Dlaczego mieszkanie w Wwie lub Krk kosztuje 16 000 zł za 1 m2, a w Gorlicach tylko 6 000? To wina systemu zarządzania Polską. Tam biją źródła, z których wypływają strumienie pieniędzy. A ludzie od zawsze wędrują za pieniędzmi.
Pięknie nam się zbiegły okoliczności. Gdy stawiałem tezę, że w naszym bożym państwie nawet mieszkania w Krakowie i Warszawie będą o połowę tańsze niż obecnie, nawet nie pomyślałem o nadciągających wyborach samorządowych. Tymczasem tło samorządowe, tej ustrojowej patologii zafundowanej nam przez profesora Regulskiego, Michała Kuleszę i sędziego Wacława Stępnia w ramach rządu AWS (Teraz K….My), jest wręcz niezbędne do zrozumienia problemu.
O patologii samorządowej, poza powyższym, napisałem jeszcze parę tekstów, np. taki:
Nie zamierzam kolejny raz się powtarzać. Dziś, w przeddzień kolejnych wyborów samorządowych, poruszę tylko tytułowe zagadnienie – drożyznę mieszkaniową w wielkich miastach. Odpowiem na pytanie nurtujące młodzież w Krk i Wwie (niekoniecznie chrześcijańską): dlaczego połowę swoich zarobków muszą wydawać na mieszkanie.
Odpowiedź jest prosta i znana od czasów starożytnych/średniowiecznych – ludzie podążają za pieniędzmi. Miasta rozwijają się w węzłach przepływu strumieni pieniędzy, a wielkie, tętniące życiem metropolie upadają, gdy strumienie zmieniają swój bieg.
Jaka jest tu analogia do obecnego systemu samorządowego (i państwowego) w Polsce? To obecne państwo, zaprojektowane przez ludzi Kiszczaka (Ubekistan jak je nazywał śp. Jerzy Darski), decyduje o zasysaniu wszelkich pieniędzy do Warszawy i innych wielkich miast. To centralizacja życia politycznego i społecznego w Polsce wpływa bezpośrednio na cenę mieszkań.
W tej chwili cena 1 m2 w wielkich miastach wynosi średnio 16 000 zł. W miastach powiatowych tymczasem tylko 6 000. Ceny materiałów budowlanych są takie same, a nawet w wielkich miastach trochę niższe. Nawet cena robocizny (rzeczywistej – kiedyś to wyjaśnię) jest podobna. Skąd zatem bierze się taka dysproporcja cenowa?
To ustrój państwa, poprzez kształt budżetu, ma wpływ decydujący. 80% wszystkich pieniędzy, zbieranych na terenie całego naszego państwa, trafia bezpośrednio do Centrali warszawskiej. A za nimi wędrują rzesze ludzi z terenu całej Polski. Bo ludzie zawsze wędrowali, wędrują i będą wędrować za pieniędzmi.
Wraz z podporządkowywaniem naszego państwa Brukseli i jej programem regionalizacji Europy, duże pieniądze trafiają do miast wojewódzkich, do urzędów marszałkowskich. Za nimi również wędrują tłumy … i działacze partyjni szczebla centralnego.
Gdyby, o czym marzę od lat, prawdziwa władza decydowania o naszych wspólnych środkach przesunęła się do naszego najbliższego otoczenia, do gmin, to wykształceni młodzi ludzie wracaliby do miejsc swojego urodzenia i dorastania. Po to, żeby tu robić kariery i mądrze zarządzać swoim życiem. Najczęściej mają tu przecież swoje zaplecze rodzinne i kawałek ziemi, na której mogą postawić swój dom, za mniej niż teraz kosztuje kawalerka w Warszawie lub Krakowie.
Pieniądze w 100% zbierane w gminie (a nadwyżki przekazywane do województwa i Skarbu Państwa) użyźniłyby natychmiast gminną pustynię z jaką mamy dziś do czynienia. Pustynię czekającą na strumyk, który może dopłynie z Centrali. A strumyk dopłynie, gdy wójt lub burmistrz będzie udanie żebrał w Centrali. Zamiast dobrze zarządzać własnymi środkami jak być powinno, przynajmniej w naszym bożym państwie, zorganizowanym w duchu chrześcijańskiej zasady pomocniczości.
O cenie towaru decyduje popyt i podaż. Dziś, gdy w wielkich miastach mamy wymuszony duży popyt na mieszkania i celowo (również przez polityków-decydentów) ograniczaną podaż, ceny mieszkań są w nich 3-krotnie wyższe niż w mniejszych ośrodkach. Kosztują nie 6000, ale 16 000 złotych. Powoduje to frustrację u ludzi młodych, napływowych do wielkich miast. I frustrację mieszkańców, których coraz bardziej nie stać na życie w swoim mieście.
Mam nadzieję, że powyższym tekstem rozwikłałem zagadkę różnicy cen mieszkań w dużych i małych miastach Polski. Gdy uda nam się zmienić system, z obecnego pato- na boży, ceny mieszkań w dużych miastach spadną do poziomu 8 000 zł za 1 m2 w dzisiejszych pieniądzach.
Spodziewalibyście się młodzi, wykształceni mieszkańcy dużych miast, że boży porządek jest dla Was dużo korzystniejszy od obecnego kolorowego oszustwa walczącego ze średniowieczem? Jeżeli nie, to spodziewajcie się kolejnych rewelacji😉
Jan Azja Kowalski
PS. Odruch serca – rozumiem tych, którzy pójdą na te wybory. Czy jednak nie szkoda Wam tych, których wybierzecie? – przecież w obecnym systemie, jeżeli jeszcze w nim nie są, zdemoralizują się w ciągu góra trzech miesięcy.
Fot. CC0 Domena publiczna