Naród wyprany
O jednym z narodów mówi się, że jest wybranym, ale zagnieździł się dosyć daleko od Polski, bo tym razem o tej będzie mowa, a wszystko za sprawą jednego człowieka, starego, choć wesołka do końca swoich dni.
Kilka dni temu zszedł był z tego świata znany wielu osobom Stanisław Tym, który przez lata bawił i rozśmieszał widzów przed telewizorami, w kinach i na estradach, ale był też felietonistą, który w swoich tekstach zawierał wiele z prawdy życiowej, starając się pokazywać wypaczony obraz rzeczywistości.
Młodsze pokolenia zapamiętać go mogły z fryzury, o której mawiał niekiedy, że „nachalnością nie grzeszy”, ale to było typowe dla pana Tyma.
Nie do końca o nim jednak, a o internetach, choć może bardziej o deklaracjach, jakie się tam znalazły, bo przecież każdy z dostępem do globalnej sieci jest specjalistą w wielu dziedzinach. Zjawisko obserwuję od przynajmniej kilkunastu lat, natomiast na dużą skalę pojawia się w chwili śmierci znanej osoby, więc dokładnie tak samo było po opublikowaniu informacji o zejściu z tego świata Tyma.
Część wpisów wychwala pod niebiosa jego życie i twórczość, znajomi opisują jego drogę artystyczną oraz pełniej, zawodową, a i wystawia się, głównie ze względu na jego role filmowe laurki uwielbienia. Takich natomiast nigdy nie doczeka się pani siedząca w jednym z supermarketów za kasą, choćby była najlepszą skanującą towary na świecie i znało ją pół średniej wielkości miasteczka.
Jest też grupa, która miesza z błotem zmarłego artystę, dowolnie wybranego, choć w tym przypadku Tyma. Wypominają mu jego dalszą i bliższą przeszłość, pomstują nad truchłem i wytykają, jakim to był złym człowiekiem.
Padają też deklaracje, że łza żalu nie popłynie z ich oka, że podły człowiek „zszedł i dobrze”, czyli można powiedzieć, iż część mieszkańców kraju nad Wisłą cieszy się ze śmierci.
To wyjaśnię, czemu Polaków zacząłem niedawno nazywać narodem wypranym i na dodatek pisanych małą literą. Otóż dali się tak dalece zmanipulować tzw. elitom politycznym, jakby ci właśnie wyprali ich z rozsądku i własnego zdania. Stali się posłuszni, a to ci sami Polacy, którzy obalili komunizm, którzy przeciwstawiali się komunistycznej władzy, a tamta jeńców nie brała. Teraz kiedy kraj jest nazywany demokratycznym, mając realną władzę w ręku, z tej naród wyprany nie korzysta i idąc na rzeź, daje sobie wmawiać, że jest inaczej, niż jest. Dał się też podzielić, więc wroga przestał szukać na ulicy Wiejskiej, a tuż obok, na własnej ulicy, za rogiem własnego domu, a nawet we własnej rodzinie.
Mówiąc, jak zawsze w pełni szczerze, nie jestem zwolennikiem ani grupy wystawiającej laurki, ani mszczącej się słowem nad zwłokami, tu akurat Stanisława Tyma, bo robi się to tylko dlatego, iż znany był ze srebrnego ekranu. Na moją większą jednak niechęć trafia grupa krytyków osoby zmarłej, bo ten bronić swojego dobrego lub nadszarpniętego imienia nie może, czyli bohaterem staje się krytyk wówczas, gdy nie ma adwersarza.
Tu jeszcze jeden przytyk do tych obrzucających fekaliami przeszłości zmarłych… A pomyślałeś, że i o Tobie, Twoich najbliższych może ktoś w internecie wypisywać takie słowa? Chcesz, żeby matkę i ojca odsądzano po ich śmierci od czci i wiary, wypominano niechlubną niekiedy przeszłość?
Żyj, dopóki możesz, ale i daj też innym spokojnie odejść do Krainy Wiecznych Łowów, jak mawiali Indianie.
Znam kilka osób, które chcąc uniknąć takiego losu, by po ich śmierci szarpano jeszcze nogawki pogrzebowych spodni, usuwają się w cień, odchodzą w medialny niebyt i stają się zapomniani dla ludzkości. Wówczas odchodzą „na drugą stronę luster”, jak mawia mój przyjaciel, po ludzku, w kręgu rodziny i najbliższych, co i ja już wcześniej zaplanowałem. Kiedy za 12 lat przejdę na emeryturę, skończy się też to wszystko, co teraz robię, czyli znikną z mojego życia media, schowam się gdzieś na odludziu i może w wolnych chwilach będę pisał pamiętniki, ale wydane zostaną pośmiertnie.
Bogdan Feręc
Fot. CC BY-SA 3.0 Marcin Gierasimowicz – na zdjęciu z Zofią Merle