Nadchodzi schyłek cmentarzy?
Zmiany zachodzą na świecie bardzo szybko, a dotyczą nawet sfer, których raczej mało kto się spodziewa, bo obecnie zmieniają się też trendy pochówkowe.
Tak dzieje się np. w Wielkiej Brytanii, ale co istotne, usługa budzi zainteresowanie również w Irlandii, a jest odpowiedzią byłego pilota RAF-u Christophera Mace, który od jakiegoś czasu świadczył takie usługi, jednak zainteresowanie było na tyle duże, iż uruchomił lotniczą firmę „pochówkową”. Otóż część rodzin osób zmarłych wyraża chęć, by prochy ich najbliższych pozostawione były w miejscach przez zmarłych ulubionych, czyli w parkach na polach golfowych oraz w morskich falach.
Zarówno w Wielkiej Brytanii, jak i w Irlandii obowiązuje przepis, że chować można zmarłych w miejscach do tego wyznaczonych, a prawo określa również, czy jak odbywać się ma ostatnia droga zmarłego. Nie ma tam natomiast słowa o pochówku z powietrza, więc lukę postanowił wykorzystać Christopher Mace i oferuje rozsypanie popiołów zmarłych w miejscach, które wskaże rodzina zmarłego.
Najczęściej ma to miejsce nad morzem i wtedy urna z prochami zmarłego transportowana jest na miejsce rozsypania dronem, a można sobie zażyczyć, by cała trasa, jak i proces rozsypywania popiołów został sfilmowany i chyba tylko po to, żeby rodzina miała pewność, że babcia trafiła do Oceanu Atlantyckiego, który akurat lubiła.
Ta usługa cieszy się coraz większym wzięciem u naszych wschodnich sąsiadów, a przypominać ma pogrzeby marynarzy, którzy po utracie życia trafiają niekiedy w morskie głębiny, ale należy tu dodać, że jest spore grono zainteresowanych tym sposobem zakończenia ziemskiej wędrówki z Irlandii. Właśnie z Republiki kierowanych jest do pana Mace wiele zapytań, więc o samą możliwość takiego pochówku, czyli nie jest wykluczone, że i tutaj powstaną firmy, które rozsypywać będą popioły zmarłych nad Oceanem Atlantyckim lub nad którąś z licznych zatok.
*
Jako osoba niewierząca i raczej praktyczna, zazwyczaj mówiłem swoim bliskim, że po moim, oczekiwanym przez nich z utęsknieniem zejściu, mają mnie spalić i wrzucić urnę do pobliskiej rzeki, wypowiadając słowa „płyń po morzach i oceanach”. To był jednak wyłącznie mój specyficzny rodzaj poczucia humoru, chociaż nie był pozbawiony realizmu, gdyż wcale nie mam ochoty, żeby po mojej śmierci zakopywano mnie w jakim miejscu, które stanie się atrakcją jednego dnia w roku. Ważne w tym wszystkim jest jednak, iż wkrótce prochy naszych przodków nie będą już składowane na cmentarzach, te zaczną pustoszeć, a większość z nas trafi w postaci prochu, w który zmienią nas gazowe piece do atmosfery. Będzie to w mojej ocenie kolejny krok w stronę końca ludzkości i ludzkich odruchów, jakie odróżniają nas od zwierząt, a filmy z rozsypania Bogdana, osiągać będą duże zasięgi na TikToku, by osoby, które nie darzą mnie sympatią, miały pewność, że raz na zawsze jestem „uziemiony”.
Bogdan Feręc
Źr: Independent / The Wall Street Journal
Photo by Mahfuz Ahmed on Unsplash