Dublin w ogniu
Wydarzenia z czwartkowego popołudnia i nocy skłaniają do refleksji, a można się zastanowić, czy były tym, czym przedstawiają je media z Irlandii, czy może czymś całkiem innym, co od wielu lat narastało w społeczeństwie.
Politycy z kręgów władzy starają się pomóc w narracji o zachowaniach nacechowanych występkami o charakterze bandyckim, a i odsądza się od czci i wary wszystkich, którzy brali w nich udział, ale tu jednak postawiłbym trzy kropki, żeby iść w nieco inną stronę.
Sam atak „nożownika” mógł stać się tylko katalizatorem wydarzeń, jakie miały później miejsce w Dublinie, bo przecież uwydatniona w mediach społecznościowych złość, mogła właśnie pojawić się na ulicach.
Pozostając jeszcze w okolicach polityki, część z jej przedstawicieli już wydała wyrok, a chodzi mi o szefa gabinetu Leo Varadkara, bo to on wskazał winnego, a nawet dodał, iż „miał zamiar morderstwa”. To nic innego, jak zawłaszczanie sobie przez taoiseacha władzy sądowniczej, gdyż na takie słowa pozwolić powinien sobie tylko sąd, gdyż nawet nie policjanci prowadzący śledztwo. Oni natomiast zbierają dowody, przedstawiają je prokuratorowi i dopiero ten wnosi sprawę do sądu, który zajmie się oceną, czym w praktyce był atak nożownika na troje dzieci.
Pójdźmy jednak w kierunku oceny sytuacji, jaka miała miejsce w stolicy tego pięciomilionowego kraju, gdyż wciąż pokutuje we mnie nieodparte wrażenie, iż wentyl bezpieczeństwa został właśnie zwolniony i skrywana do tej pory pod pokrywą internetu para, zaczęła wydobywać się na zewnątrz.
W tę jednak stronę nie idą jednak rozważania polityczne, a przynajmniej nie słyszałem jeszcze o tego rodzaju interpretacji, chociaż może być to celowe rozpościeranie woalu milczenia, by nie eskalować sytuacji niepokoju w kraju.
Od dawna mówiłem, że w społeczeństwie narasta złość i niezadowolenie, a wywołana pierwotnie pandemią i zamknięciem nas w domach, by następnie pod płaszczykiem tego wydarzenia, rozpocząć manipulacje w wielu dziedzinach naszego życia. Czy to dramatyczne skądinąd wydarzenie z czwartkowego wieczoru, nie może być uzewnętrznieniem złości na całą sytuację z ostatnich lat? Lockdownu, inflacji, problemów mieszkaniowych i narastającej kontroli społeczeństw, a nawet to klimatyczne oszołomstwo?
Może być i w mojej ocenie atak przed Gaelscoil Cholaiste Muire był tylko iskrą na proch, którego ilość nawarstwiała się od początku 2020 roku.
Wiele razy zdarzało mi się już powiedzieć, że kiedyś to wybuchnie, więc z internetu niezadowolenie przeniesie się na ulice miast. Kilka razy wspomniałem też, iż władza znalazła sobie doskonałe miejsce, by dać możliwość odreagowania społeczeństw, więc właśnie globalna sieć, była miejscem, w którym można było rzucać kalumnie pod adresem rządzących i w zasadzie nie było to napiętnowane. To rozwiązanie stało się więc trybuną, na której upuszczano nagromadzone emocje, a rządy robiły z nami, co tylko chciały, bo miały pewność, że nikt nie wyjdzie na ulice i nie pokaże swojej siły.
Przypatrzmy się ponownie sytuacji sprzed kilku tygodni, kiedy pod irlandzkim parlamentem zebrała się całkiem pokaźna grupa osób i zaprotestowała w sprzeciwie przed rosnącymi kosztami utrzymania i rosnącą bezdomnością. Wówczas kilku posłów, ale też pracowników cywilnych Oireachtas miało do czynienia ze zdenerwowanymi demonstrantami, a nawet pozwolili sobie na debatę w tej kwestii i w mediach zgodnym chórem krytykowali zachowania tłumu.
To jednak pokazało, że po prostu się przestraszyli, a i próbowali wymóc na policji, aby stanowczo reagowała na podobne wybryki.
Garda, jak się jednak okazuje, nie jest służbą, która przygotowana jest na takie i podobne wydarzenia, a potwierdzenie przyszło w czwartek, gdy wielu funkcjonariuszy, nawet tych w radiowozach, czmychało przed naporem rozwścieczonych grup grasujących po dublińskim centrum.
Również tu należy zadać sobie pytanie, czy Garda powinna być tą służbą, która oddaje pole napastnikom, by dopiero w następstwie tych wypadków wzywać posiłki w postaci uzbrojonych jednostek? To nic innego, jak całkowite obnażenie słabości tej służby, która żyje w przeświadczeniu, że jest policją.
Wracając jednak do clou felietonu, myślę, iż rządzący, ale i An Garda Síochána, ponownie przestraszyła się prawdopodobnych ulicznych protestów i chybcikiem zapowiada wprowadzenie kamer osobistych, a i na gwałt zaopatruje się w mobilne armatki wodne do rozpędzania tłumów. To pokazuje w mojej ocenie jedno, a chyba uznano, że internet przestał już wystarczać do upuszczania społecznych emocji, więc spodziewają się, iż społeczeństwo, zachęcone czwartkowym brakiem natychmiastowej reakcji Gardy, wylegnie na ulice i doprowadzi do zatrzymania kraju, który będzie zmuszony ugiąć się przed żądaniami i rozwścieczoną gawiedzią.
Niemożliwe? Wystarczy zapoznać się ze zjawiskiem nazywanym psychologią tłumu, a w takim przypadku okaże się, że niemożliwe przybierać będzie właśnie taką formę, bo to kilkunastu protestujących, dołączać będą inni i wielotysięcznego tłumu, armatkami wodnymi nie da się opanować. Wówczas może dojść do masowego demolowania miast, pojawi się też wielu rannych, bo tłum, jak to tłum, rozumu nie ma i wierzy wyłącznie w swoją masę, która niesiona swoją złością, zdolna jest do wszystkiego.
Bogdan Feręc
Photo by Max Kukurudziak on Unsplash