W ostatnim czasie zauważyć można wybitne zainteresowanie mediów plastikowymi butelkami, a nie chodzi tym razem o przymocowane korki i zwrot opakowań, bo idzie się w kwestie zdrowotne oraz zagrożenia dla naszego życia.
Media głównego nurtu „trąbią” na świat cały, że mini, mikro i maciupkie granulki plastiku są obecne w wodzie butelkowanej, a specjaliści i eksperci wysokiej klasy prześcigają się w ocenach skutków dla naszych organizmów. Do tego podaje się dane z badań, ile to rocznie spożywamy butelek w postaci rozpuszczonej, więc dramat dzieje się na naszych oczach.
Do tego wszystkiego na celownik wzięto dzieci, bo to latorośle przedstawia się, jako ofiary butelkowanego plastiku, albowiem od lat wczesnych rodzice mordują potomstwo, „dawają” – tak powiedział jeden ekspert, choć nazwiska przez grzeczność nie wymienię, ale cytuję, plastikowe butelki z wodą do szkoły.
Plastik dla nas jest groźny, mówią specjalni specjaliści, ale i dodają, że jesteśmy też mordercami życia wodnego, bo mamy metabolizm. Część osób ze szkoły podstawowej może pamiętać, że skoro się coś wypiło, to musimy się płynu pozbyć, a dzieje się to na dwa sposoby. Pierwszym, tym ekologicznym jest pocenie się, więc oddajemy wcześniej wypity płyn odfiltrowany z plastikowych zanieczyszczeń, a to ten drugi jest właśnie zabójstwem dla planety.
Otóż wraz z wodnym roztworem przemian metaboliczno-trawiennych oddajemy też plastik w postaci mikro, a ten poprzez system kanalizacyjny i wyjątkowo niesprawny oczyszczania, trafia do mórz i oceanów. Tam zjadany jest przez żyjątka morskie i one umierają. Żeby dopełnić obrazu zniszczenia, truchła zjadane są natomiast przez większe stworzenia wodne naszej planety i one też umierają.
Mówiąc jednak bardzo poważnie, a chyba też w pewien sposób ostrzegawczy, zbyt dużo jest w ostatnich miesiącach rozmów i informacji na ten temat, żeby można mówić o przypadku. Nie mogę wykluczyć, że czegoś nie „kombinują”, ale nie mogę do końca określić kierunku.
Na szkło raczej przejść nie będą chcieli, bo to produkt zużywający przy produkcji poważne ilości energii, więc może chcą pozbyć się napojów w butelkach w ogóle?!
Całkiem poza tematem, woda się nie psuje, więc teoretycznie bezsensownym jest umieszczanie na butelkach terminów przydatności do spożycia. Gdyby ktoś jeszcze tego nie wiedział, nie chodzi w tym przypadku o wodę, a o termin rozkładu plastiku. Po jakimś czasie może on uwalniać substancje, które szkodzą naszemu zdrowiu.
Nie szkodzi to natomiast, gdy podda się taki plastik z butelek ponownemu przerobowi, ale i ponownie postawi na półkę i nadrukuje nową datę przydatności plastiku. Wróćmy więc kolejny raz do szkoły podstawowej, więc rozkład to zjawisko postępujące, czyli proces, którego nie da się zatrzymać.
Ciekawość mnie zżera, co głupiego wymyślili, bo myślałem do niedawna, że bezmyślność i brak racjonalnego myślenia wśród, no dobrze, użyję tego zwrotu, elit rządzących, sięgnęła już szczytu. Myliłem się chyba, ale poczekam, żeby móc się pastwić nad tymi, których wybiera się bez najmniejszego zastanowienia.
Bogdan Feręc
Image by 🌸♡💙♡🌸 Julita 🌸♡💙♡🌸 from Pixabay