Najlepsze albumy roku 2024, w którym muzyka nie miała granic. Zestawienie Radia Wnet: miejsca 13 – 21 Tomasz Wybranowski

Rok 2024 był wyjątkowy na muzycznej mapie Polski, pełen zaskakujących wydawnictw, które nie tylko zaspokoiły oczekiwania fanów różnych gatunków, ale również wprowadziły świeży powiew do rodzimej sceny

Hip-hop (Otsochodzi i supergrupa STRATA), rock niezależny (Happysad), a także powroty w stylu Tomasza Makowieckiego, stworzyły mozaikę, która w pełni oddaje różnorodność i siłę polskiej muzyki.

Od głębokich, intymnych brzmień (Shagreen, Hoszpital) , po mocne, energetyczne uderzenia (Quiet Sirens, Lesław i Komety) – rok 2024 był doskonały dla tych, którzy szukają prawdziwych emocji i nowatorskich rozwiązań. Czas na kolejną część zestawienia najlepszych albumów Radia WNET – oto płyty (pozycje od 13 d- 21), które zabrały nas w niezapomnianą muzyczną podróż. Wszystkie z nich gościły na antenie Radia Wnet.

Tomasz Wybranowski


Tutaj do wysłuchania program z recenzjami i opowieściami o długograjach z miejsc 13 – 21:

21. Pawbeats – „Dzienna”

Po sukcesie krążka „Nocna” muzyk, kompozytor i producent Marcin Pawłowski, znany jako Pawbeats wydał styczniową porą 2024 album „Dzienna”

Longplay to kolejny krajobraz jego producenckich wizji, z eklektyzmem gatunków (często zaskakujących), z paletą ponad dwudziestu gości pełna różnorodnych gości, z których wybijają się nagrania z udziałem Ewy Farny i M(iste)r(a). Polska „Hollywood”, piękny piosenkowy duet Zuzi Jabłońskiej z Piotrem Roguckim „Nie potrzebujesz mnie” czy spieranie na metafory Zeamsone’a i Palucha w jednym z singli promujących album „Rysy”.

Pawbeats jest mistrzem łączenia klasycznego pop z hip-hopem i domieszką akustycznych muzyczności. Ale potrafi zaskoczyć, jak w niezwykłym i nieoczywistym nawet jak dla niego brzmieniu w balladowym „Złap mnie” Przyłuca (najmłodszego reprezentanta QueQuality). Szlagier na lata z albumu to bez wątpienia „Mimo wszystko” z udziałem Sariusem.

No i jeszcze „Skit o Himalajach” z Jakubem Pasteckim który zawojował internet za sprawą teledysku, który został zrealizowany w Himalajach. To – można powiedzieć dosłownie i w przenośni – teledysk najwyżej położony na mapie świata, bo wyżej się nie da. Zresztą Marcin Pawłowski pasjonuje się górami i zapowiadał zdobycie sześciu szczytów Himalajów.

Niektórzy recenzenci wskazywali, że album „Dzienna” cechuje się brakiem jednolitej koncepcji, ale dla mnie to powód do zdecydowanych pochwał. wielostylowe kolaboracje, świeże brzmienie i jak zwykle mistrzowska produkcja to atuty wydawnictwa. Z zestawu 14 nagrań połowa zostanie z nami na dłużej.

20. Hoszpital – „Kowerkot”

„Kowerkot” to długo wyczekiwana płyta supergrupy Hoszpital. Po ośmiu latach oczekiwania otrzymaliśmy 12 nagrań, w których opowieść o znoju ciągłego zmagania się z życiem pokazuje zacność i dobroć małych, z pozoru zwykłych radości. To także wezwanie, aby wyłuskać w sobie chęć by dostrzec te dobre chwile. Przepiękną „7/8 wiosny” to pean na cześć życia i miłości.

Michał Bielawski, Adrian Borucki i Paweł Swiernalis mierzą się z walką dzieciństwa i bajkowej sielskości z nieuchronnym dominatem dorosłości. Muzycy Hoszpitala czynią to z gracją niezależnego grania z wielką falą słoneczności, która zaraża i wyzwala usmiech na twarzy. Albumu słucha się z największą przyjemnością.

