Muzyka łagodzi obyczaje, więc swobodnie można uznać, że powinna być obecna w naszym życiu, co będzie je czynić lepszym, a może przynajmniej znośnym.
Mam takiego kolegę, który utrzymuje, że jest moim przyjacielem, jednak coraz mniej na to wskazuje, bo o co go nie poproszę, to łże, iż nie może spełnić mojej prośby. Powiedzmy sobie szczerze, nie są to jakieś wybujałe fantazje, nie ma w nich także nic zdrożnego, a skoro zna się na muzyce, a na dodatek dobrze i jest całkiem poważną personą, z łatwością mógłby uczynić mi tę uprzejmość.
Chodzi oczywiście o dyrektora muzycznego pewnej rozgłośni radiowej, a ów odpowiedzialny jest w tej stacji za oprawę muzyczną. To z kolei czyni rzeczonego człowiekiem, który może w tej stacji puścić absolutnie każdą piosenkę, ale tego nie czyni, gdy ja o coś wnoszę.
Kiedyś poprosiłem, aby w swojej nowej liście z zestawem piosenek uwzględnił Zenka Martyniuka, bo akurat chłop był na topie, więc skoro tegoż artystę promowały polskie, co zaznaczam, media narodowe, cóż stoi na przeszkodzie, by i Radio Wnet uczyniło ten gest wobec popularności autora nieskomplikowanej muzyki i takiej samej warstwy tekstowej… Wtedy odmówił mi pierwszy raz, ale jak się później okazało, nie był on ostatnim.
Postanowiłem, że postawię na artystów młodego pokolenia, więc pomogę zapracowanemu skądinąd dyrektorowi, znajdować talenty i przeszukując znane wszystkim źródła internetowe, natknąłem się na śpiewaczkę, która nie dosyć, że znalazła już liczne grono wielbicieli, to jej popularność wciąż rośnie. Przesłuchałem kilka jej piosenek, wsłuchałem się w potencjał treści, jakie niosą ze sobą, wysłałem próbkę do oceny i zaraz też zapytałem, czy mogę liczyć, że przynajmniej jeden z utworów zagości na falach eteru sieci Radia Wnet w Polsce, a za pośrednictwem wymysłu szatana, czyli internetu na całym świecie.
Kolejny raz odmówił, a uznał, iż mój gust muzyczny nie jest do końca zgodny z linią, jaką prezentuje wymieniona stacja radiowa, w której dyrektorzy muzycznie.
Żeby jednak nie pozostać gołosłownym, artystką, którą zaproponowałem była znana od dawna młodszemu pokoleniu Fagata, a już wówczas, mogła pochwalić się całkiem sporym dorobkiem artystycznym. Fagata wylansowała w owym czasie przeboje pod wdzięcznymi nazwami „Bandycka jazda” i „Wielka szkoda”, a i najnowszemu skrywającemu się pod tytułem „Jechanka po bandzie”, także wróżę popularność.
Trochę mnie to zniechęciło, by szukać kolejnych gwiazd estrady, które z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, iż rokują na przyszłość i będą mogły chwalić się milionami odsłon w mediach społecznościowych. Zastanawiałem się przez dłuższy czas, czy to w ogóle ma sens, czy moja praca nie pójdzie na marne, a zadecydowałem, że zrobię jeszcze jedną próbę, więc znajdę kogoś, kto jest po prostu crème de la crème współczesnej muzyki młodzieżowej.
Szukałem, szukałem i jest. Natrafiłem na utwór, który może nie jest najnowszym, ale doczekał się 12 milionów wyświetleń, co mnie zainteresowało. Skoro tak duża ilość użytkowników popularnego serwisu z filmami zainteresowała się piosenką, musi być wręcz doskonała. W utworze podmiot liryczny opowiada, jak dokonuje depilacji okolic intymnych, co nawiasem mówiąc, daje w konsekwencji duży poziom zadowolenia. Sam zabieg zwiastować miał też uciechy, jakich spodziewa się w kontaktach z płcią odmienną, co było w ocenie muzycznego słowotoku impulsem do wysokiej dbałości o estetykę wyglądu.
Mokra Jolanta doczekała się także słów pochwały ze strony swojego amanta, gdyż porównał gładkość przygotowanych obszarów do płyty kompaktowej, więc wieczór zapowiadał się rewelacyjnie.
Niestety również twórczość zawarta w czymś, co pojawiło się pod znamiennym tytułem „A ja mam radochę” Mokrej Jolanty nie dopadła do gustu jedynemu sprawiedliwemu pod względem muzycznym w Radiu Wnet i stwierdził, że nie da rady wepchnąć tej melorecytacji do zestawu pieśni prezentowanych przez stację.
To jednak podłość, że nie doczekałem się spełnienia moich próśb, więc zacząłem powątpiewać, czy ów dyrektor jest przyjacielem?
Niestety wyczyny niektórych „artystów”, jacy zyskują dramatycznie wysoką oglądalność w serwisach społecznościowych, idzie w miliony wyświetleń, a wartość tych dzieł muzyki jest nawet niższa, niż znanego nam od lat Disco Polo.
Tak na marginesie, przepraszam, że Ci w ogóle wysłałem te „utwory”, bo doskonale zdaję sobie sprawę, że waloru artystycznego w nich ani estetyki tekstu nie ma za grosz. Jednak trochę mnie znasz, więc czego można się po mnie spodziewać, wiesz również.
Bogdan Feręc
Photo by Marcela Laskoski on Unsplash