Site icon "Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Reklama
Reklama

Hedone „600 Lat Samotności” – powrót do źródeł melancholii i czasu. Bezapelacyjny polski album muzyczny roku 2024!!!

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Maciej Werk, lider zespołu, po trzech latach obiecanego milczenia, udowodnił, że nie tylko jest mistrzem w tworzeniu muzycznych światów, ale także potrafi zatrzymać czas, by zmusić nas do refleksji nad przemijaniem i samotnością. Choć zespół od zawsze przyciągał uwagę swoją eksperymentalną elektroniką, tym razem proponuje nam podróż przez ciemniejsze rejony dźwięków, pełną zarówno mroku, jak i momentów absolutnej ekstazy.

Hedone to zespół, który od początku lat 90. XX wieku niezmiennie wyznacza nowe kierunki na polskiej i europejskiej scenie muzycznej.

Po znakomitym „2020” powrócił z nowym zestawem piosenek zebranych pod pięknym i pachnącym wielką literaturą tytułem „600 Lat Samotności”.

Maciej Werk, lider zespołu, po trzech latach obiecanego milczenia, udowodnił, że nie tylko jest mistrzem w tworzeniu muzycznych światów, ale także potrafi zatrzymać czas, by zmusić nas do refleksji nad przemijaniem i samotnością. Choć zespół od zawsze przyciągał uwagę swoją eksperymentalną elektroniką, tym razem proponuje nam podróż przez ciemniejsze rejony dźwięków, pełną zarówno mroku, jak i momentów absolutnej ekstazy.

Krążkiem „600 lat samotności” reszcie polskich bandów i solistów Maciej Werk był łaskaw powiedzieć grzeczne, ale stanowcze muzyczne i metaforyczne: „Szach i mat, Panie i Panowie”

Tomasz Wybranowski

Tutaj do wysłuchania rozmowa z Maciejem Werkiem kilka dni po premierze albumu:

„600 lat samotności” to blisko czterdziestominutowa opowieść, w której industrialne brzmienia spotykają się z nowoczesną elektroniką, a wszystko to otoczone jest specyficzną aurą post-rockowej melancholii i oddechu gotyckości. „600 Lat Samotności” to – powtórzę się po raz setny któryś – projekt wyjątkowy, który nie tylko przyciąga uwagę nowatorskimi pomysłami, ale także głęboko porusza emocjonalnie. Maciej Werk i jego muzyczni przyjaciele dotykają strun uczuć, które za wszelką cenę chcemy od siebie oddalić: przemijanie, zmierzch życia, śmierć, gorzkie rozliczenia, lista grzechów zaniechania… i tak mógłbym brnąć w tej wyliczance.

Wydawnictwo Hedone „600 lat samotności”, album roku w opinii Radia Wnet, balansuje na sztuki, filozoficznego pasażu potoku myśli przetykanych wspomnieniami i dźwiękowego eksperymentu.

Album poprzedziły single – heroldowie jego premiery „W Mojej Głowie Ciągle Słowa” oraz znakomity „Czy Czujesz Czasem To, Co Często Czuję Ja?”. To one przepowiedziały mroczny, niemal hipnotyzujący charakter całego materiału.

Produkcja Marcina Borsa znakomicie wpisuje się w estetykę Hedone i zamysłu twórczego Macieja Werka. Te precyzyjnie skonstruowane przestrzenie, subtelne acz mroczne sample i przełamywanie ciszy nie tylko budują nastrój, ale też wprowadzają słuchacza w świat, gdzie znajdujemy w bólu pożegnania siebie. Tak dzieje się w tytułowym, piękno – cierpkim „600 lat samotności”.

Elektronika i klasyczne instrumenty rockowe, sample i soczysty perkusyjny rytm, poświata industrialnego świata i balladowość współistnieją tu w sposób, który nie pozwala oderwać się od tego, co dzieje się na całej płycie. A jest tam nut i słów rozsypanych w czasie ile trzeba. Maciek, jesteś mistrzem, Bracie!

Zmierzchowe transowe rytmy wybrzmiewają w „To Nie Boli”. Piosenki z naszyjnika najnowszej płyty Hedone nie pędzą, nie ścigają się by dobiec na szczyty, lecz wciągają w swoją czasoprzestrzeń niezwykle subtelnie i w sposób przemyślany. Hedone pokazuje, że owe poszumy i pobrzęki w muzyce we wnętrzu industrialnych komnat nie są czymś przypadkowym, ale świadomym wyborem, który pozwala stworzyć przestrzeń, w której po prostu trzeba się zgubić, by na nowo odkryć po pogodzeniu ze sobą i światem.