Michał Bielawski, autor tekstów, intymnie i bardzo delikatnie zaprasza nas do ogrodu Hoszpital, gdzie obawa przed utratą bliskiej osoby (pastelowo smutny „Brzuch”) zbita jest z hymnem do miłości w „7/8 wiosny”…

/…/ gdyby to nie była zima

gdyby to nie było ciężko

gdyby to nie było trudna

jesień, zima, jesień /…/

Ale potem pojawia się Leśmianowa łąka i nadzieja, że każda miłość daje nam skrzydła. „7/8 wiosny” to jeden ze szlagierów minionego roku i nasz Wnetowo – radiowy częstoGraj pokryty platyną.

Kowerkot” to piosenkowe materie smutku i radości, dojrzałości i młodzieńczej niedojrzałości, słońce i księżyc, sen i bezsenność. Tej płyty należy słuchać sercem. Finał płyty to znakomite „Serce”.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z muzykami Hoszpital:

W rozmowie ze mną Michał Bielawski przyznał, że „Kowerkot” to longplay – pamiętnik, rodzaj muzycznej kozetki terapeutycznej na której trzeba się wyśpiewać o utracie złudzeń i niewinności, aby uzbrojony w kliszę pięknych chwil pójść dalej!

Najważniejszą piosenką z tego znakomitego albumu jest „Kot”. Rzecz o kocich łzach, przywiązaniu i potrzebie ciepła. I jeszcze ten niezwykły klarnet Pawła Cieślaka. Piękny album na każdą porę roku. Panowie, dziękuję!!!

„Kowerkot to kot w garnku na gazie, który ryzykuje życiem, żeby się ogrzać.” – to piękna metafora naszych zmagań z życiem.

19. Otsochodzi – „TThe Grind”

Miłosz Stępień, znany wszem i wobec jako Otsochodzi, powrócił z albumem obok którego nie sposób przejść obojętnie. Mimo wieku mawiam, że rap / hip hop to przyszłość poezji w polskiej muzyce. Chodnikowe metafory przynoszą bowiem nie tylko diagnozę dobry współczesnej, ale przede wszystkim opis nas samych. Szczerze, bez poprawnościowego zadęcia i udawania. Jak mawiał Dr House „wszyscy kłamią”. Tym bardziej trzeba sięgnąć po ten krążek.

W rapie Otschodzi znajdziecie miłość i nienawiść, złość i uspokojenie, jak w życiu na które mamy coraz mniej czasu

Szósty album artysty „TThe Grind”, następca „Tarcho Terroru”, to płyta, która od pierwszego bitu przyciąga uwagę. Otsochodzi posiadł przepis i wiedzę jak techniczną biegłość połączyć z autentyczną, młodzieńczą, brawurową pewnością siebie. Do tego ma w sobie tę jasność świeżości, której brakuje wielu polskim raperom.

Bity są mocne, by nie powiedzieć kolumnowe. z odniesieniami do amerykańskich produkcji z wyraźnymi inspiracjami amerykańskim rapu (tutaj kłania się „diamentowy” Lil Uzi Vert), ale i z wielkim ukłonem dla polskiej klasyki stylu (szacunek do Molesty wyraźnie wyczuwalny).

Muzyki, którą wciąż poznaję (a tak jest z rapem) słucham uchem filologa – poety i sercem. W rymach – metaforachOtsochodzi dużo o odniesionych sukcesach, celach i pragnieniach, miłości i zapasach z życiem.

Jego sposób łączenia introspekcji z surowym, często brutalnym realizmem sprawia, że nawet ja (+50 utożsamiam się z jego przekazem. Tak jest w porażającym i przebojowym „Wszystko mija” z cytatem z Norbiego i zaskakującą gitarą Piotra Zegzuły. I nie jestem w stanie zdecydować co jest lepsze – bity Lohlqa (Karola Żmijewskiego) czy to jak Otsochodzi składa te linie we współczesny uliczny wiersz.

Miłosz – Otsik nie boi się eksperymentować z formą i brzmieniem, co czyni jego twórczość świeżą i pełną emocji, a jednocześnie przemyślaną pod względem artystycznym.

Są też goście (Oki, Young Igi oraz Taco Hemingway). którzy przydają płycie pieprzności i szlifu. Całość tekstowo, muzycznie i produkcyjnie dopięta na ostatni guzik.

