Site icon "Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Reklama
Reklama

Felieton sobotni Jana A. Kowalskiego: Najsilniejsze państwo świata za pożyczone pieniądze – recepta Prawa i Sprawiedliwości

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Najpierw rząd wyprowadził dług poza budżet, do funduszy celowych, będących poza kontrolą parlamentu i działaniem ustawy o nadmiernym zadłużaniu. Teraz PiS zmieni ustawę, bo … wojna. Będziemy mieli silną armię i państwo na kredyt

Dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane – głosi stare przysłowie. Przychodzi mi na myśl, gdy śledzę kolejne „ambitne” zapowiedzi polityków Prawa i Sprawiedliwości. 

Zasada jest jedna: określamy potrzebę państwową lub społeczną, a potem szukamy pieniędzy na jej zrealizowanie. Objawił nam ją wiele lat temu sam prezes Kaczyński. Wyznał, że podejrzewał prawie ze 100% pewnością, że pieniądze na 500+ się znajdą. Co podbiła premier Szydło słynnym „wystarczy nie kraść” w roku 2017. 

Przejmując władzę, po 8 latach Patologii Obywatelskiej, zasada domniemania i przekonania, że pieniądze są i wystarczy nie kraść, były wystarczające. Wystarczające na pierwszą kadencję.

Gdy już wszystko uszczelniono, a ambicje nie wygasły, Prawo i Sprawiedliwość wynalazło nowy sposób – nakręcanie spirali długu – co przełożyło się na inflację i dodatkowe wpływy do budżetu państwa. Ale to za mało na ambitne potrzeby. Zatem  wyprowadzono dług poza budżet, do funduszy celowych, będących poza kontrolą parlamentu i działaniem ustawy o nadmiernym zadłużaniu. 

Teraz jeszcze zmienimy ustawę, bo jest wojna. I będziemy mieli nie tylko 800+, 13-ki, 14-ki, autostrady i największą armię świata za pożyczone pieniądze. Będziemy mieli silne państwo … za pożyczone pieniądze. 

Czy to jest możliwe? Nie wiem. Będzie to jednak pierwszy taki przypadek w dziejach ludzkości, swoisty rekord Guinnessa. 

Dziś jednak miałem pójść nieco innym tropem, tym sprzed tygodnia. Zatem wróćmy do niego, do przyrostu zatrudnienia emerytów o 250 tysięcy, o 45%, co nastąpiło w wyniku jednej zmiany przepisu.

 Z całej serii niekorzystnych zmian demograficznych, jakie wydarzyły się w trakcie obu kadencji PiS (przyrost emerytów o 2 mln na przykład), jest to zmiana najdonioślejsza. Wcale nie żartuję. Po co emeryt ma umierać przed telewizorem, zastraszany kolejną epidemią lub wojną, skoro może pracować. Wnuków, którymi mógłby się zająć, przecież nie ma. 

Skoro zmiana prawa wystarczyła, żeby wyrwać emeryta sprzed telewizora, to spróbujmy ją upowszechnić i zmienić najbardziej wstydliwy polski wskaźnik – wskaźnik zatrudnienia.  56% – tyle wynosi od wielu lat i ani drgnie. Oczywiście, chwilowo możemy wyciągnąć z kapelusza Ukraińców, jak to zrobił ostatnio premier Morawiecki, ale to samookłamywanie. 12,5 mln Polaków w wieku produkcyjnym nie pracuje i nie ma zamiaru pracować. 

Ja, Jan Kowalski, statystyczny Polak, mam dla Rządu rozwiązanie. Trzeba zmienić przepisy prawne:

  1. Obciążające pracę składką obowiązkowego ubezpieczenia.
  2. Obciążające nowego przedsiębiorcę tą składką (dla uproszczenia ZUS)

Zacznijmy od 2. Człowiek ryzykuje własnymi i pożyczonymi od rodziny pieniądze, jeszcze nic nie zarobił, a już musi płacić ZUS. A jak mu się nie uda? Nie zwalnia go to od płacenia składki, bieżącej i zaległej. W Niemczech, które Mateusz Morawiecki już prawie przegonił, nowy przedsiębiorca ma 2 lata na budowę biznesu. Przez ten czas nie płaci żadnych podatków i składek. W Anglii, do której uciekło ponad milion aktywnych zawodowo Polaków (wiem, zaraz wrócą😊), dopiero po wypracowaniu określonego dochodu zaczyna się płacić ubezpieczenie społeczne.

Proponuję, na wzór Anglii, wprowadzić jeden dla wszystkich przedsiębiorców przepis – zaczynają płacić ZUS dopiero po osiągnięciu dochodu 100 000 złotych.

Teraz zajmijmy się 1. Największym nieporozumieniem jest bezrefleksyjne powtarzanie, że polskie płace są 4- czy 3- krotnie niższe od niemieckich. Są takie dla firm zewnętrznych, korzystających z taniej polskiej pracy jako dźwigni dla osiągania niemieckich i europejskich dochodów. Traktują płacę brutto jako całościowy koszt i liczą na zwolnienia podatkowe ze strony państwa polskiego.

Dla polskich przedsiębiorców w Polsce obciążenie pracy zatrudnionego pracownika haraczem 48% jest zabójcze. Hamuje rozwój małej firmy, która nie musiałaby być jednoosobowa. Dla porównania, w Niemczech konstytucyjnie nie może przekroczyć 20%. W Anglii dla małych firm wynosi 12%. Zatrudniając wdowy i sieroty płaci się połowę tej składki (6%). Przed II WS i do 1952 roku w PRL wynosiło 16%. 

To jednak nie koniec obciążeń pracodawcy. Bo przecież pracownik może zachorować i ma prawo do urlopu. I tu pojawia się rzecz zadziwiająca z logicznego i moralnego punktu widzenia. Pomimo comiesięcznego, obowiązkowego ubezpieczenia pracownika, płacę także za jego urlop, 26 dni w ciągu roku (+ZUS), oraz za jego chorobę 33 dni (+ZUS) lub 14 dni (+ZUS), gdy przekroczy 50. rok życia. 

Mam nadzieję, że Rządowi spodoba się moja propozycja. Praca nie może być rozpatrywana w oderwaniu od osób, które ją potrafią zorganizować, od przedsiębiorców. Rozumiem, że nikt z Rządu nigdy nie był przedsiębiorcą i dlatego może mieć problem ze zrozumieniem istoty problemu. 

Zapewniam jednak, że zastosowanie powyższych wskazówek pomoże powtórzyć sukces na miarę emerycką. 45% zmiana w grupie 12,6 mln osób trwale niepracujących daje liczbę 6 mln. Większego impulsu dla rozwoju polskiej gospodarki i państwa nie potrafię sobie wyobrazić.

Jan Azja Kowalski

PS. To napisałem ja, 3-krotnie upadły (i powstały, stan aktualny) polski drobny przedsiębiorca. Jeden raz beneficjent państwowej pomocy de minimis, dzięki której 70 000 zaległości w ZUS mogłem spłacić w wysokości 135 000 złotych. Dziękuję😊

fot. Engin Akyurt from Pixabay

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
Reklama
Reklama
Reklama
Exit mobile version