Dwie lwice lewicy
Na stanowiskach lewicujących irlandzkich ugrupowań stoją kobiety, więc znana z anteny Radia Wnet liderka Partii Pracy Ivana Bacik, ale i szefowa Socjaldemokracji Holly Cairns.
Obie panie są polityczkami, które zapewniały w chwilach obejmowania stanowisk, że będą naprawiać ugrupowania, a i mają wolę podniesienia notowań. W żadnym z przypadków to się nie udało i jak Partia Pracy oraz Socjaldemokracja były ugrupowaniami marginalnymi, tak nimi pozostają. W połączeniu te dwie partie mogą liczyć na maksymalne poparcie na poziomie 10%, co oznacza, że są słabsze od grupy posłów niezależnych, a w ostatnim sondażu popiera ich już 17% uprawnionych do głosowania.
Co więc stoi na przeszkodzie, by połączyć siły?
W mojej ocenie nic, bo przecież buduje się w ten sposób blok, który zacznie się w końcu liczyć w irlandzkim parlamencie. To teraz jeszcze jedna kwestia i Partia Pracy, nie chce się wiązać politycznie z Fine Gael, nie chce też z Fianna Fáil, a i odrzuca możliwość współpracy z Sinn Féin. Co więc odróżnia ugrupowanie Ivany Bacik od partii Holly Cairns, czyli Socjaldemokracji? Otóż SocDem nie chce się wiązać politycznie z Fine Gael, nie chce też z Fianna Fáil, a i odrzuca możliwość współpracy z Sinn Féin. Szał można powiedzieć, bo przecież różnice są niewielkie, że tak to szyderczo ujmę.
Są jednak też kwestie wspólne, a obie partie wskazują na błędną politykę mieszkaniową obecnej koalicji rządzącej. Co więcej, mają też program naprawy sfery mieszkalnictwa w Irlandii, a tu dochodzimy do kwestii związanej z Sinn Féin, bo programy są bardziej niż zbliżone.
Obie partie prowadzone silnymi rękoma kobiet widzą również problemy w służbie zdrowia, systemie zasiłków socjalnych, nierówności społeczne, a o ile odrzucić sposób formułowania myśli, będą to programy, które w wielu punktach mają styczne ze swoimi programami i programem Sinn Féin.
Tych zbieżności jest znacznie więcej, jednak, o czym już też wielokrotnie mówiłem, problem stanowi Sinn Féin samo w sobie, bo jest właśnie Sinn Féin. Chodzi oczywiście o zaszłości historyczne i zbrojne ramię tego ugrupowania, czyli Irlandzką Armię Republikańską (IRA), ale też o pewną przypadłość językową.
Na tym samym polu poległo Prawo i Sprawiedliwość, bo mogło się utrzymać przy władzy, gdyby nie kilka niezgrabnych komentarzy pod adresem PSL-u.
Właśnie tak jest z Partią Pracy, Socjaldemokratami i Sinn Féin, bo te dwie pierwsze coraz głośniej nazywają partię Mary Lou McDonald populistyczną. Tak na marginesie, mogę przyczepić się również do laburzystów i socjalistów, gdyż i ich niektóre pomysły zioną populizmem znanym mi z lat, kiedy w Polsce dobrze miał się komunizm.
Jednak wracając do wątku braku możliwości porozumienia pomiędzy Partią Pracy a Socjaldemokracją, to problemem są liderki. Obie panie w mojej ocenie boją się siebie wzajemnie, a może bardziej tego, że druga zdominuje koalicję, a nawet wchłonie całą partię. To byłby koniec dla którejś z nich, a tego chcą za wszelką cenę uniknąć.
Niestety politycy, nie umieją czasami odrzucić swoich politycznych ambicji, czego wynikiem jest trwanie w marazmie i bycie wieczną opozycją.
Bogdan Feręc
Photo by Brendan Church on Unsplash