Takiego zdania jest poseł People Before Profit Paul Murphy, który uważa, że dopłata do prądu o wartości 200 € brutto, nie jest jakąś specjalną pomocą dla gospodarstw domowych, chociaż trochę pomaga w opanowaniu kosztów energetycznych.
Poseł Murphy wypowiedział się w tej sprawie, gry ujawniono, że rząd rozważa kolejną dopłatę w wysokości 200 € lub wprowadzenie takiej w kolejnym sezonie zimowym. Przedstawiciel PBP powiedział jednak, że niewiele to da już za chwilę, kiedy przestaną obowiązywać niższe stawki VAT na paliwa oraz nośniki energii, a i podniesiona zostanie akcyza.
Wg posła Paula Murphy, rząd powinien postępować w tej sprawie całkiem inaczej, niż obserwuje się to do tej pory, więc całkowicie zrezygnować z dopłat, a przejąć kontrolę nad całym rynkiem energetycznym i kontrolować ceny.
Poseł dodał, że niezależnie od dotychczasowych działań gabinetu, musi on interweniować na całym rynku energetycznym, a wprowadzając ceny regulowane na nośniki energii, zrobi więcej dobrego, niż zrobił do tej pory.
Poseł Paul Murphy:
– Myślę, że ludzie będą szczęśliwi, że coś mają. Oczywiście coś jest lepsze niż nic, ale jest to całkowicie niewystarczające. Myślę, że kryzys kosztów życia zniknął na chwilę z nagłówków gazet…, ale nadal dominuje w życiu ludzi. Ludzie naprawdę cierpią tej zimy – 40% gospodarstw domowych jest obecnie w ubóstwie energetycznym, co oznacza, że wydają ponad 10% całkowitego dochodu gospodarstwa domowego na energię. Ludzie znajdują się w sytuacji kryzysowej, więc z pewnością przyjmą kredyt w wysokości 200 euro. Istnieje jednak problem strukturalny w sposobie, w jaki rząd to robi, a polega na tym, że nie ma kontroli nad cenami i nad firmami energetycznymi. Firmy energetyczne mogą pochłonąć te 200 euro lub dużą część tych 200 euro, po prostu utrzymując ceny na sztucznie wysokim poziomie. Kluczowym czynnikiem, który wpływa na ceny utrzymania – zarówno w odniesieniu do żywności, jak i energii – jest czerpanie zysków przez te korporacje, a potrzebna jest racjonalizacja rynku energetycznego.
Poseł powiedział również, że dostawca prądu ESB, powinien obecnie działać, jak organizacja non-profit, co znacznie obniżyłoby koszty dla odbiorców energii elektrycznej.
Poseł Paul Murphy:
– Myślę, że musimy renacjonalizować sektor energetyczny. Musimy ponownie zintegrować Grupę ESB – która jest własnością publiczną – ale jest obecnie prowadzona na zasadach nastawionych na zysk i nie można jej subsydiować krzyżowo dla sektora wytwarzania i sektora dostaw. Więc prawnie nie wolno im mówić: Osiągamy ogromne zyski i zamierzamy utrzymać nasze ceny na niskim poziomie. W takim razie musimy mieć ustaloną kontrolę cen. Rząd ma prawo powiedzieć: maksymalna cena jednostkowa energii elektrycznej, jaką można naliczyć, wynosi 25 centów. Sprawmy, by elektryczność była naprawdę przystępna dla ludzi, ludzie potrzebują jej do życia, bo wcześniejsze programy nie działają.
Poseł PBP jest też zdania, że cały system energetyczny powinien być w przyszłości zmieniony, a wyraził to słowami:
– Rynek jest podzielony na dostawców i wytwórców; duże zyski nie są osiągane po stronie podaży, a tworzone są po stronie wytwórców – w szczególności bioodnawialnych źródeł energii – ale ponieważ rynek jest ustawiony w ten sposób, uzyskuje się tutaj duże zyski, ale potem utrzymuje ogromne ceny dla zwykłych ludzi. Musimy odrzucić tę logikę mówienia, że będziemy tworzyć naszą energię elektryczną w celach zarobkowych. To nie zadziałało pod względem klimatu, nie zadziałało pod względem dostarczania taniej energii elektrycznej. Zamiast tego musimy renacjonalizować sektor energetyczny jako całość i powiedzieć, że będziemy go prowadzić, jako użyteczności publicznej. ESB, kiedy była państwowym monopolistą, odnosiła niezwykłe sukcesy.
*
Panie pośle, nie do końca jest tak, że ludzi mają niewielkie zyski z dotacji ogólnej w kwocie 600 € brutto i proponowanych kolejnych 200 €. Wiem to m.in. na swoim przykładzie, a mówiłem o tym w jednym z felietonów. Niedawno wszedłem też na stronę internetową mojego dostawcy prądu, a tego specjalnie nie oszczędzam, chociaż zużywam niewiele, gdyż większość urządzeń mam zasilanych gazem, czyli to tu moje koszty są wyższe. Jednak sprawdzając mój ostatni rachunek energetyczny, zauważyłem, iż na koncie dostawcy prądu mam nadpłatę i to w wysokości prawie 400 €. To z kolei oznacza, że jak twierdziłem w felietonie, za prąd najwcześniej zapłacę jesienią lub dopiero kolejnej zimy. Znam też kilka osób, które są w podobnej sytuacji, a i takie, które powiedziały, że za prąd w sezonie zapłaciły niewiele, bo większość kosztu zakupu pokryte zostało przez rządowy kredyt.
Co do reszty Pana twierdzeń, przejęcie kontroli państwa nad rynkiem energetycznym trąci epoką socjalizmu, chociaż może się sprawdzić. Ja po prostu nie lubię cen odgórnie regulowanych, bo mogą w pewnej chwili doprowadzić do załamania rynkowego. Poza tym, o ile rząd wprowadzi tę zasadę, będzie zmuszony pokryć różnicę, więc i tak zapłaci z moich pieniędzy, jakie w podatkach przekazuję do Skarbu Państwa. To nie jest ulga, to przekładanie pieniędzy z kieszeni do kieszeni, więc o uldze, pomocy, czy wsparciu, nie może być w ogóle mowy. Rząd nie płaci swoimi pieniędzmi, bo tych nie ma, co Pan próbuje właśnie wmówić społeczeństwu.
Bogdan Feręc
Źr: NewsTalk