Nie jest tajemnicą, że od czasu do czasu lubię sobie poszperać w mediach społecznościowych, a o ile Facebook mnie nudzi, tak TikTok jest kopalnią postaw intelektualnych, ale też wszelkiej maści zwykłych kłamstw, półprawd i przekłamań.
Co jest w tym przypadku bardzo ważne, ma wpływ oddziaływania na duże grupy osób, więc potencjalnie kształtować ich opinie, które następnie są powielane, ale również w sposób, który nie przedstawia prawdziwego obrazu rzeczywistości. Chodzi o informacje, które już same w sobie niosą ogromny potencjał zagrożeń, więc mają też potencjalną moc wywoływania paniki, siania strachu i mogą doprowadzić do wywołania niepokojów społecznych.
Takie informacje nie są dziełem przypadku, więc w mojej ocenie produkowane są na zamówienie, a może po prostu ze zwykłej głupoty, czy też, aby kanał zaczął się monetyzować.
Nie do końca istotny jest powód, ale clou problemu jest coś całkiem innego, bo informacja sama w sobie. Jako internetowy szperacz, ale nie tylko, często, co również czynię zawodowo, doszukuję się podstaw wypowiadanych słów, prezentowanych opinii, ale też odnajduję źródła informacji. Tu właśnie zaczyna się z nimi kłopot, gdyż wiele z nich nie ma podanych takich właśnie wiadomości.
Prezentowane jest natomiast zdjęcie jakiejś strony z gazety, co podkreślić ma wiarygodność, jednak bardzo często zdarza się, że nie ma tam logo wydawcy, nie ma tytułu wydawnictwa, ale nie ma też kilku innych elementów technicznych, jakie znaleźć można przy wykonywaniu zdjęcia lub rzutu ekranu. To jest pierwsza wskazówka, która powinna budzić w nas niepokój, że coś z wiadomością może być nie tak, a i dalsze działania potwierdzają, że to zwykły „fake news”.
Otóż internet jest produktem, który nigdy nie zapomina i w jego kazamatach można znaleźć wszystko, co kiedykolwiek się w nim znalazło, a już wiadomości prasowe pozostaną w nim do ostatecznego końca. Tak właśnie dzieje się z informacjami, jakie mają uprawdopodobniać tezy w zakresie wywoływania jakichś zjawisk, że pojedynczy politycy lub rządy ukrywają prawdę o działaniach na globalną skalę, a te mają jeden cel, czyli podporządkować lub najzwyczajniej wykończyć ludzkość.
Niedawno natknąłem się na taką właśnie informację, która w wyraźny sposób sugeruje, że tekst pochodzi ze znanego tytułu prasowego, bo zgadza się wszystko od kroju liter, kolorystyki po układ strony. Niestety, wchodząc na stronę tego wydawcy, a specjalnie nie podaję nazwy, bo nie to jest najważniejsze, w miejscach pomiędzy zdjęciem a wstępem do tekstu, występują jeszcze elementy, które identyfikują gazetę.
Na tiktokowym zdjęciu tego nie ma, więc mam już potwierdzenie, że informacja została spreparowana. Idąc dalej, przeglądam kolejne artykuły, zagłębiam się w archiwum gazety, ale tu zaskoczenie, bo takiego tytułu, jaki krzykliwie prezentował się na TokToku, znaleźć nie sposób. Wpisuję słowa kluczowe, wyskakuje kilka tekstów i co? I nic. Gazeta nawet nie otarła się o ten temat, więc pewność mam już prawie całkowitą, że prowadzący swój kanał, karmi odbiorców kłamstwami.
Nie byłbym sobą, gdybym nie poszedł o krok dalej, więc szukam w całej globalnej sieci, wpisuję tytuł, szukam po tagach, szukam w języku polskim, angielskim i rosyjskim, bo tekst traktować miał o działaniach Rosji, ale i internetowe wyszukiwarki nie poradziły sobie z tym zadaniem i padały jak muchy jedna po drugiej, więc prezentowały informacje, że nie mogą mnie skierować na tory, jakich bym sobie życzył.
Wówczas uzyskałem 100 procent pewności, że tiktokowa wiadomość była i wciąż jest całkowitym kłamstwem.
Na ten filmik, kiedy wpadł mi w ręce, weszło ponad 600 000 widzów, co może oznaczać, że część z nich została zmanipulowana kłamliwą wiadomością, jaka w nim została zaprezentowana.
Warto się więc zastanowić, ile osób w taki sposób podejdzie do zagadnienia, więc poświęci czas i odnajdzie lub postara się dojść do źródła. O ile tego nie zrobią, a i udostępnią dalej link do filmu, są w mojej ocenie wyłącznie współsprawcami rozpowszechniania fałszywych informacji, a na dodatek bezmyślnymi.
Tak, brak zastanowienia, brak refleksji nad tym, co przekazuje się w mediach społecznościowych, a może to zrobić każdy, jest wyznacznikiem naszego społeczeństwa, które łyka wszystko, byle miało krótką formę i ładne opakowanie.
Można też zaprezentować pogląd, że to nie media manipulują społeczeństwami, a same do tego doprowadziły i największa głupota, ale znajdująca się na Facebooku, TikToku i w innych popularnych mediach społecznościowych, uważana jest teraz za wykładnię prawdy. A to tylko sąsiadka z 3 piętra się nudziła i nawypisywała, ucząc się obsługi komputera, że ostatnie trzęsienie ziemi było amerykańskim testem technologii obcych.
Rozmawiając niedawno z pewnym znajomym, nawiasem mówiąc z zawodu profesorem ekonomii i doradcą ekonomicznym jednego z europejskich rządów oraz wykładowcą uniwersyteckim, autorem książek i opracowań z dziedziny polityki gospodarczej, uznaliśmy, że do obsługi internetu powinna być wymagana matura, może wówczas byłoby mniej szaleństwa w tej globalnej sieci.
Bogdan Feręc