W Irlandii obowiązuje dosyć dziwne prawo, które przeczy samemu sobie, ale działa, choć rząd chciałby to zmienić, jednak nie idzie w kierunku liberalizacji, a kolejnych obostrzeń, co może wywołać efekt odwrotny od zamierzonego.
Celem nadrzędnym ustawy o pracownikach i pracownicach zawodu pokrewnego miłości jest ochrona osób, które parają się tym zajęciem, jednak ustawodawca przewidział, że kupowanie seksu jest czynnością nielegalną i podlega karze do 500 €. Obecnie proponuje się zaostrzyć ten przepis, więc nadać też szersze uprawnienia nadzorcze Gardzie, ale i zaostrzyć kary, co z kolei miałoby zniechęcać do kupowania usług seksualnych.
Z tym poniekąd nie chcą zgodzić się osoby trudniące się nierządem i sugerują, że ich usługi mogą zejść jeszcze głębiej do podziemia, więc praca stanie się jeszcze bardziej ryzykowna i spadnie poziom ich bezpieczeństwa.
Rząd jednak tym niespecjalnie się przejął i nadal chce zmieniać przepisy, więc wprowadzić zasadę, aby osoba przyłapana na płaceniu za usługi seksualne, otrzymywała karę grzywny na miejscu popełnienia przestępstwa. W tym przypadku musi jednak zaistnieć kilka kwestii, więc osoba musi przyznać się do popełnionego czynu lub policja będzie miała niepodważalne dowody. Do tego Garda miałaby otrzymać ograniczone prawo do aresztowania osób kupujących nierząd, ale i przesłuchiwania ich i stawiania poważniejszych zarzutów, jak np. wykorzystywanie ludzi.
W sprawie wypowiedziała się organizacja skupiająca osoby prostytuujące się, a rzeczniczka Sex Workers Alliance (SWAI) Linda Kavanagh stwierdziła, że nikt nie może udowodnić, że pracownicy sektora usług seksualnych popierają zmiany w przepisach, popierają istniejące, a nawet, że nie przykładają do nich wagi. Odpowiedzialność za tworzenie prawa spoczywa na odpowiednich departamentach, mówiła dalej rzeczniczka SWAI, a dodała, iż omówiono tę kwestię podczas ogólnej dyskusji na forum skupiającym osoby trudniące się prostytucją.
SWAI w ujęciu ogólnym pozytywnie ocenia przepisy związane z sektorem usług seksualnych, ale dodaje, że przepisy nie mogą iść zbyt daleko, żeby nie zaczęły szkodzić. Może się to przełożyć w bezpośredni sposób na wprowadzenie zasady inwigilacji osób w zawodzie udostępniającym seks za pieniądze, więc może kłócić się z innymi ustawami, np. o wolności i prawie wyboru.
Jakby tego było mało, procesy w takich sprawach mogą mieć negatywne odbicie na osobach uprawiających ten zawód, ponieważ może doprowadzić do upublicznienia ich wizerunku, a to wywołać lawinę konsekwencji. Mówi się, iż mogą być wówczas narażone na ostracyzm, mogą mieć kłopoty z utrzymaniem najmu lokali, w których prowadzą działalność, a i może dochodzić do nadużywania uprawnień przez policjantów.
W kraju część organizacji, w tym broniących praw kobiet twierdzi, że przepisy powinny być cały czas zaostrzane, likwidowane powinny być luki prawne, co prowadzić będzie do zniechęcania do korzystania z usług seksualnych. Jak jednak poinformował Departament Sprawiedliwości, po przeprowadzeniu konsultacji w tej sprawie, pojawiła się w kraju grupa, która „opowiada się za depenalizacją pracy seksualnej”.
*
W mojej opinii, a od lat jestem zwolennikiem pełnej legalizacji usług seksualnych i nie z powodów, jakie niektórzy mogą mieć na myśli. Otóż skoro ów zajęcie istnieje od zarania dziejów, od dziesiątek lat nie udał się wyeliminować z naszego życia prostytucji, może nadszedł czas, by uczynić z tego legalną gałąź przemysłu rozrywkowego. Do tego opodatkować usługi seksualne, wprowadzić pewne obowiązki dla pracownic i pracowników, a wówczas to skrywane przed oczami społeczeństwa zjawisko, przestanie być demonizowane.
Poza tym zapoznałem się z opiniami kilku psychologów, a ci wyraźnie wskazują, że rozładownie napięcia seksualnego ma pozytywny wpływ na zachowania społeczne. To z kolei może prowadzić do wniosku, iż zmniejszy się ilość gwałtów oraz innych przestępstw popełnianych na tle seksualnym.
Bogdan Feręc
Źr. Independent
Photo by Maksim Istomin on Unsplash