Obok mojego ulubionego „Wszystko mija” w zestawie 16 nagrań zatrzęsienie poetycko – chodnikowych szlagierów. Otwierający „0:00” wpada w ucho od razu, „@champagnepapi” z moralizatorskim Okim warte zapętlenia w odtwarzaczu, że o zamykającymi Czarnych chmurach” z udziałem Young Igiego nie wspominając.

To jedno z najważniejszych i najlepszych produkcji hip-hopowych nie tylko 2024 roku, ale ostatnich pięciu lat.

18. happysad – „Pierwsza prosta”

Happysad – duma Skarżyska Kamiennej – w minionym roku powróciła z mocą i świetlistym optymizmem z płytą „Pierwsza Prosta”. To dobra pięciolatka dla Kuby Kawalca (przypomnę jego znakomity solowy album „Ślepota” z 2021 roku, w XXX. najważniejszych płyt podsumowania Radia Wnet) i ekipy, że przypomnę „Rekordowo letnie lato” (2019) i retrospektywny przebojowy z rarytasami „Odrzutowce i kowery” (2021).

Teraz Kuba Kawalec i happysad zabrali nas w ekscytującą podróż pełną pozytywnych emocji, nadspodziewanej energii i przemyśleń, które przypominają, że życie to nieustanna droga, z reguły kręta i bolesna, a nie chwilowy trend i tylko piękne chwile.

Ten dziewiąty album zespołu przełamał ich dotychczasowy wizerunek, kreślony kreską nostalgicznych klimatów i zmierzchu, stając się apoteozą radości i hymnem nadziei. Co mnie cieszy, na albumie „Pierwsza prosta” nie stracili swojej charakterystycznej melodyjności,  które z większą ilością słońca i radości łączą w sobie zarówno łagodne, akustyczne brzmienia, jak i energetyczne gitarowe riffy.

Tytułowy utwór otwierający cały album spokojnie wprowadza w atmosferę, aby z każdą chwilą windować eksplozję entuzjazmu i emanację „Élan vital” (z francuskiego „życiowy impet” lub „życiowa siła”).

„Kochaj sobie kogo chcesz„ (był to pierwszy singel) w rockowym anturażu przegania smutek rozstań, zaś „Kolory podpowiadają wybór własnej drogi bez porad tych, co z boku i „wiedzą lepiej”. Piosenki Żar” Zostań” przynoszą kontaminację wybuchowej energii z refleksją i przemile smakującą ideą, że warto po prostu być bez zmian, presji i spełniania oczekiwań innych.

Wymienię jeszcze balladę „Tęskno”, która przypomina, że plątanina dni i nocy to mozaika radości, smutków z towarzyszącą nam wiecznie parą – Panią Zawiłość – Pułapka i Panem Rozterką wyborów.

Rockowo niezależni, choć piosenkowi Happysad albumem Pierwsza Prosta„ pokazują, że indie rock / pop rock mają się w Polsce znakomicie, zaś oni – muzycy są gotowi pokazać, że nawet po dwudziestu latach można opowiadać nowe, wciągające historie – proste, ale pełne znaczenia.

A teraz nadchodzi czas na opowieść o trzecim krążku Shagreen „Almost Gone” . To dzieło wybitne w swojej emocjonalnej szczerości i artystycznej dojrzałości. Shagreen niczym poetka baroku, w duchu trenu lub elegii, odważnie stawia pytania o sens straty, żalu i pogodzenia się z nieuniknionym. Jednocześnie oferuje ścieżkę wyjścia – drogę ku akceptacji i nowemu życiu. 

Shagreen – Natalia Gadzina – Grochowska. Fot. Amadeusz Andrzejewski

O albumie napisałem i powiedziałem już niemal wszystko.

