Odpowiedź jest prostsza, niż się wszystkim wydaje, a i nie jest związana z polityką oraz stosunkami z innymi państwami lub całymi blokami, więc chodzi o pieniądze, ale zwykłych ludzi.
Kiedyś już o tym mówiłem, ale podatek od wynagrodzeń wprowadzony został w USA w 1913 roku, by sfinansować działania wojenne, a miała to być danina okresowa, bo taką miał być podatek od dochodów, choć trwa do dziś, jak irlandzki USC. Co ciekawe, przed tym rokiem, budżet krajowy USA, utrzymywał się prawie wyłącznie z ceł (90% wpływów), jakie obowiązywały wówczas, do czego teraz dąży 47. prezydent tego kraju.
Wracając jednak do nazywanej przez wielu wojny celnej, jaką wywołać ma Donald Trump, jego celem nie jest zdeptanie i wgniecenie w ziemię innych gospodarek, bo to jednak się nie opłaca, gdyż Stany wciąż będą potrzebować dostawców i odbiorców produkowanych przez siebie dóbr.
Sedno propozycji podniesienia ceł leży w oddaniu ludziom pieniędzy, więc likwidowanie opodatkowania z wielu dziedzin zarobkowania. Tak stało się w kwestii amerykańskich napiwków, które również w Irlandii nie są opodatkowane, ale na tym prezydent USA nie chce kończyć. Kilku osobom może się to spodobać, więc Trump chciałby odejść od opodatkowania zarobków uzyskanych z nadgodzin, czyli w ten sposób promować większą ilość godzin pracy.
Również na tym Donald Trump nie chce kończyć, w zakresie opodatkowania, gdyż rozważa projekt zniesienia, a przynajmniej znacznego obniżenia opodatkowania emerytur. Powiedział również otwarcie, czyli powtarza to, co wielokrotnie mówiłem, że pieniądze odkładane na emeryturę, już raz zostały opodatkowane, a za nie kupuje się też opodatkowane towary. Pamiętajmy też, że podatki, to odbieranie firmom i prywatnym osobom pieniędzy, które mogą przeznaczyć na inwestycje albo zakup towarów, więc gospodarka zaczyna się napędzać w znacznie większym stopniu, niż poprzez odbieranie tych środków.
Będą to jednak zmiany kosztowne, ale i z tym Donald Trump chce sobie poradzić w iście staromodny sposób, więc powrotem do czasów sprzed 1913 roku. Chce cłami łatać niedobory w państwowej kasie. Istotne jest również, że cła, jakie chciałby zobaczyć Trump, mogą przekroczyć swoją wielkością wpływy z opodatkowania dochodów i innych form odbierania ludziom pieniędzy, więc bilans nie wyjdzie na zero, a może być na znacznym plusie.
Czy jednak w taki sposób postąpią politycy z Europy? Nie, oni wciąż będą straszyć Trumpem, będą go pokazywać w złym świetle i twierdzić, że dobrzy są oni, a nie lokator Białego Domu. Może jednak warto przy kolejnych wyborach trochę pomyśleć, może nawet posłuchać moich słów i powiedzieć tutejszym politykierom, bo nie politykom, „wypad z baru”.
Bogdan Feręc – wielokrotna czyjaś tam onuca.
Image by Gerd Altmann from Pixabay