Od tygodni powtarzam, że nie ma żadnych powodów do zadowolenia, a i nie ma też podstaw, aby poprawiały się nastroje społeczne, niezależnie od tego, w jakim kraju mieszkamy.
To jednak napotyka próżnię, która nijak się ma do rzeczywistości i ludzie cieszą się z publikowanych danych, jakimi karmią nas statystycy. Chodzi oczywiście o inflację, o której od dawna mówię, że jest jedynie mydleniem nam oczu, a ściśle rzecz ujmując tłumaczenia polityków, iż nie są w stanie zatrzymać wzrostów cen.
Otóż nie jest tak, jak wmawiają nam media sprzyjające gabinetom, że sytuacja zmierza do pozytywnego rozwiązania, a panaceum na to wszystko jest podnoszenie stóp procentowych przez Europejski Bank Centralny.
To on poniekąd wpływa na wzrosty cen, chociaż Bank twierdzi, iż działa w dobrej wierze, gdyż ograniczy implementowanie kredytów, powstrzyma zakupy, a rynek w reakcji zacznie odczuwać niedobory kupujących, co wymusi zatrzymanie lub obniżenie cen.
Czy to prawda?
Nie i miejmy tego świadomość. EBC chce inflacji, czyli docelowego wzrostu cen na poziomie 2% rocznie. To daje nam sygnał, że towary w sklepach będą drożeć, ale nie o 7, 9, czy 16 procent, a o 2%. Czy to może wpłynąć na obniżanie się cen? Wzrost o 2%, wciąż będzie wzrostem, co wyjaśni absolwent Uniwersytetu Łódzkiego i jednocześnie doktor nauk ekonomicznych Janusz Wdzięczak – prezes Polskiej Partii Piratów.
Bogdan Feręc