Gastronomiczny pogrom
Sektor restauracji, kawiarni i innych przedsiębiorstw spożywczych przeżywa swoje sądne dni, a te spowodowane są kilkoma nakładającymi się na siebie czynnikami.
Jak informuje Irlandzkie Stowarzyszenie Restauratorów (RAI), tylko w lutym zamknięto na stałe 71 przedsiębiorstw z sektora spożywczego, w tym te, które do niedawna miały ugruntowaną pozycję na rynku. Problem stanowią wysokie podatki, więc podniesiony z 9 do 13,5% VAT na usługi restauracyjne, ale i wysokie koszty utrzymania, nie wyłączając z tego cen nośników energii, opłat licencyjnych, ubezpieczeń oraz rosnących pensji pracowników. Dodatkowo na sektor restauracji, kawiarni i pubów wpływa mniejsza ilość konsumentów, co przekłada się na dochody firm.
Jakby tego było mało, producenci dostarczający produkty do pubów, restauracji i kawiarni, podnoszą ceny, więc i detaliści zmuszeni są do ich uregulowania, proponując swoim klientom droższą kawę, piwo i jedzenie. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze brak wykwalifikowanej kadry, głównie szefów kuchni i sprawnego personelu kelnerskiego.
W połączeniu daje obraz zamierającego rynku gastronomicznego w Irlandii, a i staje się przyczynkiem do ogłaszania upadłości. Część właścicieli szeroko pojętych przedsiębiorstw gastronomicznych i spożywczych podejmuje próby ratowania swoich firm, jednak w 46 przypadkach od początku stycznia do końca marca nie udało się ich uratować, co skutkowało taką ilością bankructw.
RAI jest zdania, że ten rok wywoła w kraju tsunami upadłości, o czym mówiono już w roku ubiegłym, a aktualne dane wydają się potwierdzać wcześniejsze opinie Stowarzyszenia.
Podobnie złą sytuację w branży hotelarsko-restauracyjnej pokazuje raport firmy audytorskiej PwC, który wykazał, iż w pierwszym kwartale tego roku upadłości w sektorze wzrosły o 142% w porównaniu do analogicznego okresu roku ubiegłego.
Za chwilę możemy mieć kolejną falę zamknięć, a nawet upadłości w branży, gdyż 1 maja kończy się termin spłat długów odłożonych, co ma związek z zamrożeniem spłat zobowiązań wobec Skarbu Państwa, a taką możliwość wprowadzono w czasie pandemii. Część przedsiębiorstw sygnalizuje, iż nie będzie miała możliwości rozliczenia się z Revenue, więc prawdopodobnie popadnie w zadłużenie, chociaż będzie podejmować próby rozłożenia spłaty na system ratalny.
Niektórzy z restauratorów przyznają jednak, że raczej nie będą walczyć już o przetrwanie i ogłoszą upadłość. Wielu mówi również, iż w chwili, gdy sytuacja zrobi się dla ich firm niebezpieczna, więc zagrożenie upadłością zostanie zwiększone, zamkną swoje biznesy i przejdą w stan spoczynku zawodowego, gdyż osiągnęli już wiek emerytalny.
Sektor gastronomiczny dodaje, iż w kraju nie widać możliwości zakończenia kryzysu mieszkaniowego, więc problemem jest również utrzymanie pracowników w miejscu pracy, a i ze znalezieniem nowych, także jest spory kłopot. Brak mieszkań do wynajęcia stał się kolejnym powodem braku odpowiedniej ilości rąk do pracy, a i koszty najmu blokują napływ nowej siły roboczej. Najgorzej sytuacja wygląda pod względem pracowniczym w miejscowościach turystycznych, gdzie przed sezonem brakuje setek pracowników, co z kolei jest wskazaniem, że sektor gastronomiczny i turystyczny będzie niewydolny pod tym względem i nie będzie w stanie zaproponować usług wszystkim chętnym.
Będzie to też problem dla kraju, który tracić będzie na wpływach podatkowych, albowiem wraz z zamykaniem się firm i ich innymi problemami, zmniejszą się kwoty odprowadzanych podatków.
Rozwiązaniem, które może stać się ratunkiem dla wielu przedsiębiorstw z sektora spożywczego, może być ponowne obniżenie podatku VAT do 9%, a i kolejne przedłużenie okresu spłat zadłużenia wobec Revenue. Rząd jednak nie chce kolejny raz wydłużać tego okresu, jak i zapowiedział, iż VAT na usługi gastronomiczne i hotelarskie pozostanie w wysokości 13,5%.
Bogdan Feręc
Źr. Independent
Photo by Jason Leung on Unsplash