Dwie twarze eteru

Eter to substancja o dwóch twarzach: z jednej strony przyczynił się do rewolucji w chirurgii, otwierając erę bezbolesnych operacji; z drugiej szybko stał się używką, a nawet, jak to miało miejsce w Polsce międzywojennej, prawdziwą plagą społeczną. Mimo to do dziś jest w medycynie ceniony. 

Do połowy XIX wieku operacje chirurgiczne były niezwykle bolesne, a pacjenci, którzy poddawali się zabiegom, nierzadko musieli być krępowani i przytrzymywani. Ból bywał tak intensywny, że potrafił doprowadzić nawet do śmierci. Choć lekarze dysponowali różnymi substancjami odurzającymi i łagodzącymi cierpienie (m.in. alkohol, opium), nie mogli pozwolić sobie na dłuższe i bardziej skomplikowane procedury. 

Wszystko zmieniło się w 1846 roku za sprawą amerykańskiego dentysty Williama T. G. Mortona, który podczas publicznej demonstracji w Massachusetts General Hospital w Bostonie dowiódł, że podanie pacjentowi eteru przed zabiegiem całkowicie znosi ból. Świadkowie tego wydarzenia mówili o „cudzie”, a historia nauki i medycyny zapisała ten moment jako narodziny nowoczesnej anestezji.

Kwintesencja eteru

Zanim jeszcze eter zagościł na dobre w salach operacyjnych, istniały wcześniejsze doniesienia o jego właściwościach znieczulających. Już w 1818 roku Michael Faraday na łamach „Journal of Science and Art” pisał o usypiającym działaniu pewnej substancji lotnej, którą identyfikujemy dziś jako eter. Przymiotów tych nie znano jednak jeszcze w 1730 roku, kiedy niemiecki chemik August Sigmund Frobenius opisywał substancję nazwaną przez niego „kwintesencją eteru”. 

Mimo wcześniejszych doniesień, to Morton wykazał skuteczność eteru w warunkach zabiegowych: jego pacjent nie krzyczał w trakcie operacji, nie wyrywał się, nie cierpiał. Była to rewolucja, o jakiej jeszcze kilkanaście lat wcześniej niewielu śmiało marzyć. Odkąd potwierdzono, że przy pomocy eteru można czasowo „wyłączyć” ból, ruszył lawinowy rozwój anestezji i chirurgii. Zmniejszyła się też śmiertelność okołozabiegowa, a operacje zyskały nieznaną dotąd precyzję – lekarze mogli wreszcie skupić się na samym zabiegu, nie zaś na walce z cierpiącym pacjentem.

W psychiatrii i położnictwie

Nieco później pojawiły się próby zastosowania eteru w innych dziedzinach medycyny, między innymi w położnictwie. Jednym z pierwszych zastosowań eteru było jego wykorzystanie podczas porodu królowej Wiktorii w 1853 roku. Podanie go królowej jako środka znieczulającego zmieniło postrzeganie anestezji i zapewniło jej szerszą akceptację społeczną. Jednak jak wkrótce wykazał Eduard von Siebold, że choć eter przynosił niewątpliwą ulgę, hamował też skurcze macicy, co ograniczało jego popularność w praktyce położniczej. 

W XIX wieku eter był też testowany jako środek uspokajający w leczeniu zaburzeń psychicznych. W niektórych przypadkach stosowano go m.in. do łagodzenia napadów epilepsji . Badania z tego okresu były jednak mało systematyczne, a skutki uboczne sprawiły, że szybko zrezygnowano z takich eksperymentów. 

Fot.P.Werewka/PAP

Anestezjolog – pojawiający się punkt na mapie oddziału


To właśnie skutki uboczne, przede wszystkim psychiczne, zadecydowały o alternatywnej „karierze” eteru. Pacjenci, którzy budzili się po operacji ze znieczuleniem, opisywali nieraz stany euforii i przyjemnych halucynacji. Wprawdzie początkowo uważano to za ciekawostkę, ale stosunkowo szybko odkryto, że eter w niewielkich dawkach działa rozgrzewająco i rozluźniająco. 

Te efekty były zresztą znane wcześniej niż efekt uśmierzający. Prawdopodobnie William Morton po raz pierwszy zetknął się z działaniem eteru w ramach „ether frolics” – popularnych w ówczesnych Stanach Zjednoczonych spotkań towarzyskich, podczas których uczestnicy wdychali eter, by doświadczyć euforii i halucynacji. 

Tańszy zamiennik alkoholu

O karierze narkotycznej substancji zadecydowały też względna łatwość i niski koszt produkcji. Eter pozyskiwano bowiem w wyniku odwodnienia etanolu pod wpływem kwasu siarkowego lub innymi metodami, np. z etylenu. Nie wymagał też skomplikowanego sprzętu do przechowywania czy podawania. 

Nic więc dziwnego, że w wielu społecznościach – zwłaszcza mniej zamożnych – szybko zaczął pełnić rolę „tańszego zamiennika” dla alkoholu. Tzw. ether drinking stało się szczególnie popularne w XIX-wiecznej Irlandii, ale z czasem zwyczaj ten rozpowszechnił się i w innych częściach Europy. W niektórych kręgach ta forma odurzania była też traktowana jako szczególna forma „inspiracji artystycznej”. Dość wspomnieć, że eksperymentowali z nim rozmaici pisarze i poeci poszukujący odmiennych stanów świadomości.

Z jednej strony eter ratował zatem życie w salach operacyjnych, z drugiej – stawał się plagą społeczną, gdy spożywano go niekontrolowanie. 

