Site icon "Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Reklama
Reklama

Kraj popadłby w ruinę

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Irlandia uzależniła się od inwestycji zagranicznych, które wykorzystuje na dwa sposoby, czyli po pierwsze czerpie z podatków, jakie odprowadzają do Skarbu Państwa korporacje i koncerny, a po drugie tworzą one miejsca pracy.

To wskazuje, że nie robiąc nic, można mieć całkiem przyjemnie zorganizowane państwo i czekać na efekty udostępniania swojego terenu. To jednak jest też przekleństwem Zielonej Wyspy, gdyż w chwilach zawirowań ekonomicznych, kraj traci w szybkim tempie miejsca pracy, co już nie jest takie dobre dla państwowej kasy, a i samych mieszkańców.

Co ciekawe, a mogłoby się wydawać, że jest inaczej, firmy z zagranicy, które działają na tutejszym rynku, wcale nie stanowią większości pracodawców, a zaledwie 3%.

Istotne w całej sprawie jest jednak, iż stworzyły aż 27% miejsc pracy, więc łącznie zatrudniają ponad 600 000 osób.

Jak podaje Central Statistics Office (CSO), czyli irlandzki Urząd Statystyczny, inwestycje zagraniczne są stale w tutejszej rzeczywistości gospodarczej ważnym elementem odprowadzania podatków do budżetu, ale też w tworzeniu miejsc pracy.

Gdyby jednak ten trend został odwrócony albo za sprawą działań państw trzecich Irlandia straci inwestorów z zagranicy, na wyspie wytworzona zostanie potężna armia osób bezrobotnych.

Z danych CSO za 2022 rok wynika, że zagraniczne firmy i korporacje zatrudniały wówczas 623 128 osób, a do tej pory zwiększyły zatrudnienie o kilka procent.

*

Można tu także wysnuć wniosek, o czym niejednokrotnie wspominam, że uzależnienie irlandzkiego rynku pracy od korporacji i konsorcjów zagranicznych rośnie, więc rośnie też zagrożenie dla kraju, który w pewnym momencie swojego istnienia może nadmiernie uzależnić się od inwestycji z państw trzecich.

Temu można zaradzić, co powtarzam od lat, więc po pierwsze potrzebna jest dywersyfikacja przedsiębiorstw, które inwestują i tworzą zatrudnienie na wyspie, czyli zachęcenie inwestorów spoza Ameryki Północnej. Zabezpieczy to Irlandię przed wpływem działań ze strony największych firm, a jednocześnie, o ile kraj nie chce odejść od tego rodzaju modelu gospodarczego, dawać będzie możliwości ekonomiczne na całym świecie.

Irlandia jest obecnie trochę między młotem a kowadłem, bo o ile się orientuję, a informacje pochodzą ze źródeł parlamentarnych, kraj chciałby się otworzyć szerzej na rynki azjatyckie, ale w pewien sposób blokuje to Unia Europejska. Chodzi o wojnę handlową na styku UE – Chiny, co jest wyraźnym wskazaniem dla Irlandii, że z Państwem Środka może współpracować, ale w ograniczonym zakresie.

Do tego moją nieustającą opinią jest, że Irlandia w końcu powinna się wyzwolić z okowów państwa uzależnionego, obecnie gospodarczo od innych, więc postawić na własną ścieżkę ekonomiczną i rozwijanie rodzimych przedsiębiorstw. Do tego jednak daleko, bo niektórzy z polityków przyjmują te słowa za herezję, więc wolą biernie przyglądać się sytuacji, niż zacząć działać, co uznaję za swoisty syndrom życia pod zaborem. Można to też nazwać sytuacją zakładnika lub nawet więźnia we własnym kraju, co wcale nie jest dalekie od rzeczywistości.

Bogdan Feręc

 Źr. Independent

Image by mhouge from Pixabay

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
Reklama
Reklama
Reklama
Exit mobile version