Gdyby Stany porozumiały się z Chinami
Coraz częściej widać sygnały, jakie przyszła administracja USA wysyła do Pekinu, a to może oznaczać nowy podział terytorialny we wschodniej części Europy, a konkretnie Ukrainy, która straci więcej, niż obecnie zajmuje jej terytorium Rosja.
Dywagując, bo pewności mieć nie mogę, spawa, rozgrywa się już teraz pomiędzy dwoma państwami, więc właśnie Chińską Republiką Ludową a Stanami Zjednoczonymi Ameryki Północnej. W równym stopniu Chinom, jak i USA zależy, aby stać się lub pozostać rozgrywającymi całego globu, choć oba kraje stawiają na nieco inne kwestie. Może to wskazywać, że porozumienie jest możliwe, gdyż interesy stają się rozbieżne już w podstawach.
Stanom zależało i zależy do tej pory, aby mieć swobodny i pełny dostęp do węglowodorów, gdyż pozwala to zarabiać na petrodolarze, więc z obrotu tą walutą rozliczeniową mają potężne wpływy. Handel również jest ważny, ale ten napędza się sam, więc Trump może w pewnym momencie odpuścić z obniżaniem podatków, aby amerykańskie koncerny działały w obecnej formule, ale oddawały nieco więcej pieniędzy do Departamentu Skarbu USA.
Chiny produkcją stoją i tę chcą rozwijać, co zapewnia im zaangażowanie potężnych ilości rąk do pracy, więc paliwa kopalne są im potrzebne, ale wyłącznie do podtrzymywania funkcjonowania swojej gospodarki. Tym samym, nacisk kładziony jest w Państwie Środka na wytwórczość i sprzedaż dóbr, co w konsekwencji może zakończyć się porozumieniem z USA.
Jakim? Ukraińskim. Przyjmijmy scenariusz, w którym Rosja, żeby zamknąć jej paszczę, otrzymuje tereny położone po prawej stronie od Dniepru, więc Putin chwali się, że wyrzucił neonazistów z terytorium zamieszkiwanego przez ludność rosyjskojęzyczną. Tu jednak sprawa się nie kończy, bo przecież USA coś z tego muszą mieć, więc porozumienie z Chinami obejmuje przejęcie przez Stany terenów roponośnych i złóż gazu ziemnego, a do tego terenów z pierwiastkami ziem rzadkich, czym dzielą się z Chinami.
Co na tym zyskają Chińczycy? Oni chcą zrealizować odłożony plan budowy „Lądowego Jedwabnego Szlaku”, a to pomysł, który już dawno jest realizowany, jednak blokowany był przez Unię Europejską i kraje Europy Wschodniej. Jednak. O ile Waszyngton porozumie się z Pekinem, uzyskają zgodę Indii i krajów arabskich, nic nie będzie stało na przeszkodzie, aby uruchomić szybką kolej z Chin przez Ukrainę aż do Polski, a konkretnie do Łodzi. To właśnie w tym mieście, kończyć się ma „Jedwabny Lądowy Szlak”, a Chiny zyskać dostęp lądowy do Europy, którą opanują w stopniu wysokim.
Nie można jednak zapominać, że w grze wciąż pozostaje Rosja, a z tą albo trzeba będzie współpracować, albo ją zneutralizować. Dla Stanów, jeżeli przejmą tereny roponośne na Ukrainie i Morzu Czarnym otworzy się możliwość bezpośredniego przesyłania węglowodorów do Unii Europejskiej, więc zablokują w ten sposób przesył z Federacji Rosyjskiej. Tym samym Rosja pozostanie z tym, co ma obecnie, czyli ze szczątkową sprzedażą ropy i gazu do UE.
Chiny, gdy uruchomią szybką kolej do Europy, ograniczą w ten sposób podróże morskie na Stary Kontynent, a to oznacza również rozwinięcie dróg morskich na innych kierunkach. Koncentrować się jednak będą na Europie, by tę wyzuć z resztek przemysłu i uzależnić od siebie ponad miarę.
Ale tu cały czas należy pamiętać o Rosji, z którą Chińczycy teraz współpracują, choć może tak być tylko do pewnego momentu. Gdy Pekin zadomowi się już w Europie, Rosja nie będzie mu potrzebna, więc może zakończyć kooperację na obecnym poziomie i czerpać ze współpracy z USA.
Tym samym Federacja Rosyjska stopniowo zacznie podupadać ekonomicznie i może stać się na tyle słabym graczem, że nie będzie zagrożeniem ani dla USA, ani też dla Chin, a nawet Unii Europejskiej.
Czy taki jest plan? Nie wiem, ale to jeden z możliwych scenariuszy, aby zmieniony porządek świata, najmniej wpłynął na USA i dał Chinom wyjść na otwarte wody światowej ekonomii.
Bogdan Feręc
Photo by Matt Briney on Unsplash