Kryzysu zakwaterowania w Irlandii nie da się przezwyciężyć, jeżeli rządy, bo nie tylko ten, nie zmienią podejścia do budowy domów, więc dostarczania znacznie większych ilości, choć to nie jedyny problem wyspy.
Wynika to z najnowszego badania firmy doradczej ds. nieruchomości Savills Ireland, a wyliczyła ona, że obecnie na jeden wybudowany w kraju dom, przypada 3,8 urodzenia. Stosunek urodzeń do ilości oddawanych do użytku nieruchomości wskazuje, że przy obecnym stanie budownictwa, za 20 lat Irlandia nadal zmagać się będzie z niedoborem mieszkań, a kryzys może być nawet głębszy, niż obserwowany obecnie.
Jeżeli jednak przyjrzeć się takim samym badaniom na świcie, w większości państw występują podobne problemy, ale najgorszy wynik osiągnęła Irlandia, wyprzedzając Hiszpanię o 14%, gdzie na jeden wybudowany dom przypada 3,4 noworodka. W ujęciu światowym jeden z najwyższych współczynników budowy domów do urodzin znajdziemy także w Kanadzie, gdzie również występują problemy w mieszkalnictwie, ale tam ów wskaźnik wynosi 2,9.
Analiza w ujęciu globalnym dotyczyła dłuższego okresu i pod uwagę wzięto dane z lat 2015-2023.
Możemy przyjrzeć się również danym z Wielkiej Brytanii, a wówczas okaże się, że w Irlandii wskaźnik, o którym mowa, o 80% przewyższa brytyjski, czyli na jeden dom na sąsiedniej wyspie, przypada 2,1 urodzin. W Australii, która wybuduje jeden dom, przypadał on będzie na 1,9 noworodka, a gdyby dalej iść w tej jakże źle wyglądającej dla Irlandii wyliczance, dotrze się do USA i za oceanem jeden nowy dom podzielić trzeba na 1,5 urodzenia.
Na tym tle sytuacja wręcz idealnie wygląda w Niemczech, gdyż tam właściwie mamy do czynienia z niedoborem urodzeń, albowiem na jeden dom przypada 0,9 nowego człowieka.
W ocenie Savills Ireland jednym z problemów wywołujących stałe niedobory mieszkań jest właśnie wzrost populacji, na co kraj, ani jego system planowania budowlanego nie jest przygotowany. Hiszpania, która jest tuż za Irlandią, ma natomiast inny problem, bo w niej chodzi o zamożność obywateli, więc nawet zwiększenie ilości budowanych mieszkań, nie rozwiąże całej sytuacji, gdyż są one po prostu zbyt drogie, jak na możliwości mieszkańców tego kraju. Hiszpańska populacja podniosła się w latach 2015-2023 o 0,5%, a w Irlandii było to 1,5%, czyli podobnie, jak miało to miejsce w Kanadzie i Australii. Niemiecka populacja w tym samym okresie zwiększyła się o 0,3%.
W roku ubiegłym w Hiszpanii, która liczy sobie 48,6 miliona mieszkańców, do użytku oddano 90 000 mieszkań i ten cel tamtejszy rząd uważa za odpowiedni, a nawet wystarczający.
Dyrektor ds. badań w Savills John Ring powiedział:
– Chociaż prawdą jest, że wiele krajów na całym świecie zmaga się z niedoborami mieszkań, ważne jest, aby zdać sobie sprawę, że skala niedoboru w Irlandii jest na innym poziomie niż w innych krajach. Irlandia ma wyjątkowe czynniki napędowe – opóźniony naturalny boom demograficzny, wysoką migrację z powodu silnego wzrostu gospodarczego i problemy strukturalne wynikające z katastrofy Celtyckiego Tygrysa – co wyjaśnia, dlaczego Irlandia ma nie do pozazdroszczenia pozycję, mając najgorszy stosunek podaży do wzrostu populacji spośród analizowanych krajów. Obecnie staramy się utrzymać pozycję i uzasadnione jest bardziej agresywne podejście do promowania nowej podaży mieszkań w porównaniu z naszymi konkurentami.
W Irlandii chodzi też o kwestię stosunku ceny do możliwości nabywczych, a w latach 2015-2023 ich ceny podniosły się o 66%, jednak pensje tylko o 27%, więc rozbieżność jest na poziomie 39%. W innych państwach, co trzeba podkreślić, rozbieżności te są jeszcze większe, czyli Irlandia może być nawet zadowolona ze swojego wyniku, bo w Kanadzie wskaźnik rozbieżności ceny domu do zarobków wynosi 81%.
Co podkreślono w raporcie Savills, irlandzki wzrost cen nieruchomości powstrzymywany jest przez regulacje Banku Centralnego Irlandii, który w 2015 roku nałożył limity wysokości pożyczek hipotecznych, a to skutecznie ogranicza wzrosty cen domów. Sytuacja nieco zmieniła się w roku ubiegłym, kiedy BCI zadecydował, że pożyczka hipoteczna może wynosić 4,5-krotność dochodów, a nie, jak było wcześniej, 3,5-krotność.
Savills jest też zdania, że regulacje Banku Centralnego Irlandii, są też stabilizatorem cen na tutejszym rynku, więc dostosowane do możliwości gospodarczych, ale też chronią banki przed sytuacją, w której znalazły się w poprzednim kryzysowym cyklu. Niestety ceny domów i mieszkań w Irlandii bardzo mocno zaczęła wpływać też inflacja, więc jej wzrost podniósł ceny domów, co z kolei zamknęło możliwość zaciągnięcia kredytów wielu osobom mieszkającym na wyspie. Taka sytuacja przyczyniła się natomiast na zwiększenie presji na rynek najmu, bo niewiele osób z niego odchodzi, kupując własny dom, a w konsekwencji zwiększa się popyt na najem, co prowadzi do wzrostu cen również w tym segmencie rynku.
Bogdan Feręc
Źr. RTE/NewsTalk/Independent
Photo by Adele Morris on Unsplash