Gitary, choć nie wybuchają solowymi gitariadami, budują napięcie delikatnie, wprowadzając słuchacza w stany zmienne. Przykład takiej muzycznej sinusoidy jest piosenka „Nie Tak Miało Być”, gdzie gitarowe motywy dodają nieoczywistej głębi w której słowa wybrzmiewają dobitniej, pełniej i … bardziej bolą psyche. I jeszcze bas, pulsujący i niemal mroczny, w perfekcyjny sposób dopełnia atmosfery tej płyty, sprawiając, że całość nabiera wyrafinowanego, niemal filmowego charakteru. Oczywiście kina noir.

Jak zawsze wokale Macieja Werka, które od zawsze stanowi serce zespołu, zasługują na uwagę. Jego charakterystyczny, głęboki i zapdający w pamięć głos przeplata się z delikatniejszym damskim wokalem Izes i Patrycji, tworząc przestrzenną, niemal mistyczną atmosferę. Te głosy nie walczą o uwagę, lecz współistnieją z muzyką, a przede wszystkim z ważnymi słowami, które są esencją tego albumu.

Tytułowy „600 Lat Samotności” to kwintesencja tego, co najlepsze w tej płycie. Instrumentalne wprowadzenie z gitarą, a potem manipulacje wokalami tworzą wciągający trans. To kompozycja, która nie tylko porusza, ale również zmusza do refleksji. Właśnie w tym utworze najlepiej słychać, jak doskonale Maciej Werk potrafi łączyć formę muzyczną z głębią emocjonalną.

W licznych rozmowach z Maciejem Werkiem wyłania się obraz Artysty, który w swojej twórczości szuka przede wszystkim autentyczności i prostoty w przekazie. Znając Macka ponad 30 lat powiem, że nic się nie zmienił. Wciąż stawia na szczerość emocjonalną i słuchanie świata (nie tylko płyt) sercem.

„600 lat samotności”, mimo że meandruje w przestrzeni niby kometa wokół tematów takich jak samotność, przemijanie i śmierć, jest nade wszystką pobudką i próbą konfrontacji z wewnętrznymi doświadczeniami i przeżyciami. Maciek Werk porusza kwestie związane z samotnością, ale wskazując jednocześnie, że choć żyjemy w erze cyfrowych połączeń, to rzeczywiście możemy czuć się bardziej od siebie oddaleni, bo te „wirtualne więzi” nie zastąpią prawdziwego, osobistego kontaktu.

Same teksty Maćka są wynikiem Jego osobistych przeżyć –  straty ukochanej Mamy i nie stara się ani na moment przywdziewać maski nieczułości czy ukrywać emocji za poezją czy alegoriami. W rozmowie po premierze albumu powiedział mi, że pisanie tekstów na płytę było terapią, bolesną, ale potrzebną.

Album zyskał szczególną wartość dzięki decyzji o napisaniu wszystkich tekstów po polsku. Utwory tytułowy, „Już wszystko wolno” czy  „Czy czujesz czasem to, co często czuję ja?”  pełne są melancholii i motyli refleksji o przemijaniu, samotności i poszukiwaniach sensu istnienia.

Natomiast najprawdziwszą znakomitością jest finał albumu! Nagranie „Czy Czujesz Czasem To, Co Teraz Czuję Ja?” to mistyczny dotyk teatru rapsodycznego z muzyką.

To mistrzowska melorecytacja zjawiskowej Patrycji Krzyczman na tle minimalistycznej produkcji. To artystyczne credo, niezwykłe przesłanie, które stawia pytania łatwe i proste, ale … bez łatwych odpowiedzi.

Z każdym kolejnym przesłuchaniem odkrywam nowe niuanse i poziomy tej płyty – zarówno w brzmieniu, jak i w tekstach. To dzieło, które łączy w sobie post-rockową melancholię z nowoczesnym podejściem do elektroniki, tworząc niezwykłą opowieść o samotności, poszukiwaniach sensu życia i dobrym godzeniu się ze sobą Człowieka świadomych swoich ułomności i czasu, który nigdy nie zwolni. To prawdziwe wielkie muzyczne dzieło! Amen!

Tomasz Wybranowski


„600 lat samotności” ukazało się się na CD i LP nakładem wydawnictwa New Sun (najmniejszej dywizji GAD Records). Album możesz zakupić tutaj: voiceshop.pl/pl/producer/NEW-SUN/948

1. Nie wiem jak jest
2. Już wszystko wolno
3. Nie tak miało być
4. To nie boli
5. Czy czujesz czasem to, co często czuję ja?
6. W mojej głowie ciągle słowa
7. Na krótko to wszystko ma sens
8. 600 lat samotności
9. Czy czujesz czasem to, co teraz czuję ja?

W rolach głównych: Maciej Werk (voc, g, acg, b, synth, p), Izabella Izes Swicka (voc), Patrycja Krzyczman (voc), Marcin Bors (g, b, synth),
Tomek Mechu Wojciechowski (g, b), Wojciech Król (voc, synth, bg, g) i Łukasz Klaus (dr) a także gościnnie Paweł Samokhin, Łukasz Lach i Maciej Staniecki.

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
Reklama
Reklama
Reklama
Exit mobile version