Do tej pory wydawało się, że człowiek, który zgubił drogę, może zapytać przypadkowo napotkaną osobę i otrzymać wskazówki, co pozwoli mu dotrzeć do celu swojej podróży, ale jak się okazuje, ta zasada nie dotyczy polityków, a w szczególności uczestników posiedzeń niższej izby parlamentu.
Ujawniono właśnie, iż instytucja zajmująca się kontrowersyjnym wydawaniem pieniędzy, czyli Zarząd Leinster House, ponownie poczynił wydatek z pieniędzy podatników, ale tym razem ograniczył koszty do 20 000 €, więc na szczęście nie szastał milionami. Jeżeli jednak przyjrzeć się kosztom i celowi, na jaki zmarnowano pieniądze, które do budżetu wpłacają osoby przynoszące wartość krajowi, nawet taka ilość gotówki wydaje się stratą.
Otóż Leinster House spożytkował tę państwową kasę na zakup i zamontowanie 6 tablic informacyjnych w budynkach rządowych, co może i nie byłoby niczym nadzwyczajnym, ale jest, gdyż chodzi o wyjaśnienie.
Elektroniczne tablice informacyjne zostały założone, aby nowi posłowie poruszający się korytarzami Leinster House mogli trafić do miejsca, gdzie chcą trafić. Żeby nie było, że te nowoczesne strzałki są obchodzeniem jakichś przepisów, są dwujęzyczne, co oznacza, iż można je odczytać zarówno po angielsku i jak akurat jakiś poseł włada, również po irlandzku.
*
To tak po ludzku, bez odrobiny nawet złośliwości, a ze zwykłej troski o kraj, w którym mieszkam i płacę podatki. Skoro jakaś posłanka, a nawet poseł, nie umie odnaleźć drogi do któregoś z biur w Leinster House, a może nawet do toalety, jakim cudem chce stanowić prawo w tym kraju? A może wystarczyło poprosić strażników więziennych, yyyyyyyy…, tych z Leinster House, aby zagubionym wskazali kierunek marszruty?
Nie, trzeba było rozrzucać się państwowymi pieniędzmi, bo skoro państwowe, to niczyje? Tak się myśli w Irlandii?
Bogdan Feręc
Źr. Independent
Image by Tim Mossholder from Pixabay