Ferrari jako lider światowego luksusu walczy o większe zyski

Ferrari zadebiutowała na giełdzie przed ośmiu laty, od tego czasu kurs akcji wzrósł o niemal 900% Jednak najnowszymi wynikami inwestorzy są rozczarowani. W wyścigu o wyższe zyski ma pomóc najlepszy kierowca świata.

Ferrari dostarczy zawsze o jeden samochód mniej, niż wymaga tego rynek. To słowa Enzo Ferrari, założyciela włoskiej firmy sportowych samochodów, która właśnie opublikowała wyniki finansowe za I kwartał 2024 roku. Te zostały przyjęte raczej chłodno, co spotkało się z wyprzedażą akcji po publikacji. Jednak jednocześnie spadki Ferrari na giełdzie mają miejsca z okolic historycznych szczytów cenowych.

– Ferrari wygenerowało przychód na poziomie 1,58 mld euro, co stanowi wzrost na poziomie 10,5% r/r, przy oczekiwaniu na poziomie 1,55 mld euro – mówi w rozmowie z MarketNews24 Michał Stajniak, ekspert XTB. – Jednocześnie zysk na akcję wyniósł 1,95 euro, przy oczekiwaniu na poziomie 1,85 euro oraz przy 1,62 euro w zeszłym roku.

Spółka pokazała jednak lekko rozczarowujące prognozy na cały bieżący rok, wskazując na zysk na akcje na poziomie 7,5 euro przy oczekiwaniu na poziomie 7,77 euro. Przychody mają z kolei sięgnąć w sumie 6,4 mld euro przy oczekiwaniu na poziomie 6,5 mld euro. Nieco niższe oczekiwania ze strony firmy niż prognozy rynku mogą teoretycznie sugerować przewartościowanie w cenie akcji na giełdzie. 

Co ciekawe, wyższa sprzedaż została wygenerowana przy niewielkiej zmianie w dostawach, względem zeszłego roku na poziomie 3 560 samochodów. Wzrost dostaw zaliczył rynek europejski i amerykański, natomiast spadki dotyczyły głównie Chin oraz reszty rynku azjatyckiego, który stanowi jedynie 10% całego rynku Ferrari. Jednak wzrost wyników finansowych przy spadku dostaw, to efekt siły marki i rosnących cen, które nie mają dużego znaczenia dla odbiorców, którzy czekają już latami na dostawy swoich wymarzonych samochodów. 

Unikalny model biznesowy marki zapewnia jej ogromną siłę cenową i plasuje spółkę w ścisłej czołówce europejskiego rynku dóbr luksusowych. Dzieje się tak z kilku powodów. Po pierwsze “przeciętne” Ferrari kosztuje blisko cztery razy więcej niż standardowe Porsche, co powoduje, że na samochody tej marki mogą sobie pozwolić tylko najbogatsi. W ten sposób sprzedaż samochodów tej marki odporna jest na zawirowania gospodarcze występujące na świecie. Co więcej, wśród najbardziej rozpoznawalnych marek samochodowych takich jak Lamborghini, McLaren czy wcześniej wspomniane Porsche, to właśnie firma Enzo Ferrari utrzymuje największe marże operacyjne na rynku.

Poprzez ograniczenie podaży, wyceny pojazdów Ferrari pozostają na wysokim poziomie, co wraz z bogaceniem się społeczeństwa powoduje, że popyt na dotychczasowe modele jest na tyle duży, że samochody te mogą nawet nabierać wartości na rynku wtórnym. 

Ferrari to nie tylko sportowe i luksusowe samochody. To zespół sportowy startujący w wielu kategoriach, w tym najważniejszej – Formule 1. O wyścigowym duchu marki świadczy również sam giełdowy ticker “RACE”, a sama spółka notowana jest na giełdzie w Mediolanie oraz Nowym Jorku. Ferrari swój ostatni tytuł w kategorii kierowców wywalczył w 2007 r., natomiast konstruktorów w 2008 r.

To może się jednak zmienić wraz z dołączeniem do zespołu jednego z najbardziej utytułowanych kierowców na świecie – Lewisa Hamiltona. Jeśli ten zdołałby podnieść Ferrari z pozycji goniącego do pozycji wygranego, popyt na samochody Ferrari prawdopodobnie zwiększyłby się jeszcze mocniej. W ostatnim czasie spekuluje się również o możliwości dołączenia do zespołu, najbardziej znanego projektanta samochodów F1, Adriana Neweya, który tuż przed kolejnym sezonem odchodzi z obecnie dominującego Red Bulla. Czy Hamilton i Newey poprowadzą Ferrari do zwycięstwa, nie tylko na torze, ale również na giełdzie?

– Akcje Ferrari zdrożały w tym roku o ok. 30%, jednak po publikacji wyników obserwujemy nawet 6% spadki i notowania na poziomie 373 euro za akcję, a więc najniżej od 22 lutego – komentuje ekspert XTB.

Warto zauważyć, że marazm w notowaniach spółki był widoczny już wcześniej, ale po pojawieniu się informacji o Hamiltonie w Ferrari od 2025 roku, akcje spółki zyskały 1 lutego niemal 10%. 

Od debiutu w 2016 roku akcje spółki zyskały niemal 900%. Czy to oznacza, że akcje są teraz drogie? Spółka chwali się zwiększaniem przychodów z roku na rok, ale względem zysków spółka może wydawać się relatywnie droga. Wskaźnik ceny do zysku to 52,9, natomiast ceny do prognozowanych zysków to 47,7. Okazuje się, że akcje spółki mogą wydawać się teraz drogie względem prognozowanych zysków, co może sugerować wykupienie walorów Ferrari w średnim terminie. Jeśli spółka będzie chciała utrzymać swoją pozycję na giełdzie, musi zwiększyć marżowość, choć tak jak wskazano i tak jest rekordowa wśród spółek samochodowych, w szczególności tych luksusowych. Czy w tym pomoże Lewis Hamilton? To pokaże nam przyszły sezon 2025. 

– Dzięki kontraktowi z Hamiltonem Ferrari może odnieść więcej zwycięstw na torach Formuły 1, dzięki temu powinien zwiększyć się popyt na te luksusowe samochody, a większych przychodów ze sprzedaży oczekują właśnie inwestorzy – wyjaśnia M.Stajniak z XTB.

marketnews24.pl

Photo by Brandon Atchison on Unsplash

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
ZNAJDŹ NAS:
Krzysztof Szczucki:
Felieton sobotni Jan