„Nereczki lekko cuchnące moczem i nigeryjskie ciasteczka”
W 2019 roku powiedziałem, że wszechobecność otacza mnie pustką i mało rzeczy w tym naszym świecie zdaje się ją wypełniać.
To było akurat w kontekście mediów społecznościowych, a to one dominują nasze życie, mając władzę, której w ogóle już nie zauważamy. Powielane są wzorce, małpuje się zachowania innych ludzi, ale nie to jest w tym wszystkim dramatycznym epitafium dla gatunku uważającego się za panów świata, bo jest nim utracona w wielu pokoleniach umiejętność ucieczki od rzeczywistości, tworzenia istotnych, krótkotrwałych enklaw i przenoszenia się w czasie oraz przestrzeni.
Mam już teraz głębokie przekonanie, iż doszliśmy do skraju naszego ludzkiego jestestwa, przesiąkniętego określeniem mieć, a nie być, co ma podkreślać nasz ziemski, ulotny i jakże błahy w dziejach wszechświata byt. Tak dzieje się na wszystkich znanych mi poziomach ludzkości, w wielości reprezentowanych w nich pokoleń, zajmujących się sprawami nieistotnymi, bo kult kreacji własnej osoby wyrósł ponad miarę jej własnych możliwości i czasów, stając się wyznacznikiem określającym człowieczeństwo.
Do wyjątków zaczynają należeć jednostki, które zachowały jeszcze te zanikające ludzkie odruchy, potrafiąc kształtować swój mały wycinek życia w sferze myśli, marzeń i oderwania się od TikTokowych oraz telewizyjnych gwiazdek.
Mam też wrażenie, że do tej pory niewiele osób domyśliło się, chociaż w tych kilku zdaniach wstępu zawarłem wyraźne sugestie, o czym powiem, ale ucieszy mnie, jeżeli jest inaczej…
Stało się już tradycją, że w początkach roku odwiedza mnie przyjaciel z Dublina, a to za jego sprawą otrzymałem klucz pasujący do tysięcy, a może nawet milionów drzwi, otwierający wyobraźnię, dając możliwość przeniesienia się do całkiem innego życia. To książka, a książka…, właściwie każda może stać się hasłem i loginem do świata, który odszedł, który jest nam niedostępny, a nawet jest przyszłością. Wszystko wtedy, jeśli odrzucimy dosłowność, będzie szeroko otwartą bramą dla naszych myśli i doznań.
Czym i jaka będzie ta książka? Nie wiem, prawie się tego nie domyślam, ale jeszcze zanim ją otrzymałem, była dla mnie ważna. Wiem, kto ją napisał, wiem, kto trzymał w ręku, wiem też trochę o jej historii i wiem to, że trzeba było się nieco wysilić, żeby w ogóle dotarła do Galway. Historia tej wędrującej książki pozostanie tajemnicą, chociaż może kiedyś powiem, jaka była jej droga, jak ten egzemplarz zyskał duszę, zanim jeszcze otworzyłem go pierwszy raz w życiu.
Teraz muszę i chcę znaleźć czas, żeby w mojej niewielkiej irlandzkiej kolekcji wydawniczej tego białego kruka „Irlandia – Celtycki Splot” przeczytać, a i nie jest to zwykły zbiór zadrukowanych kartek, bo przecież zapisane zostały przez Panią Małgorzatę Goraj-Bryll i Ernesta Brylla – dyplomatę i pierwszego ambasadora Rzeczypospolitej Polskiej w Republice Irlandii, poetę, pisarza, autora tekstów piosenek, dziennikarza, tłumacza oraz krytyka filmowego. Mam też nadzieję, że w najbliższym czasie, dane mi będzie, przynajmniej telefonicznie podziękować Państwu Bryllom za ten fantastyczny podarunek, dedykację z ich własnoręcznymi podpisami.
Teraz mogę powiedzieć tylko, że jestem szczęśliwy z faktu posiadania tego wolumenu i nie mogę się doczekać zapadnięcia w lekturę rozdziału zatytułowanego „Nereczki lekko cuchnące moczem i nigeryjskie ciasteczka”.
Dziękuję! Serdecznie Dziękuję!
Tobie Tomaszu też, bo to Twoja zasługa.
Bogdan Feręc