Auta z napędem elektrycznym oprócz niewątpliwych zalet, w mojej ocenie dwóch, większej ilości nie mają, więc znacznie częściej mówię o problemach.
Wpadło mi ostatnio w ręce MG4 z serii XPower, które do setki rozpędza się w 3,8 sekundy. Zaletą tego wozu, widoczną na pierwszy rzut oka jest kolor, ale i doskonały moment obrotowy, jaki silnik uzyskuje wraz z naciśnięciem pedału przyspieszenia. To jednak wszystko, co mogę powiedzieć o tym samochodzie dobrego, bo jak zwykle przy elektrykach, mam wiele zastrzeżeń.
Model, którym jeździłem, doskonale zachowuje się na drodze, a z przyspieszeniem z 60 do 100 kilometrów na godzinę nie ma najmniejszego problemu, ale po zaledwie kilkunastu minutach jazdy, a było to w deszczowy dzień, bateria ze 100% straciła ich osiemnaście.
W tajemnicy powiem, bo miałem być uważny na drodze, a że sprawdziłem osiągi „monstera”, jak zacząłem go nazywać, uznałem, iż z tymi bateriami producenci muszą coś zrobić, żeby auto o podwyższonych parametrach jazdy, nadawało się na dłuższe podróże, albo dla fana szybkiej jazdy.
Wymieniłem też opinie z jednym z mechaników z autoryzowanego serwisu w Sheils Motor Group w Galway, który ma dokładnie takie same odczucia, więc powiedział, że bateria jest dużym mankamentem tego samochodu.
Kiedy już zaczęliśmy pastwić się nad MG4 XPower, doszliśmy do przekonania, że tym wozem można jednak dojechać z Galway do Dublina i to bez specjalnych problemów, jednak należy zastosować nasze rozwiązanie.
Po pierwsze podróż należy bardzo dokładnie zaplanować, a sprawdzić, w jakiej porze dnia, i to jest bardzo ważne, rozpocząć podróż, bo światła trzeba wyłączyć. Chodzi też o to, aby nie ograniczały nas korki na ulicach. Dobrze będzie, aby przed taką podróżą sprawdzić, jak ustawiona jest sygnalizacja na skrzyżowaniach, więc wbić się w tzw. zieloną falę, której w Galway praktycznie nie uświadczysz.
Kiedy już jesteśmy na autostradzie, maksymalna prędkość samochodu nie powinna przekraczać 100 km/h, gdyż przy takiej zużycie prądu z akumulatorów jest optymalne.
Nie oznacza to jednak, że wówczas dojedziemy do Dublina na jednym ładowaniu, a przyjęliśmy, że to 220 kilometrów. Można ten rezultat jednak osiągnąć, ale tu też trzeba posłużyć się wskazaniami meteorologów.
Nie może to być dzień, w którym pada deszcz, bo wycieraczki samochodowe zużywają energię elektryczną, czyli skracają zasięg „monstera”. Nie może być zbyt ciepło, aby nie trzeba było włączać klimatyzacji, bo wtedy to i do Athlone się nie dojedzie. Nie ma prawa być zimno, co z kolei wskazuje, że ogrzewanie będzie potrzebne, by ręce na kierownicy nie drętwiały. Optymalną temperaturą będzie więc ok. 16 stopni Celsjusza, natomiast aura z niewielkim zachmurzeniem bez wiatru, o ile miałby wiać nam w oczy, czy tam przód samochodu. Pamiętajmy również, że nie wolno pod żadnym pozorem otwierać okien, gdyż niewiele, ale zwiększają opory powietrza, czyli wpływają na zasięg pojazdu.
Nie wolno też włączać radia, trzeba jednocześnie wygasić ekran z bezsensownymi informacjami, a jest on wielkości małego telewizora i co ciekawe, daje ciepło, szczególnie gdy pracuje w trybie jasnym.
Reasumując, jedzie się wówczas w metalowej puszce, która pozbawiona została wszelkich zamontowanych w niej udogodnień, ale dojedzie się do Dublina, co wynika ze zużycia energii, jednak wcześniej trzeba zarezerwować sobie stanowisko ładowania, i to tuż za tablicą „Dublin”, gdyż z dotarciem na O’Connell Street w centrum, może być kłopot.
W ocenie ogólnej samochód prowadzi się bardzo przyjemnie, chociaż wnętrze zostało prawie niezmienione i nie różni się specjalnie od poprzednich wersji tego modelu, a zasięg wg producenta to 377 kilometrów.
Czy kupiłbym taki samochód? Nie, ale tylko dlatego, że jest elektryczny. W wersji spalinowej z całą pewnością byłby faworytem, bo cena nie wydaje się wygórowana i lekko przekracza 42 000 €. Jako samochód miejski z całą pewnością się sprawdzi, ale po co w takim razie ta większa moc silnika?
Bogdan Feręc
Fot. Sheils Motor Group / MG