Komunikacja leży na całej linii

Większość mieszkańców kraju, którzy z różnych powodów dojeżdżają do pracy, szkół i na uczelnie twierdzi, że w ich miastach komunikacja miejska działa bardzo źle, a i nie doczekała się do tej pory inwestycji, jakie skierowano do Dublina.

To oczywiście część problemów komunikacyjnych miast, które nie leżą w najbliższej okolicy miasta stołecznego, bo dodaje się, że ogólnie rzecz ujmując transport publiczny poza Dublinem działa tragicznie, czyli brakuje też pociągów podmiejskich oraz autobusów wożących ludzi do nieodległych miejscowości. Do tego wszystkiego sieć połączeń międzymiastowych, nie jest tą, której życzyliby sobie mieszkańcy Cork, Galway, Sligo i innych miast, o czym zaczęli mówić również politycy.

Wykorzystując kampanię wyborczą, ugrupowania opozycyjne zarzucają dwóm partiom, od lat dzierżącym władzę, brak zaangażowania w rozwiązywanie problemów komunikacyjnych w metropoliach poza Dublinem, niedoinwestowanie miast w zakresie rozwoju transportu publicznego, dokładając do tego permanentne zakorkowanie ulic.

Z tym akurat walczyć chciał były polityk, choć formalnie dopiero za kilka dni Eamon Ryan, ale on miał pomysł, żeby właściwie zakazać wjazdu do miast samochodom prywatnym i postawić na niedorozwinięty transport publiczny.

Aktualnie jedna z gorszych sytuacji pod względem komunikacyjnym panuje w Galway, gdzie poruszanie się po mieście jest bardziej niż czasochłonne, a i podróże zamiejscowe trzeba bardzo dokładnie zaplanować. Chodzi tu o ilość połączeń kolejowych i autobusowych, a jeżeli pominąć te z Dublinem, cała reszta słabo wygląda na rozkładach jazdy.

Wielu mieszkańców Galway twierdzi, że po tym mieście, nie da się już normalnie poruszać, a podróż z jednego końca miasta na drugi, jaką można było odbyć jeszcze kilka lat temu w czasie około 25 minut, zajmuje niekiedy ponad 2 godziny.

Podobnie mówią mieszkańcy innych większych i mniejszych miast, ale od lat nic się w tej kwestii nie dzieje, więc słychać tylko obietnice, iż stawia się na transport publiczny, ten rozwija, ale to wyłącznie słowa. Władze miejskie i krajowe, nie mają pomysłu, jak zlikwidować korki na ulicach, a przynajmniej odczuwalnie je zmniejszyć, więc podsuwają mieszkańcom pod oczy jakieś pojedyncze uruchamianie nowych połączeń, które i tak w konsekwencji dotyczą Dublina, bo do niego prowadzą.

Zmęczenie mieszkańców kraju wszechobecną niemocą komunikacyjną jest już bardzo duże, trafiło na plakaty kampanii wyborczej, ale i tu trzeba powiedzieć, że żadne z ugrupowań nie podaje recepty, jak pozbyć się korków i udrożnić ulice. Mówi się natomiast bardziej niż ogólnikowo, że pojawią się szerokie inwestycje w transport publiczny, że ten będzie działał sprawnie i bez opóźnień, a i rozwijana ma być sieć połączeń.

Te bardziej niż nieprecyzyjne zapowiedzi, nie powinny być jednak oceniane w żaden sposób pozytywnie, bo nie są i nie będą panaceum na problemy miast.

*

Od dawna mówię, że jest sposób na zakropkowane miasta, a obecnie zmieniłem nieco koncepcję komunikacyjną. Przede wszystkim nadałbym pierwszeństwo jazdy dla autobusów miejskich, a wszędzie tam, gdzie jest to możliwe, stworzyłbym pasy dla autobusów, a wraz z tym dopiero, zwiększył ilość kursów i ilość tras. Już kiedyś mówiłem o tym, że zniósłbym opłaty za przejazd komunikacją miejską, ale nie całą publiczną, aby przekonać do niej największą możliwą ilość osób.

Później opłaty za przejazd mogłyby stopniowo powracać, ale to wciąż musiałby być tani i sprawny transport miejski.

Innego sposobu nie ma, o ile nie brać pod uwagę słów schodzącego ze sceny ministra transportu, że zakazać trzeba samochodom prywatnym wstępu do miast.

Bogdan Feręc

Źr. Independent

Fot. CC BY-SA 4.0 Ridiculopathy

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
ZNAJDŹ NAS:
Najlepsze miejsca do
Wygra ten, kto znies