Irlandia – opowieść o mgle, piwie i lekko wkurzonych mewach

Irlandia nie jest państwem. To zjawisko atmosferyczno-literackie. Sen, który ktoś napisał piórem namoczonym w Guinnessie, podszeptany przez elfy i zredagowany przez mewy z problemami emocjonalnymi.

Przyjeżdżasz tam z myślą, że zobaczysz zieleń. Ale to, co dostajesz, to cały zestaw: zieleń, szarość, wiatr o osobowości ekstrawertycznej dmuchawy, i mewy, które wyglądają, jakby właśnie wyszły z psychiatryka dla bojowych ptaków. One nie krzyczą – one komentują. Głośno, wyraźnie i często w stylu:

No weź, znowu turyści. I znowu ryba z frytkami. Zero fantazji.

Tak, w Irlandii mewy mówią. Czasem po angielsku, czasem po gaelicku, czasem w jakimś staroirlandzkim dialekcie, którego nie rozumie już nikt – nawet one same. Ale są wygadane, sarkastyczne i mają własny klub dyskusyjny na dachach pubów w Galway, Limerick, Cork i Dublina.

A pod dachami tych pubów siedzą pijący potężne ilości whisky rdzenni poeci. Nie mylić ze zwykłymi pijakami, bo to ci, którzy po trzecim Jamesonie potrafią zacytować Yeatsa, a po czwartym płynnie przechodzą do opowieści o duchach, wojnach i nieudanych randkach z serialu Banshee. Siedzą w kącie, z brodą w kolorze torfu i oczyma, które widziały więcej mgły niż radar lotniczy.

Wiesz, synku… życie to jak kufel Guinnessa. Gorzka ciemność na początku, a potem pianka. A jak wypijesz do końca – to znowu kufel pusty.

Czasem w pubie pojawia się elf. Nie żeby się ukrywał. Po prostu w Irlandii nikogo to nie dziwi. Ma brokat na brwiach, skrzydła z liści i nałóg grania w darta z krasnoludem o imieniu Kevin. Mówi, że pracował kiedyś u Świętego Patryka jako „specjalista od mgieł i opóźnień pogodowych”, ale potem przeszedł na freelans.

Elfy to tutaj poważna sprawa. Nie te z plastiku z galerii handlowych. Te prawdziwe – z dziwnym poczuciem humoru, nadprzyrodzoną cierpliwością do turystów i słabością do whiskey. Podobno jeden z nich napisał hymn narodowy Irlandii, ale nie chciał się podpisać, bo stwierdził, że i tak wszyscy będą go śpiewać po pijaku.

A co do Klifów Moher – no cóż. Nikt nie wie, kto je tam postawił, ale elfy twierdzą, że to było tak…

Mewy miały zebranie, ziemia się znudziła i zrobiła efekt specjalny. W tle grała harfa, a wiatr miał nastrój artystyczny. Klify wyglądają jak koniec świata i trochę nim są, a trochę początkiem legendy, która dopiero się zaczyna, kiedy wiatr cię przewróci, a elf zaprosi na piwo. Bo Irlandia to nie kraj do zwiedzania – to miejsce, gdzie się zatracisz trochę przypadkiem, a trochę z przeznaczenia. Możesz przyjechać z planem podróży, ale już na lotnisku wszystko przejmie los, mewa i stara kobieta o imieniu Maura, która zna twoją babcię, chociaż nigdy się nie spotkały.

Jeśli kiedyś poczujesz, że świat jest zbyt normalny, zbyt przewidywalny, zbyt mało mglisty – przypomnij sobie Irlandię. Tam, gdzie piwo mówi prawdę, mewy rzucają opiniami, a elf w kącie baru układa haiku o tym, jak zgubił but w hrabstwie Donegal.

Bogdan Feręc

Photo by Joseph Corl on Unsplash

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
ZNAJDŹ NAS:
Przedświąteczne pr
Krzyk w tłumie, czy
"Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Privacy Overview

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.

"Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Privacy Overview

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.