Kupując w sieci, wielokrotnie natykamy się na informacje, że jakaś firma dostawę zrealizuje w 3 lub 5 dni.
Tak twierdzą, ale to lekkie nadużycie słowne, bo może i sama dostawa się zgadza, ale…
Ponieważ spacery po sklepach wyraźnie mnie nudzą, wiele rzeczy zamawiam przez internet, co jest dużą wygodą, a i nie muszę walczyć z napadającymi mnie sprzedawcami, którzy po wielokroć pytają, czy wszystko w porządku? Jest w porządku, a do sklepu wszedłem przez nieuwagę lub żeby sobie przypomnieć, jak to jest w środku i dlaczego ich nie lubię. To m.in. wpływa na moją niechęć zakupową w formule analogowej, chociaż nie wszędzie, bo jednak zakupów spożywczych nigdy nie zamawiam.
Wracając jednak do wszystkich innych, zamawiam, bo chcę, a i zauważyłem pewną nowość, która stała się już prawidłowością.
Istotne jest również, że dotyczy to już większości sprzedawców online, więc także tych irlandzkich. Większość stron internetowych krzyczy, żeby skorzystać z ich oferty, a dostawa odbędzie się w trzy do pięciu dni. Super, bo po co czekać, ale tu właśnie jest haczyk. O ile sama dostawa tyle trwa, więc sprzedawcy nie mijają się raczej z prawdą, to inaczej jest z przygotowaniem wysyłki.
To kolejny rozdział całej historii, długi rozdział, a faktem jest, że zaraz po złożeniu zamówienia i potwierdzeniu wniesienia opłaty, pracownicy nie biegną łamiąc sobie nogi, by mi wysłać koszulę męską blue.
Mają czas, oni muszą otrzymać zlecenie, oni muszą je opracować, muszą też przygotować do wysyłki, a i zlecić przewiezienie do klienta. To trwa, czasami nawet tydzień, a i zdarzyły mi się już przypadki, że dopiero po 14 dniach otrzymałem informację, że tę rzeczoną koszulę blue, znaleziono w magazynowych trzewiach i ichni pracownicy dokładają starań, bym był usatysfakcjonowany po jej otrzymaniu.
Czasami jestem, a czasami nie, bo zdarza się też tak, że zdjęcie nie jest wiernym odzwierciedleniem oryginału.
W każdym razie deklarowana dostawa z okresem oczekiwania od chwili złożenia zamówienia nie ma wiele wspólnego, czyli w mojej ocenie, jest to przynajmniej nieścisłość informacyjna.
Zdarzyła się też jeszcze jedna historia, która mnie szczerze ubawiła, bo właśnie jestem w czasie oczekiwania na dostawę. Ważne jest, że już po dwóch dniach od złożenia zamówienia, otrzymałem informację, iż produkt gotów jest do wysyłki i bez zbędnej zwłoki ta zostanie dokonana. Niezwłocznie, czyli po kolejnych dwóch dniach odezwała się firma spedycyjna, informując, że przejęli przesyłkę i po ich magazynach się teraz pałęta, by zatrudnione w nich osoby, też miały co robić. To jednak nie jest najważniejsze, bo po kolejnych 24 godzinach otrzymuję informację, aby podać spedytorowi Eircode, co ułatwi dostawę.
Nawiasem mówiąc, wszystkie dane dostawy podałem podczas składania zamówienia, nawet z kodem, ale jak ma to ułatwić, niech mają.
Po zakończeniu procesu przyszło zaskoczenie i pojawił się komunikat, że „podanie Eircode, może opóźnić dostawę o 24 godziny”. To pytam, po jaką cholerę był wam ten kod?
Przez grzeczność nie podam nazwy dostarczyciela paczek, która składa się z trzech dużych znaków, a ich samochody nie są brązowe tylko białe z czerwono-czarnymi wstawkami skomponowanymi z liter i jakiegoś domyślnego sześcianu.
Bogdan Feręc
Photo by Rowan Freeman on Unsplash