Jak informuje Dublin ZOO czwartek ogród pogrążył się w smutku, kiedy po 40 latach od pojawienia się w tym miejscu odszedł orangutan Sibu.
Był on doskonale znany gościom ogrodu zoologicznego, a i cieszył się zawsze ich dużym zainteresowaniem, chociaż przez wielu pracowników określany był mianem „bezczelnego”. O śmierci Sibu pracownicy dowiedzieli się na specjalnym spotkaniu, jakie zwołała dyrekcja ZOO, a to wówczas wielu pracowników przyjęło tę informację ze łzami w oczach.
Informacja rozeszła się też dosyć szybko po całym świecie i byli pracownicy dublińskiego ZOO, którzy pracują w ogrodach zoologicznych w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Kanadzie i Australii, poinformowani zostali o tej stracie.
Jedną z pierwszych osób, jaka otrzymała wiadomość o śmierci Sibu, stał się były szef operacyjny tego ZOO, a to on przywiózł orangutana do Dublina. W tej podróży towarzyszył mu Gerry Creighton senior i kierowca ZOO Noel Duffy.
Były dyrektor wspomina:
– Ja i Sibu od razu doszliśmy do porozumienia – ja byłem rudy, a on był rudy i myślę, że on pomyślał: «Może to mój brat». Był malutki, miał piękną, bezczelną twarz i duże, masywne dłonie. Bawiłem się z nimi na tylnym siedzeniu furgonetki. Po całej podróży potrzebował przytulenia – był ręcznie wychowywany i uwielbiał towarzystwo człowieka.
– Zawsze robił odważne rzeczy. Otwierał torby z lunchem opiekunów, żeby zobaczyć, kto ma najładniejsze kanapki, a zamiast z szynką wybierał kanapkę z dżemem i sprawdzał, kto ma czekoladki. Uwielbiał pić ciepłą, mleczną herbatę. Kupiliśmy mu stalowy kubek ze sklepu kempingowego, kiedy upuścił kilka filiżanek, a on siadał na krześle, rozglądając się w lewo i prawo, śledząc pogawędkę.
W chwili śmierci Sibu miał 45 lat. W pierwszym okresie Sibu mieszkał w niedużym pomieszczeniu ze stalowymi kratami, ale w latach późniejszych, wraz z pogłębiającą się wiedzą, jego wybieg był modernizowany, a ostatni poważny remont pomieszczenie, gdzie mieszkał, miał miejsce w 2016 roku. Wówczas na zmiany przeznaczono 3 miliony euro, co pozwoliło na unowocześnienie wybiegu i pomieszczeń dla Sibu i innych człekokształtnych.
Sibu lubił też bawić się ze swoimi opiekunami, co wspomina Gerry Creighton:
– On uwielbiał na nas skakać i wrzucać nas do wody – jakby miał w sobie hałaśliwego małego chłopca. Miał taką żywą osobowość, pełną psot, wpadającego do kosza, wspinającego się po płotach i zmuszającego nas do gonienia go.
Sibu był też bardzo zazdrosny o swoją partnerkę, a opiekunów traktował czasami, jak rywali, chociaż Leonie też bardzo lubiła towarzystwo ludzi i szukała kontaktów z nimi.
Kiedy Sibu trochę się zestarzał, jego zachowanie zaczęło się zmieniać. Zdystansował się od ludzi, stał się poważny, ale wciąż ciekawiły go ich zachowania.
Gerry Creighton:
– Gdybym wszedł i miał zadrapanie na dłoni, zbadałby to bardzo szczegółowo i bardzo delikatnie. Badałby ranę, wiedząc, że nie powinno jej tam być, przykładał do niej usta – była w nim dobroć.
Gerry Creighton nie pracował już od dłuższego czasu w Dublińskim ZOO, jednak dwa tygodnie temu postanowił, że wraz ze swoim 12-letnim synem odwiedzi Sibu. Po kilku miesiącach od ostatniej wizyty Sibu bez najmniejszego problemu rozpoznał Gerry’ego i wyraźnie ucieszył się z tej wizyty.
Creighton powiedział również, że na wolności jest teraz już tylko ok. 57 000 orangutanów z Borneo, a dzieje się tak za sprawą niszczenia ich naturalnych siedlisk, które wykorzystuje się pod uprawy palm kokosowych. Gerry Creighton zaapelował, aby nie kupować artykułów i produktów kosmetycznych, które zawierają olej kokosowy, bo to niszczy lasy deszczowe, jakie są siedliskiem orangutanów.
Bogdan Feręc
Źr. Independent / Dublin ZOO
Fot. Dublin ZOO – Sibu