Dwujęzyczna żywność
Do tej pory stwierdzenia dwujęzyczność używało się najczęściej w odniesieniu do najmłodszych członków rodzin emigranckich, jednak zaczęło ono w Irlandii nabierać całkiem nowego znaczenia, a może się okazać, że wkrótce stanie się ciałem, więc wejdzie do użycia na stałe.
Aktywiści z grupy ochrony i popularyzacji języka irlandzkiego są zdania, że rodzimy język Irlandczyków powinien być kultywowany, a jednocześnie jego ochrona nie powinna ograniczać się wyłącznie do przepisów. Wywalczono już wcześniej stosowanie podwójnego nazewnictwa ulic, ale też przekazywania informacji urzędowych w dwóch językach, czyli irlandzkim i angielskim. Teraz proponuje się iść o jeszcze jeden krok dalej i w dwóch językach prezentować opisy na opakowaniach zawierających jedzenie.
To akurat wynika ze wcześniejszych obietnic Fine Gael, Partii Pracy i Partii Zielonych, które obiecywały, że kiedy wejdą w skład rządu, wprowadzą tę zmianę.
W sprawie wypowiedział się rzecznik Conradh na Gaeilge Julian de Spainn, a jest zdania, iż podniesie to „status” języka irlandzkiego.
Julian de Spainn:
– Jeśli pojedziesz do dowolnego kraju dwujęzycznego – na przykład do Kanady – zobaczysz, że dwujęzyczne reklamy i dwujęzyczne opakowania można zobaczyć wszędzie. Podnosi to świadomość języka, nadaje mu większy status i przypuszczam, że dzieci uczące się języka będą go widzieć częściej. Myślę, że byłoby to bardzo pozytywne, co moglibyśmy zrobić – i mówimy o zrobieniu czegoś, co nie będzie nic kosztować.
Julian de Spainn sugeruje też, że takie opisy przyczynią się do większego wykorzystania języka irlandzkiego w reklamie, więc też jego popularyzacji, a dodał:
– Jedną z bardzo pozytywnych rzeczy, które zaobserwowaliśmy w ostatnim czasie, jest to, że instytucje publiczne, gdy się reklamują, co piątą reklamę publikują w języku irlandzkim. Myślę, że każdy powiedziałby, że tak naprawdę widział ten język częściej i częściej go słyszał; a to pomaga w jego normalizacji. Mam czwórkę dzieci w domu i one uwielbiają oglądać i słuchać tych reklam, ponieważ wydają im się one teraz bardziej normalne.
Odmiennego zdania jest Sarah Furno z Cashel Farmhouse Cheesemakers, która twierdzi, że nie można mówić, iż nie będzie to, nic kosztowało.
Sarah Furno:
– Wprowadzanie języka irlandzkiego do istniejącej już etykiety wiąże się ze znacznymi kosztami. To musiałoby zostać wprowadzone etapami – potrzebny jest nowy projekt, nowe pochodzenie, a to będzie kosztowało około 2000 euro na etykietę, co jest naprawdę dużą kwotą.
Jeszcze inne zdanie prezentuje była nauczycielka ze szkoły podstawowej w Cork Olive, a pomysł nawała „śmiesznym”.
Olive powiedziała:
– Każde dziecko w wieku przedszkolnym wie, że «im» to masło, a «bainne» to mleko – ale nadal nie potrafi mówić po irlandzku. Powodem, dla którego nie potrafią mówić po irlandzku, jest to, że Norma Foley i poprzedni ministrowie nie słuchają nauczycieli, jeśli chodzi o to, w jaki sposób można zmienić ten irlandzki program.
Bogdan Feręc
Źr. NewsTalk
Fot. CC BY-SA 4.0 Mucklagh