Uzależniał szybko i prosto

Mechanizm uzależnienia od eteru jest relatywnie prosty. Działając na receptory GABA w mózgu, substancja potęguje stan euforii i rozluźnienia. Organizm szybko jednak przyzwyczaja się do tego oddziaływania i wymaga coraz większych dawek. A przedawkowanie może być śmiertelne. Nawet przy dawkach „używkowych” istnieje ryzyko poważnych uszkodzeń układu nerwowego, wątroby czy płuc. 

Samo posługiwanie się eterem jest zresztą niebezpieczne, bo to substancja wybitnie łatwopalna. W skrajnych przypadkach wystarczy iskra, by rozegrał się prawdziwy dramat – a w XIX-wiecznych domach oświetlanych świecami i naftą było o to nietrudno.

Zarówno ówcześni lekarze, jak i dziennikarze ostrzegali przed ryzykiem śmiertelnych poparzeń i innych tragicznych skutków. Pisano nawet o „łatwopalnych bąkach”, które miałyby prowadzić do wybuchu w pomieszczeniu czy „samozapłonu w żołądku”, choć w literaturze medycznej tamtych czasów nie opisano takich przypadków. Wydają się one raczej efektem publicystycznego wzmożenia autorów, które – w obliczu wszechobecnych świec i lamp naftowych – musiało działać na wyobraźnię.

Rys. Krzysztof "Rosa" Rosiecki

Uzależnienia, na których najwięcej tracimy jako społeczeństwo

Który rodzaj uzależnienia jest najbardziej obciążający pod względem łącznych kosztów dla systemu ochrony zdrowia i gospodarki? Psychiatra prof. Bartosz Łoza przedstawił ranking, oparty na obliczeniach amerykańskich specjalistów, który daje zaskakującą odpowiedź na to pytanie.


W Polsce z eterem eksperymentował między innymi Zygmunt Krasiński, który poświęcił nawet esej jego działaniu. W epoce Młodej Polski substancja jeszcze zyskała na popularności, stając się kolejnym, obok alkoholu i morfiny, środkiem pozwalającym twórcom na – jak wierzyli – dotarcie do „głębi własnej duszy”. O skłonność do eteru podejrzewano między innymi Stanisława Ignacego Witkiewicza (Witkacego). On sam w 1932 roku wydał książkę „Nikotyna, alkohol, kokaina, peyotl, morfina, eter”, gdzie wyznał, że eteru nie używał z powodu „jakiegoś braku zaufania” do tego środka. 

Inaczej sytuacja wyglądała u Stefana Glassa, matematyka i poety, który – występując w książce Witkacego pod pseudonimem Dezydery Prokopowicz – opisał swoje eterowe doświadczenia. Nałóg miał się rozwinąć u niego w dzieciństwie pod wpływem narkozy eterowej. Zgodnie z relacją zapamiętał specyficzny rytm uderzeń krwi w uszach, potęgowany wyostrzonym słuchem. W dorosłym życiu Glass sięgał po eter, żeby wywołać stan „bezosobowej świadomości”. Ostatecznie popełnił samobójstwo w 1932 roku. 

Eterowa prohibicja

Jednym z pierwszych państw, które wprowadziły regulacje dotyczące eteru, była Wielka Brytania. Już w latach 80. XIX wieku rząd brytyjski wprowadził przepisy ograniczające sprzedaż substancji psychoaktywnych, w tym eteru, w celu ochrony zdrowia publicznego.
W Polsce sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin zakazała ustawa z dnia 22 czerwca 1923 roku „w przedmiocie substancji i przetworów odurzających”. Jak donosiła ówczesna prasa, w szkołach zapanowała prawdziwa epidemia „eteryzmu” wśród uczniów, a 80 proc. młodzieży miało za sobą doświadczenie z tą substancją. Nauczyciele alarmowali, że uczniowie są otępiali, niezdolni do skupienia się, drażliwi i agresywni. 

Szkodliwe było też powszechne uśmierzanie eterem bólów u dzieci. Znana była też praktyka „uspokajania” niemowląt za pomocą nasączonych eterem szmatek, które dziecko ssało. Środek miał słodkawy smak, nie budził więc oporów malucha. Koszty zdrowotne okazały się jednak ogromne: zaburzony rozwój, zatrucia, a nawet śmierć w wyniku przedawkowania.

Póki eter był dostępny, ze względu na niską cenę cieszył się popularnością wśród robotników i górników. Odurzające opary oferowały ucieczkę od trudnej, często niebezpiecznej pracy i nędzy życia codziennego. Kiedy jednak wprowadzono restrykcyjne regulacje prawne, mające ograniczyć dostęp do substancji, szybko pojawił się problem nielegalnego obrotu i przemytu. Wraz z nimi rozwinął się cały „czarny rynek” eteru, co jeszcze bardziej utrudniało walkę z narastającą falą eteromanii.

Gdy powstały nowocześniejsze anestetyki, takie jak chloroform, a później szerzej zaczęto wprowadzać halotan czy izofluran, zapotrzebowanie medyczne na eter w wielu państwach zaczęło spadać. Dzięki temu – przynajmniej w rozwiniętych gospodarkach Zachodu – pojawił się pewien spadek powszechnego nadużywania tego środka. Epidemia uzależnienia od etery wygasała jednak całe dziesięciolecia. 

Z powodu niskiej ceny i łatwości aplikacji eter nadal bywa wykorzystywany jako anestetyk w krajach rozwijających się oraz na obszarach dotkniętych wojnami, kryzysami ekonomicznymi lub klęskami żywiołowymi. Misje medyczne stosują eter w warunkach polowych w charakterze ostatniej deski ratunku, gdy brakuje nowocześniejszych środków czy aparatów anestetycznych.

Luiza Łuniewska

Image by Natishus from Pixabay

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
ZNAJDŹ NAS: