Węgiel, ten budzi w urzędniczych głowach, szczególnie tych w Unii Europejskiej obrzydzenie, a to tylko dlatego, że wymyślono sobie, iż mamy na świecie zanieczyszczenie środowiska, topnieją lodowce i grozi nam jakoby ekologiczna zagłada.
Może tak jest, ale nie aż tak dramatycznie, chociaż czystość powietrza powinna budzić obawy, ale nie bierze się pod uwagę innych czynników, a te mogą zmienić wszystko, co do tej pory w kwestii ekologicznego szaleństwa zostało powiedziane. Kiedyś już o tym wspominałem, że klimat się zmienia, ale nie do końca za naszą, czyli człowieka sprawą, bo mamy też przyczyny zewnętrzne.
Jesteśmy właśnie w momencie podwyższonej aktywności słonecznej, a to zjawisko cykliczne, więc za jakiś czas rozbestwienie naszej gwiazdy zacznie się wyciszać, a to oznacza, że i na ziemi zrobi się trochę chłodniej. Poza tym jest to proces powiązany, ziemia niekiedy jest trochę bliżej od słońca, więc to znacznie mocniej, jak teraz, oddziałuje na naszą planetę i mamy wyższą aktywność sejsmiczną, co wywołuje również erupcje wulkanów, a to one są trucicielami atmosfery, wyrzucając z siebie miliardy ton gazów cieplarnianych, w tym właśnie obwinianego za wszystko dwutlenku węgla.
Idąc dalej, sam dwutlenek węgla, a o tym też już mówiłem, jest niezbędnym budulcem roślin, czyli nie jest wcale taki zły, a demonizowanie tego gazu stało się ostatnio normą. Prawdą jest również, że na świecie mamy coraz więcej samochodów, a do najczystszych w produkcji i użytkowaniu nie należą, więc można powiedzieć, iż wiele składowych ma wpływ na nasze środowisko, jednak, czy człowiek jest największym zagrożeniem dla planety?
Wg niektórych tak, czyli potrzebna jest depopulacja, ale, bo i o tym kiedyś napisałem, jednak pomysł staje w sprzeczności do twierdzeń rządów państwowych, które narzekają na spadek urodzin, więc poniekąd napędzają przekonanie, że powinno nas być coraz więcej. Takim motorem napędowym zwiększenia dzietności jest np. w Polsce 500+, czy tam za chwilę 800+, czyli w rozumieniu PiS, „walić” środowisko, musi się rodzić więcej dzieci, żeby było na emerytury.
W porządku, zwiększanie dzietności to dobry kierunek, ale ci wszyscy ludzie muszą gdzieś mieszkać, a na dodatek ich domy powinny być ciepłe. To z kolei prowadzi nas na Śląsk, który jest całkowicie bezsensownie wygaszany, a wielu ekspertów mówi, że za chwilę, rządzić będzie światem ten, który ma węgiel, gdyż „zielona” energia posypie się jak domek z kart.
Tak doszliśmy do kolejnego zagadnienia, całkiem ciekawego, bo Unia Europejska nakazała, żeby kopalnie węgla likwidować, co zamknie jątrzącą się ranę na ciele dogorywającego środowiska. Kazała, ale tylko te w UE, bo przecież sama nadal sprowadza węgiel z zagranicy i jest tego średnio 200 milionów ton rocznie.
Tu natomiast pojawi się ciekawa unijna niezręczność, bo importując węgiel, nie korzysta ze swoich własnych zasobów, a jest tego wystarczająca ilość, by ogrzać całą Europę i jeszcze kawałek świata. Sedno problemu może leżeć na wspomnianym już Śląsku, który węglem stoi, ale Unii Europejskiej może się nie podobać, że aż 90% wszystkich europejskich zasobów czarnego złota zalega właśnie w Polsce. Co w takim przypadku może pomyśleć człowiek, który wsłuchał się w słowa ekspertów, przeczytał kilka opracowań i wyciągnął wnioski? Tylko jedno. To celowa robota określonych kół, że użyję tego komunistycznego stwierdzenia.
Potencjalnie w UE może chodzić o obawy, że Polska stanie się krajem rozgrywającym europejską energetykę, więc będzie potentatem energetycznym i to bezkonkurencyjnym przez wiele dziesiątek lat.
Idźmy z tym węglem jeszcze dalej, a cały czas mówię o węglu kamiennym, bo przecież nie chodzi o same złoża, a o koszt wytworzenia energii elektrycznej. Wszyscy wiemy, jak drogi jest teraz prąd, który dostarcza się nam do domów, a produkuje z wykorzystaniem gazu ziemnego i jakimś procencie ze źródeł odnawialnych. Węgiel kamienny jest jednak najtańszym i najefektywniejszym paliwem do wytwarzania prądu, czemu nie można temu przeczyć, bo każdy z innych sposobów, z nim się nie równa pod względem mocy wytwórczych.
Chodzi przede wszystkim o kaloryczność tego paliwa, ale i nieprzerwane dostawy, więc bez wpływu zewnętrznego są na ten nośnik energii chmury i brak wiatru, a i flauta na wodach morskich, gdzie powstają elektrownie napędzające swoje turbiny ruchem fal.
Z tą kalorycznością jest jeszcze ciekawiej, a może było, gdyż działo się to za rządów ekipy PO – PSL, kiedy otwarto bramę dla węgla z Rosji. Ten natomiast zalewał Polskę i Unię Europejską, ale mówiono, iż dzieje się tak, bo nasz węgiel jest zbyt drogi. Czy tak było w istocie? Możemy mieć uzasadnione obawy, iż nie, a to za sprawą możliwości wytworzenia 1 gigadżula (GJ) energii. To właśnie wytworzenie tej wielkości energii z naszego węgla kosztowało Polskę ówcześnie 10,50 zł w kosztach produkcji, natomiast rosyjski, ze względu na swoją niższą kaloryczność, więc możliwość wytworzenia 1 GJ energii dawał już 13,10 zł, a był jakoby tańszy.
Tu nie zakończymy naszej wyliczanki, albowiem przejaskrawień związanych z węglem jest znacznie więcej. Mówi się, że koszt wydobycia polskiego węgla jest bardzo wysoki, ale o ile ten udałoby się obniżyć, Polska stałaby się potęgą węglową już jakiś czas temu. Niestety w ostatnich latach nikomu na tym nie zależało, a i samo położenie pokładów węglonośnych utrudnia całą operację uzyskiwania niższych cen wydobycia, więc w przeciwności do Australii, skąd szerokim strumieniem płynie węgiel do Europy, Polska musi kopać znacznie głębiej.
Więcej niż wiele powiedziano już, że węgiel zanieczyszcza środowisko, więc z roku na rok pojawia się coraz więcej ograniczeń, aby ten odebrać odbiorcom indywidualnym i producentom energii elektrycznej, ale i w świetle niektórych informacji, może to nie mieć racji bytu.
Jak się okazuje Polska, ale nie tylko ona, ma nowoczesne i efektywne technologie, które należy obecnie wyłącznie wprowadzić do użycia, a pozwalają na skalę przemysłową oczyszczać węgiel z tzw. elementów szkodliwych, co pozwoliłoby przetrwać i rozwijać się polskiemu górnictwu. Wniosek, nie powinniśmy się godzić, aby jako Polska, utracić wpływ na możliwość wydobywania węgla, a i nie można też oddawać kopalń pod kontrolę obcego kapitału.
Jak można się dowiedzieć z opracowania „Raport Adamczyka nr 3”, przez cały okres rządów PO – PSL, polskie kopalnie utraciły ok. 25 miliardów złotych przychodu, gdyż poprzez import węgla z Rosji (80 mln ton), nasze kopalnie miały nadprodukcję w 2008 roku w wysokości ok. 1,2 miliona ton, natomiast w roku 2014 było to już 9,8 miliona ton. Tym samym polskie górnictwo mogłoby wypracować zysk brutto na poziomie 5 miliardów złotych, co z kolei udowadnia opracowanie profesora Grudzińskiego z Instytutu Surowców Mineralnych z Krakowa.
W końcówce felietonu będzie chyba uprawnionym stwierdzenie, że o ile polskie kopalnie działałyby na pełnych obrotach, dostarczały polskim wytwórcom energii z taniego i oczyszczonego węgla, kryzys energetyczny w naszej ojczyźnie przeszedłby niezauważony.
Obecny rząd Prawa i Sprawiedliwości również ma wiele za uszami, bo przecież nie chce przeprowadzić pełnego audytu spółek węglowych, więc na dobrą sprawę, zamiata sprawę pod dywan.
W tej sprawie rodzi się wiele pytań, ale są na tyle proste, że każdy może je sobie zadać sam, a i poszukać na nie odpowiedzi.
Bogdan Feręc
Źr. Na podstawie rozmowy z inżynierem ds. górnictwa Krzysztofem Tytko i magistrem inżynierem Markiem Adamczykiem. Rozmowa przeprowadzona została w Telewizji Republika.
Photo by Dexter Fernandes on Unsplash