/…/

Natalia Gadzina – Grochowska, która ukryła się pod pseudonimem Shagreen (polecam lekturę poczciwego Honoriusza Balzaka), nie wyrasta a jest już pierwszą damą polskiej sceny dark wave – industrial z pięknym (bo zmierzchowym) tchnieniem trip hopu i gotyckości. Beth Gibbons czy Tracey Thorn mogą i pewnie już czują Jej oddech. Bo ten album powinien pojawić się na rynku zagranicznym jak najszybciej i to nie tylko dlatego, że Shagreen śpiewa w języku autora „Pieśni Osjana”. /…./ Pełną recenzję przeczytasz tutaj: Spotkanie z Shagreen. Album „Almost Gone” kandydatem do miana „płyty roku 2024” – poleca Tomasz Wybranowski

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Natalią – Shagreen:

17. Shagreen – „Almost Gone”

16. Wojtek Mazolewski Quintet „Beautiful People”

Skrzący się jazzem i pięknym kontrabasem album „Beautiful People” Wojtka Mazolewskiego to duchowa podróż w świat współczesnego jazzu, głęboko zakorzenionego w tożsamości WMQ, przy jednoczesnym zachowaniu muzycznych korzeni, ale w innych tonacjach i barwach harmonii.

Wojtek Mazolewski, jako lider zespołu i kontrabasista, od lat łączy ze swoimi utytułowanymi muzykami tradycyjny jazz z elementami swoich refleksji na temat muzyki, czasu i życia. Ta mozaika pachnie mi starymi, dobrymi polskimi filmami z czarno – białym obrazem, momentem gdy odkrywałem Komedę i Stańkę. Ta emocjonalna mozaika zaskakuje zabawą z rytmem, a zarazem hipnotyzujące brzmieniem saksofonu Piotra Chęckiego i trąbką Oscara Toraka. To przede wszystkim ich zasługa, że uruchamia się wyobraźnia i marzenia. 

Kompozycje takie jak „Purple Space (miraże pustynne przed wieczorem), „Live Spirit inwokacja do epopei życiowej energii bez skrępowania w muzyce i opoka tej płyty „New Energy, z zapadającym w pamięć saksofonem Piotra Chęckiego to najmocniejsze momenty tego longplaya.

Wojtek Mazolewski w jednym z wywiadów przed premierą płyty powiedział:

Beautiful People to dla nas nowe otwarcie. Po wielu koncertach, które zagraliśmy wspólnie, weszliśmy do studia i uchwyciliśmy tam nasze emocje, to, co czuliśmy, nasze podejście do życia i świata. Każdy utwór na albumie odzwierciedla nasze doświadczenia, ale przede wszystkim energię, która nas połączyła jako zespół.”

Gilles Peterson z radia BBC wyraził wielkie uznanie dla twórczości Mazolewskiego, mówiąc:

„Love Wojtek’s jazz lens… a leading light … bringing Polish jazz back into the limelight!” / „Uwielbiam jazzowe spojrzenie Wojtka… jest wiodącą postacią… przywracającą polski jazz na światło reflektorów!”

Album przywraca wiarę w subtelności ducha, moc wspomnień i siły brzmieniowych kalek przeszłości, które zawiera muzyka: Wojtka Mazolewskiego (kontrabas), Marcela Balinskiego (piano), Piotra Chęckiego (saksofon), Oscara Toroka (trąbka) i Tymka Papiora (perkusja).

15. Strata – „Subaru”

Znakomitymi produkcjami rap / hip – hop obrodził w Polsce rok 2024. To kolejny przykład, który mogę określić, jako osoba +50, która uczy się estetyki hip hopu, jako pełny różnorodności, niejednorodny i eksperymentalny krążek w ramie wielkiej bezkompromisowości i muzycznych granic.

Na „15” projekt niezwykły skryty pod nazwą STRATA. To efekt twórczych działań trzech artystów wywodzących się z różnych odłamów i gatunkowości hip-hopu W rolach głównych Hades, Kosi (JWP) i producenta 2k88.

Nagrania z „Subaru” przenikają muzyczne kosmosy, gdzie napotkamy hip – balladowe zwroty z autotune’em, klasyczną rap – chodnikową nawijkę z tekstami, które kładą na łopatki nagradzanych przez mainstream poetów, wreszcie często eksperymentalne, basowe poszumy. Produkcja mistrzowska 2k88. Chwilę o nim.

2k88, właściwie Przemysław Jankowiak, zyskał zasłużony rozgłos dzięki wszechstronności i unikalnemu podejściu do kordu tworzenia muzyki.  Niczym wprawny witrażysta wtapia w wielkie dzieło hip-hop,dubstep, drum & bass z domieszką ambientowych przestrzeni czy muzyki jamajskiej.

