Felieton sobotni Jana A. Kowalskiego: Hu hu ha, hu hu ha – wcale nie boję się zimy
Nie boję się nadchodzącej zimy i braku węgla. Przez przypadek. Pierwszy we wsi kupiłem drewno opałowe – zupełnie mokre. Teraz jest już suche i czeka, żeby się spalić i mnie ogrzać. Ale nie tak szybko, najpierw włączę piec gazowy.
Nie boję się zimy, tej najbliższej. Nie boję się trochę przez przypadek, a trochę z innej przyczyny, ale po kolei.
Przypadek wystąpił tuż po Nowym Roku. Pierwszy w mojej górskiej wsi kupiłem drewno opałowe. W dobrych pieniądzach. Całą wywrotkę. Kupiłem, bo skończyło mi się z poprzedniego roku i nie zdążyłem uzupełnić zapasów. Ludzie beztroscy tak czasem mają.
Drewno okazało się kompletnie mokre. Zatem nie do wykorzystania od razu. Oczywiście, że zamawiałem suche.
– Panie, nikt nie ma suchego – oznajmił tryumfująco dostawca.
Chcąc nie chcąc odpaliłem piec gazowy, trochę zły na siebie za rozrzutność (w starych cenach). I od razu ustawiłem temperaturę wnętrza na 19 stopni C. Na noc skręcam do 18-tu. A, że chałupa omszoną, to i rachunki wysokie nie wyszły (w nowych cenach). Czy Komisja Europejska przewiduje jakieś nagrody za tak wspaniałą postawę? 🙂
Pewnie się już domyślacie, co nastąpiło parę miesięcy później, czyli teraz. Drewno pięknie mi wyschło i aż się prosi o zapałkę. Ale, hola hola, nie tak szybko. Najpierw odpalę gaz, skoro na pewno nie zabraknie go w Polsce do stycznia. A dopiero później uruchomię zapas drewna. Do połowy maja wystarczy.
Martwić się tym, co będzie później – będzie lato, jak co roku – nie mam najmniejszego zamiaru. Od wielu lat moja troska o sprawy doczesne nie przekracza perspektywy sześciu miesięcy. I nie mam najmniejszego zamiaru tego zmieniać na starość.
Teraz czekam na zimę i na śnieg. Ponieważ biegam na nartach, to nie marznę. A jak już wrócę do chałupy po paru godzinach, to 19 stopni otula mnie ogromnym gorącem. Do tego gorąca herbata, czasem ze śliwowicą. Oba składniki zabezpieczyłem.
Żyć nie umierać…
czego i Wam życzę
Jan Azja Kowalski
PS. Za tydzień, jak już minie mi wakacyjny nastrój, zajmę się fenomenem naszego państwa nowego socjalizmu. Tym, że brakuje węgla, pomimo tego, że na nim śpimy.