Felieton sobotni Jana A. Kowalskiego: Mój dziadek pieniędzmi w piecu palił – taki był bogaty!
Usłyszałem te słowa od wnuka, od którego kupiłem piękny drewniany dom w Beskidzie Niskim. Zszokowała mnie ta przechwałka. Na dodatek piec nie był ładny. Kazałem go wyburzyć i zbudować od nowa, żeby wreszcie mógł wyglądać na stary.
Usłyszałem te słowa od wnuka (tegoż dziadka), od którego kupiłem piękny drewniany dom w Beskidzie Niskim. Trochę mnie ta dziwaczna przechwałka zszokowała. Na dodatek piec nie był ładny. Od razu kazałem go wyburzyć i zbudować nowy, wyglądający na stary. Taki, jaki powinien być od początku.
Palić w piecu pieniędzmi. Czy można być tak szalonym? Wyobraźnia podsuwała mi kolejne, coraz bardziej chore scenariusze. Wreszcie zwyciężył rozum i odbyte studia historyczne.
– A w którym roku dziadek palił pieniędzmi? – zapytałem.
– No, jakoś po wojnie – odpowiedział wnuk.
Uff, uspokoiłem się. Przypomniałem sobie, dlaczego dziadek niedouczonego historycznie wnuka palił pieniędzmi w piecu. To musiało mieć miejsce pod koniec roku 1950, po reformie walutowej przeprowadzonej w Polsce przez komunistów w ramach walki z kapitalistami i spekulantami. W bandycki sposób komuniści pozbawili wszystkich, mających niezależne od systemu oszczędności, co najmniej 60% majątku. Osoby mieszkające z dala od wielkich miast i punktów wymiany, starych pieniędzy na nowe, mogły stracić jeszcze więcej.
Też spalam w piecu nic nie warty papier. Tekst wnuka swojego dziadka przypomniał mi się przy okazji ostatnich energetyczno-grzewczych żartów przed nieuniknioną zimą.
Mam nadzieję, że nie będę palił w moim nowym piecu (identycznym jak stary) pieniędzmi. Chociaż … dziadek swojego wnuka też pewnie nie rozważał takiego scenariusza.
Podobnie jak inni „spekulanci i kułacy”, również puszczający swoje niezależne od systemu kapitały i oszczędności z dymem. Wtedy to był system komunistyczny. W roku 1989, hurra, wyzwoliliśmy się z niego. Chociaż w końcu lat 80-tych i na początku 90-tych jeszcze raz skasował nam nasze oszczędności.
Teraz system komunistyczny, posuwający się jak te obrzydliwe ślimaki bez skorupek, z zachodu na wschód, znowu nadchodzi. Znowu wielkim tego świata marzy się to samo – zdobycie pełnej władzy nad światem, nad wszystkimi ludźmi, nad każdym człowiekiem.
Komuniści musieli odebrać obywatelom swoich państw pieniądze, bo te czyniły ich niezależnymi od władzy. Od systemu. Człowiek niezależny ekonomicznie zawsze stanowi zagrożenie dla jego chorych uzurpacji. Dlatego wszyscy zaangażowani obecnie w budowę Nowego Wspaniałego Świata tak zawzięcie zwalczają gotówkę i niezależne od nich źródła kapitału. Pieniądz w obecnym, już trochę niedoskonałym kształcie, uniemożliwia im objęcie pełną kontrolą zwykłych ludzi. Dla kontroli wszystkich i wszystkiego muszą nam odebrać możliwość niezależnego od systemu (=siebie) kreowania pieniądza – miernika ludzkiej pracy, oszczędności i decydowania o sobie.
Decydując odgórnie o naszym dochodzie, w wykreowanym pieniądzu cyfrowym, władcy tego świata zyskają pełną władzę nad całym naszym życiem. I nad światem.
Jest jednak pewne ale. Doświadczeni przez pierwszy komunizm, ten teoretycznie doskonały system zniewolenia człowieka, wiemy, że to dążenie jest złudzeniem. Nie udał się nikomu system pełnej kontroli nad człowiekiem – dzieckiem bożym – i się nie uda. Właśnie z tego, Bożego powodu (patrz: wieża Babel).
Jak przeżyjemy kolejne doświadczenie, wydaje się nieuniknione, zależy w dużej mierze od nas samych. Od naszej postawy dziecka bożego przede wszystkim. Od tego jaka w wyniku tego będzie Polska – nasze państwo – również. Chyba właśnie o tym napiszę za tydzień.
Na koniec świetna informacja. Złota polska jesień raduje nasze oczy pięknymi barwami. Babie lato snuje białe nici. Nazbierałem kolejny plecak (przepraszam wszystkich grzybiarzy koszowych) prawdziwków.
Pan Bóg stworzył dla nas piękny świat. Nie dajmy sobie jego prawdziwego obrazu zepsuć szatańskim zwodzeniem brzydoty i zwątpienia.
Jan Azja Kowalski
Image by Jacques Uhlemann from Pixabay