Inteligentne liczniki. Czy pomogą obniżyć rachunki za prąd?
Żeby w ogóle zacząć mówić o tej sprawie, należy wyjaśnić dwa pojęcia, jakimi posługują się firmy energetyczne, by usankcjonować zmianę liczników na inteligentne.
Przede wszystkim inteligentny licznik pomiaru zużywanego prądu jest urządzeniem, które wyłącznie zlicza ilość pobranej przez użytkownika energii elektrycznej. Na tym jego rola się kończy i w grę nie wchodzi żadna inteligencja. Ta zaś, bo przecież do powszechnego użycia to pojęcie weszło już jakiś czas temu, nazwa inteligentny licznik takim, a jest wyłącznie nazwą i z inteligencją, choćby sztuczną nie ma najmniejszego związku. To wciąż urządzenie całkowicie martwe, bez możliwości podawania sugestii i nie ma żadnych oznak inteligencji, czego by o tym nie mówić.
Nieco inna jest natomiast zasada działania inteligentnego licznika, gdyż praktycznie w czasie rzeczywistym przesyła informacje o zużytej energii do zakładu, który tę dostarcza. Tu również nie można powiedzieć, że to zmyślna bestia, albowiem do komunikacji z działem fakturowania elektrowni łączy się przez internet. Zakłady energetyczne wmawiają w nas również, że inteligentne liczniki pomagają oszczędzać prąd, więc są tak inteligentne, że pokazują jego zużycie i na tej podstawie…
No właśnie, jak na tej podstawie mają mi pomóc w zmniejszeniu rachunków, skoro dokładnie to samo robiły te poprzedniej generacji? Nie były może aż tak naszpikowane elektroniką, nie przesyłały danych, a kręciły się i przesuwały cyfry na wskaźniku, więc również po ich analizie, można było wydedukować, że rano zużyłem 2 kW prądu, a wieczorem, o ile wcześniej spisałem licznik, tylko 1 kilowat. Te jednak nie były inteligentne, bo na stronie internetowej dostawcy prądu, nie mogłem sprawdzić aktualnego zużycia, a trzeba było pofatygować się do urządzenia i je samodzielnie odczytać. Różnica, że uuuuuuu.
Idźmy dalej, bo jest w tym wszystkim pewien pozytyw, a w mojej ocenie zaledwie jeden i chodzi tu o same rachunki. Te natomiast po wymianie licznika zmienią się o tyle, iż wyrażać będą rzeczywiste zużycie prądu, a nie domniemane, czyli posługując się słowami elektrowni szacunkowe. Na podstawie właśnie tych szacunków, tworzone były rachunki za prąd, by w kolejnych miesiącach spadały lub rosły, w zależności od faktycznego stanu staromodnego licznika.
Czy to jednak wpłynie w jakiś sposób na obniżenie rachunków? Czy przestaniemy włączać światło, kiedy zrobi się ciemno? Czy nie włączymy elektrycznego grzejnika, jak na zewnątrz będzie pięć stopni na plusie? Dlaczego nie? Bo inteligentny licznik nie zmieni absolutnie niczego, a nawet podniesie rachunek za prąd. Powód? Wcześniej spisanie licznika nie wiązało się dla nas z żadnymi kosztami, a teraz, trzeba będzie włączyć komputer, też na prąd, odpalić internet i dopiero wówczas na stronie klienta zakładu energetycznego dowiedzieć się, że prąd to jednak zużywamy. Odczytu można dokonać na inteligentnym liczniku drzewiej stosowaną metodą z użyciem gałek ocznych, ale nowoczesność w domu i zagrodzie raczej pchać nas będzie w całkiem inne, bo internetowe rejony.
Nie przekonuje mnie również twierdzenie firm energetycznych, iż nowoczesne liczniki pozwalać będą na kontrolę zużycia pobieranego prądu, gdyż rachunki będą dokładniejsze i będziemy wiedzieć, kiedy używamy go jakoby zbyt dużo. Bzdura i totalne pomylenie pojęć. Prądu używamy wtedy, gdy jest nam potrzebny, a nie z uwagi na wyższe lub niższe zużycie.
Jest jeszcze jedna sprawa, skrzętnie ukrywana przez firmy dostarczające prąd, bo zyskują one dosyć dużą kontrolę nad odbiorcami energii elektrycznej, a i pojawić się może zagrożenie dla naszej prywatności. Na podstawie zużycia energii w czasie rzeczywistym, dostawca będzie dokładnie wiedzieć, czy jesteśmy w domu, czy oglądamy telewizję, a może właśnie uruchomiliśmy pralkę, bo z typowego zużycia prądu, można ustalić, jakie urządzenie właśnie działa. Również cykle włączania pewnych urządzeń pokażą energetykom, co robimy w domu, więc ustalą, że pani Halinka właśnie odpaliła elektrycznego grilla, bo za chwilę przyjdą sąsiedzi. Ustalą to na podstawie wyłączenia niektórych urządzeń w sąsiednich domach i zwiększenia poboru mocy u rzeczonej już Halinki, więc i to będą wiedzieć.
Zakłady energetyczne ustalą też, kiedy udaliśmy się na urlop, bo o ile wyjedziemy całą rodziną, włączać się będzie tylko lodówka, czyli i tu mogą wysnuć wniosek, że „nikto nie je doma”.
Zachodzi również obawa, że nasze dane osobowe, a właściwie informacje o naszych domowych zwyczajach, trafią w nieodpowiednie ręce i stanie się tak za sprawą przesyłanych, przypomnę, że drogą internetową, danych o zużyciu prądu. O ile do takich dostaną się przestępcy, a nie jest to zadanie specjalnie skomplikowane, będą mogli ustalić, czy domownicy są w pracy, na urlopie, czy może kolejny raz udali się na weekendowy wypad za miasto.
Reasumując, pozytywów inteligentnych liczników widzę niewiele, za to całą masę zagrożeń, a i odrzucam w całej rozciągłości twierdzenia zakładów energetycznych, że w czymkolwiek te nam będą pomagać, w domyśle oszczędzać prąd i pieniądze. Nie i koniec.
Bogdan Feręc
Fot. CC BY-SA 2.0 Mirko Tobias Schäfer