Dane za ubiegły miesiąc pokazały, że w Wielkiej Brytanii upadła rekordowa ilość detalistów, a z głównych i handlowych ulic miast zniknęło tysiące sklepów i sklepików.
Jak się okazuje, ilość idzie w tysiące, bo ilość niewypłacalności w sektorze sprzedaży detalicznej w Wielkiej Brytanii wzrosła o 56% w porównaniu do roku ubiegłego, co daje prawie 2000 upadłości. W tej grupie najczęściej upadały sklepy niewielkie, ale też rodzinne interesy, natomiast za przyczynę uznaje się presję ekonomiczną.
Specjaliści z brytyjskiego rynku detalicznego oceniają, iż to najwyższa ilość bankructw notowana od 20 lat, a nawet pandemia koronawirusa nie dała takich wyników, jak obecnie.
Wg danych z British Retail Consortium i Local Data Company Vacancy Monitor, w ostatnich trzech miesięcy ilość pustostanów handlowych podniosła się do 13,9%. Najwyższe wskaźniki są natomiast w północno-wschodniej Anglii oraz Midlands, a następnie w Walii i Szkocji.
Pustostany handlowe w centrach handlowych pozostają na niezmienionym poziomie od pierwszego kwartału tego roku i wynoszą 17,8 proc. W parkach handlowych ilość pustostanów zmniejszyła się do 8,1% i ten sektor obecnie uważany jest za jeden o najniższych wskaźnikach dla pustostanów handlowych.
Dyrektor naczelna British Retail Consortium Helen Dickinson powiedziała:
– W ciągu ostatnich pięciu lat Wielka Brytania straciła 6000 punktów sprzedaży detalicznej, a paraliżujące wskaźniki biznesowe i wpływ blokad Covid były kluczowym elementem decyzji o zamknięciu sklepów i dwukrotnym zastanowieniu się nad nowymi otwarciami. Żeby ożywić główne ulice i centra miast oraz zapobiec dalszemu zamykaniu sklepów, rząd powinien dokonać przeglądu zepsutego systemu stawek biznesowych. Obecnie w kwietniu przyszłego roku na rachunkach sprzedawców detalicznych pojawi się dodatkowe 400 milionów funtów, co powstrzyma kluczowe inwestycje, których tak rozpaczliwie potrzebują nasze miasta. Ogłoszenie rządu na początku tygodnia dotyczące ułatwienia zmiany sposobu użytkowania pustych lokali jest mile widziane, ale ważne jest, aby władze lokalne miały spójny plan i nie pozostawiały wyszczerbionych ulic handlowych, które nie są już celem podróży klientów i ryzykują, że staną się nieopłacalne. Rząd powinien pójść o krok dalej i zamrozić rachunki w przyszłym roku.
Z podobnych danych, ale z irlandzkiego rynku handlowego wynika, że handlowcy z Zielonej Wyspy także opuszczają główne ulice handlowe w centrach miast i szukają innych, najczęściej tańszych lokalizacji, ale wielu nie wytrzymuje również presji czynszowej oraz innych obciążeń i kończą działalność. O ile w Irlandii proces nie zostanie zahamowany, również tutaj ulice handlowe, które niegdyś przyciągały tłumy klientów, opustoszeją i przestaną spełniać swoją funkcję.
Ochroną w tym zakresie może być wsparcie płynące od władz lokalnych w kwestii czynszowej, ale też organizowanie imprez na głównych traktach handlowych irlandzkich miast. Wówczas łatwiej będzie o ożywienie i przyciągnięcie mieszkańców, a także turystów w te miejsca.
Bogdan Feręc
Źr: British Retail Consortium
Photo by the blowup on Unsplash