone wykluczeniem. To miejsca obarczone ryzykiem społecznym. Chcieliśmy dowiedzieć się, jak bardzo mieszkanie w takim miejscu ma wpływ na decyzje dotyczące życia. W domu masz wpływ na to, co zjesz na śniadanie albo co robisz w weekend; w takim miejscu niekoniecznie – mówi badaczka.
Jak się okazało, wielu młodych ludzi podkreślało znaczenie zawiązywanych w tych warunkach relacji oraz ulgę odczuwaną w związku z kontaktem z dorosłymi, którzy w końcu rozumieli ich potrzeby. Szkoła specjalna to najczęściej ostatnie miejsce na ich ścieżce – wcześniej tułali się z miejsca na miejsce.
– Jeden z uczniów powiedział: łatwiej mi tu dogadać się ludźmi, tu mam kogoś, kto mnie wspiera; oni wiedzą, że czasem potrzebuję pobyć sam. Inna dziewczyna powiedziała: wcześniej nie lubiłam szkoły, odkąd jestem tutaj poznałam wielu ludzi, mam przyjaciół. Tamci nie rozumieli moich potrzeb – opowiada prof. Pellicano.
Czy jesteśmy świadkami eksplozji autyzmu?
Dorośli opiekunowie zwracali uwagę, że ci młodzi ludzie cenią sobie stabilne relacje oparte na zaufaniu.
– To fundamentalne dla zrozumienia, czym jest autyzm. Nasze obserwacje podważają przekonania i stereotypy – że autystycy to osoby, które nie potrzebują przyjaciół, nie chcą nawiązywać relacji z innymi. Te dane wyraźnie pokazują, że to nieprawda – stwierdza specjalistka.
Wsparcie i partnerstwo
Drugie badanie „Wzmacnianie partnerstw” przeprowadzono w Australii przed nadejściem pandemii. Naukowcy obserwowali, jak przebiega partnerstwo pomiędzy domem a szkołą w społecznościach, gdzie usługi nie są na zbyt wysokim poziomie.
Wielu uczniów z autyzmem opisywało bardzo negatywne doświadczenia w szkole, szczególnie uczucie niezrozumienia i bycia niechcianym, oraz wpływ tego na naukę. Zdecydowanie lepiej czuli się i radzili sobie, gdy mieli dodatkowego nauczyciela wspierającego. Szkolne doświadczenia ulegały poprawie także wtedy, gdy istniało silne i efektywne partnerstwo pomiędzy nauczycielami a opiekunami dzieci nieneurotypowych.
Rozkwitają w bezpiecznej przestrzeni
Trzecie badanie także przeprowadzano w Australii – tym razem w czasie lockdownu, gdy wielu uczniów było zdezorientowanych nowymi warunkami pracy.
– Po wstępnym, trudnym dla wszystkich okresie, wielu autystyków zaczęło kwitnąć i to zarówno osobiście, jak i w edukacji. Okazało się, że dla wielu z nich uczenie się w domu było mniej stresujące, rodzice opisywali, że ich dzieci „wyszły ze skorupki”, wykazywały inicjatywę. Ciekawiło nas, dlaczego w tych stresujących warunkach oni rozkwitali – opowiada prof. Pellicano.
Badacze zidentyfikowali trzy źródła zaangażowania dzieci neuroróżnorodnych w uczenie zdalne.
Jednym z kluczowych powodów było pogłębienie więzi z osobami, które się nimi opiekowały i które rozumiały ich potrzeby, zainteresowania, mocne i słabe strony. Rodzice mówili, że w tym czasie byli w stanie dać dzieciom więcej uwagi, więcej wysokojakościowego czasu. Znając swoje dziecko, mogli też różnicować codzienne czynności, np. wprowadzać aktywne przerwy w nauce, wysyłając dzieci na kilka minut na trampolinę, zanim zaczęły kolejną lekcję. Byli w stanie postępować zgodnie z ich zainteresowaniami.
Zdalna szkoła: złe czy dobre rozwiązanie?
Drugim kluczowym czynnikiem było miejsce – pomimo początkowych wyzwań związanych z przystosowaniem się do nauki w domu, jest on bezpieczną i przewidywalną przestrzenią.
Jedna z osób opisała to tak: „W domu byłam w mojej małej bezpiecznej przestrzeni; kiedy się zdenerwowałam, wyłączałam kamerkę i nie musiałam zawstydzać się, stojąc przed klasą. Nikt nie zwracał na mnie uwagi, więc mogłam się wiercić, a przy okazji bardziej koncentrować. Nie słyszałam tych wszystkich ludzi hałasujących na korytarzu poza klasą, mniej było społecznych oczekiwań”.
Inna osoba relacjonowała: „Bycie z ludźmi wymaga energii. To normalne, ale dla mnie to trudne. To jak bieganie: ja nie chcę wiecznie biegać, od czasu do czasu muszę sobie zrobić przerwę. W kontaktach z ludźmi nie zawsze tak można, a ja nie jestem maratończykiem”.
Trzeci składnik lepszego funkcjonowania podczas zdalnej nauki to czas. W trakcie lockdownu był on wykorzystywany bardziej elastycznie, wiele zadań można było robić we własnym tempie. A to dla osób neuroróżnorodnych duże ułatwienie.
Skończmy ze stereotypami
– Wniosek z naszych badań jest taki: neuroróżnorodne osoby lepiej rozwijają się, jeśli mają silne i godne zaufania relacje z rówieśnikami, z rodzicami i nauczycielami, jeśli funkcjonują w atmosferze troski i większej elastyczności. Uczą się najlepiej i są najszczęśliwsi w społeczności, która akceptuje ich potrzeby i przejawia troskliwe zainteresowanie nimi – podsumowuje badaczka.
Jej zdaniem mamy zakorzenione szkodliwe stereotypy, że osoby z ASD nie chcą nawiązywać relacji z innymi. Tymczasem dane zebrane w przytoczonych badaniach wskazują, że to nie prawda.
– Pora wyrzucić te stereotypy do kosza na rzecz rzeczywistej troski i zainteresowania osobami neuroróżnorodnymi, bo dane pokazują, że wzmocnienie więzi w szkołach, dbanie o ich dobrostan i traktowanie ich z szacunkiem pozwoli im żyć pełnią życia – uważa prof. Pellicano.
Monika Grzegorowska, zdrowie.pap.pl