Tak właściwie będzie musiało się stać, jeżeli wniosek o przyjęcie Turcji do BRICS zostanie zaakceptowany, więc wówczas Sojusz Północnoatlantycki straci prawdopodobnie jeden ze swoich dotychczasowych przyczółków.
W tej sprawie jest jednak kilka niejasności, bo o ile komentarze mówią, że Turcja chce przystąpić do głębszego sojuszu z Rosją, Chinami, Indiami oraz Brazylią, tak jej cel może być też całkiem inny, co oznacza presję na kraje zachodnie, do szerszego zaangażowania się we współpracę z tym krajem. Od dawna wiadomo, że Ankara prowadziła rozmowy z Brukselą o przyłączeniu się do Unii Europejskiej, a przynajmniej o stworzeniu Europejskiej Strefy Ekonomicznej, co pozwoliłoby na zwiększenie obrotów handlowych.
Tu jednak postępów nie widać, bo Unia Europejska nie czyni wg tureckich władz kroków, jakie mogłyby przyspieszyć rozmowy, a nawet pojawiły się w Turcji opinie, że proces jest celowo opóźniany.
Turcja uznała, że spowalniająca gospodarczo i starzejąca się Unia Europejska, skorzystałaby na rozwinięciu współpracy z tym krajem, jednak, skoro nie wykazuje takiej woli, należy zainteresować się innymi możliwościami, a to oznacza ścisłą współpracę z BRICS. Oficjalne dokumenty do Grupy BRICS wysłane zostały już kilka miesięcy temu, a uczyniono to na podstawie twierdzeń, iż „należy wzmocnić swoje globalne wpływy i nawiązać nowe więzi wykraczające poza tradycyjnych zachodnich sojuszników”.
Co istotne w tej sprawie, decyzja o przyjęciu Turcji do BRICS, może zapaść już w październiku tego roku, a to wskazuje, że czasu jest mało, aby zatrzymać Ankarę przy Unii Europejskiej i krajach Zachodnich.
Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan powiedział niedawno, co też odebrane zostało na Zachodzie, jako jasna deklaracja odejścia od współpracy z krajami rozwiniętymi związanymi z NATO, że zmienia się układ sił gospodarczych, a jego kraj chciałby pozostać w głównym nurcie wydarzeń ekonomicznych. To z kolei oznacza, że uważa kraje zachodnie za gospodarki podupadające, a przynajmniej słabnące, które mogą w swoich działaniach stać się zbyt zachowawcze, żeby dać wyraźną odpowiedź ekonomiczną grupie BRICS.
Turcja utrzymuje jednak, że chce współpracować ze wszystkimi krajami na świecie, rozwijać swoje kontakty gospodarcze, ale i wypełniać zobowiązania wobec Sojuszu Północnoatlantyckiego. Tu jednak pojawia się problem, ponieważ samo NATO trochę inaczej widzi całą sytuację, więc gdzieniegdzie mówi się już, iż będzie to poniekąd „zdrada” NATO, na rzecz zacieśnienia współpracy z przeciwnikami zachodnich gospodarek, czyli Rosją i Chinami.
Źródła, do których dotarł Bloomberg, mają też donosić, że jednym z powodów, jaki przyczynił się do złożenia przez Turcję wniosku o przyłączenie się do BRICS, była opinia NATO, że Ankara utrzymuje zbyt bliskie stosunki z Moskwą, głównie po inwazji na Ukrainę w lutym 2022 roku. Sojusz Północnoatlantycki zarzucał Turcji, iż nawet po ataku Federacji Rosyjskiej na Ukrainę, „nie osłabiła ona kontaktów z władzami w Moskwie”, jak uczyniły to kraje Unii Europejskiej i państwa Zachodu.
NATO, ale też Unia Europejska ma jednocześnie żal do Turcji, gdyż przyłączyć się chce do Grupy BRICS, a żadne z państw tego bloku, nie potępiło postępowania Rosji wobec Ukrainy.
*
Powiem to kolejny raz i ponownie całkiem otwartym tekstem, bo zdegenerowaną Unię Europejską uznaję za grupę państw, która nie umie wykorzystać swoich szans, a kieruje się wyłącznie swoimi komunizującymi ideami. Tym samym można też powiedzieć, że nie jest w stanie podejmować racjonalnych decyzji ekonomicznych, prowadzić otwartej polityki gospodarczej, a zapatrzona na Stany Zjednoczone i słuchająca słów płynących z Waszyngtonu, usta ma już niewiele powyżej poziomu bagna, w którym tkwi od ładnych kilku lat.
Bogdan Feręc
Źr. Bloomberg
Photo by vicky hall-newman on Unsplash