Przemek 2k88 mistrz Jankowiak, tak mawiam o nim od czasu, gdy usłyszałem „Sadzę” Moniki Brodki, którą produkował.

Na „Subaru” od razu wyróżnia się przestrzenny („Batman„), trapowa „Klatki po klubowy „Kwit”. Dla mnie opisem mistrzowskim całego albumu jest nagranie „Radary”. Materiał jest surowy, dynamiczny i emocjonalnie intensywny, a metafory odważne, chodnikowe i szczere… Nikt nie powie wprost bez ogródek o Tobie i świecie, ale i sobie co artysta hip hopowy w Polsce

STRATA to dzieło, które unika kompromisów i jeńców nie bierze. Słowa samego 2k88, który poproszony został o opowieść o płycie, mówią same za siebie:

To płyta śmietnik myśli, uliczna i brudna do bólu”.


Quiet Sirence z albumem "The Story of No Reverse" zasłużenie zyskało uznanie krytyków muzycznych i słuchaczy, nie tylko jako wyjątkowe doświadczenie artystyczne na polskiej scenie muzycznej, ale także za nową jakość, którą określam cross art rockiem. Tomasz Wybranowski

Teraz przechodzę do formacji Quiet Sirens i ich magicznej opowieści z bezpowrotności. Album „The Story of No Reverse” był długograjem listopada Radia Wnet.  O tej płycie napisałem m.in.:

/…/Quiet Sirence z albumem „The Story of No Reverse” zasłużenie zyskało uznanie krytyków muzycznych i słuchaczy, nie tylko jako wyjątkowe doświadczenie artystyczne na polskiej scenie muzycznej, ale także za nową jakość, którą określam cross art rockiem./…/

Tutaj do przeczytania cała recenzja: Quiet Sirens! Nazywam ich muzykę cross art rockiem!”

image description

14. Quiet Sirens – „Story of No Reverse”

Tutaj do wysłuchania rozmowa z muzykami Quiet Sirens:

13. Komety – „Ostatnie okrążenie”

Lesław znowu z Kometami powrócił na ziemski i polski nieboskłon. Długograj „Ostatnie okrążenie” to znakomity powrót do rockowych korzeni, szlagierowości formacji z totalną zwięzłością.

12 nagrań i ledwie 25 minut z sekundami, więc Lesław z kompanią serwuje nam szybką podróż prezentując na krótkich przystankach wszystko, co w rockowym graniu najważniejsze z nutą wspomnień klasycznych gitarowych brzmień.

Otwierająca album Ludzka istota poraża basowym transem i bajkowo zadziwia dźwiękiem ksylofonu. „Ktoś” to muzyczna rocko-polifonika ze skrzypcami i fletem, zaś „Paul Weller” to dla mnie jeden z klasyków roku 2024. Galopująca melodia i stadionowy Lesław, który zdaje się przeniósł nas (i siebie) na przełom lat 90. i XXI wieku. Bajecznie!

Zamykający album Pierwsze ostrzeżenie” rockowo zostawia chęć na więcej, bo refren zostaje na dłużej w uchu i dźwięczy w głowie. Lesław i Komety nie zatrzymują się i z żelazną konsekwencją strzegą swojego stylu. I nie przeszkadza mi fakt, że brzmią jak Komety sprzed lat! W ich przypadku to walor a nie zarzut! Są swoi, autentyczni a powoli poszerzają krąg słuchaczy o młodsze pokolenia.

Obecny skład zespołu Komety to Lesław Strybel – wokal, gitara (lider i założyciel zespołu), Wojciech Traczyk – gitara basowa i Hubert Gajewski – perkusja. 

CIĄG DALSZY NASTĄPI W OPOWIEŚCIACH O PIERWSZEJ „12” ALBUMÓW ROKU 2024 RADIA WNET – Tomasz Wybranowski

Tutaj do wysłuchania programy z albumami od miejsc 22 – 29:

Tutaj do wysłuchania programy z albumami od miejsc 30 – 40:

Tutaj do wysłuchania programy z albumami od miejsc 41 – 50:

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
ZNAJDŹ NAS:
Unia Europejska stra
Praktycznie żadnych