Co podpowiadają nam dzieci?

Dorośli nie potrafią komunikować się z dziećmi, potem są zdziwieni, że jest tyle zachowań kryzysowych. Dorosły nie może być „wszystko wiedzącym”, musi być tym, który wysłucha i zrozumie, być takim, jak ono potrzebuje. Ono pragnie miłości, my pragniemy bycia autorytetem i boimy się jego utraty – uważa Tomasz Zieliński, psycholog, który w lockdownie zainicjował akcję „Usłyszeć na czas” – bezpłatnych codziennych rozmów z dziećmi w kryzysie psychicznym i ich rodzicami. Obecnie prowadzi fundację „Usłyszeć na czas” oraz warsztaty dla rodziców „Wszechwiedzący, słodko-pierdzący dorosły”.

Dzieci są mądre, wystarczy ich posłuchać, by usłyszeć podpowiedź z „instrukcją obsługi”. Tomaszowi Zielińskiemu mówią, co im potrzeba. Przytoczone historie pochodzą z jego Facebooka. Rodzice czytający te posty nierzadko mają mocno „spocone oczy”.  

– Dzieci w wielu miejscach szukają pomocy, a my, dorośli, to przegapiamy. Czasami z powodu zmęczenia, czasami mamy dość, nie wiemy już, jak próbować. Wydaje nam się, że jak dziecko mówi coś niemiłego, chce nas odrzucić. A ono tylko nas sprawdza, jego nie interesuje bycie z nim do momentu, kiedy – tu określenie znienawidzone przeze mnie – będzie grzeczne, wszystko ułoży się, jak było wcześniej. Dzieci chcą, żebyśmy wrócili do nich na stałe. Pytam rodzica: „Czy jesteś gotowy wrócić na 10 tys. rozmów?”. Słyszę: „Z synem rozmawiam ostatnio raz w tygodniu, do końca życia tylu rozmów nie zrobię”. Powrót na stałe oznacza uczenie się siebie każdego dnia od nowa – mówi Tomasz Zieliński w wywiadzie dla Tygodnika Przegląd. 

Nie jest łatwo reagować, gdy się słyszy: „Niedobrze mi się robi od tej twojej gadki”. To jest okrutne sprawdzanie dorosłych, szczególnie przez nastolatków. Zieliński na to w przytaczanym wywiadzie: 

– Oni tym okrutnym sprawdzaniem pilnują miejsc, do których nie chcą nas wpuszczać, bo… wiemy lepiej. Dzieci wiedzą, w który czuły punkt rodzica uderzyć, żeby dał spokój. Mówią: jeśli mama, tata nie są w stanie wytrzymać czegoś takiego, to co dopiero będzie, jak podzielę się swoim problemem. Zawsze jednak okazuje się on o wiele mniejszy, mniej bolesny niż samo sprawdzanie. Dzieci muszą mieć pewność, że gdy wpuszczą nas do środka, uszanujemy to, co chcą nam powiedzieć. Co drugie dziecko mówi: „Chcę mieć pewność, że rodzice przyszli mnie usłyszeć, a nie doradzać”. Niepotrzebnie dajemy się urazić okrucieństwem. Ktoś delikatnie nas ukłuje, a my biegamy, krzycząc: „Aua, ale boli!”. Za okrutnymi słowami stoi nasz kochany dzieciak.

Jak mam rozmawiać z gówniarzem?

Odpowiedź w gruncie rzeczy jest prosta: pytaj dziecko, pokaż mu swoją bezradność, powiedz mu: „Kocham cię, ale nie potrafię”. Dzieci mówią, że jest tak wiele tematów, o których warto gadać, ale wybierają milczenie lub kłamstwo, bojąc się naszej gwałtownej reakcji. Na przykład Daniel, 17 lat, po próbie samobójczej widzi to tak: – Dorośli nie rozumieją, że jak krzyczą, my nie słyszymy, to lepiej kłamać, żeby nie krzyczeli. Wiele tematów, o których próbowałem pogadać z rodzicami, kończyło się krzykiem.(…). Wybrałem milczenie. Ono jest wołaniem, aby wreszcie ktoś mnie zauważył. A wy myślicie, że my dorastamy i się wstydzimy. Może to dziwne, co powiem, ale brakuje mi rozmów z moim starym. 
Po czym, zdaniem Daniela, można poznać dzieciaka, który wybiera milczenie? Po odległości, w której siada przy nas, na przykład na sofie, …o ile jeszcze przychodzi.

– Pozwólmy im wypowiadać zdania, do końca, nie przerywajmy. Odpłacają się szczerością, prawdą trudną nawet dla nich samych – radzi na swoim Facebooku Tomasz Zieliński.

Edyta, 13 lat, po próbie samobójczej czuje się kochana jedynie wtedy, gdy jest grzeczna, czyli taka jak mama lubi. Pyta, czy na miłość trzeba zasłużyć. 

– Ja to najbardziej potrzebuję mamy, gdy jestem niegrzeczna. Mama nie powinna nakrzyczeć i wyjść, powinna przytulić – mówi dziewczynka.

Wy cholerni handlarze miłości

Kamil, 17 lat, po próbie samobójczej: – Śmiech mojej mamy kosztuje mój czysty pokój; wypowiedziane przez ojca „synu, jestem z ciebie dumny”, kosztuje dobre miejsce na zawodach. Wy cholerni handlarze miłości.

Emocje, czyli nasz sprzymierzeniec w życiu

Jasiek 17 lat, po dwóch próbach samobójczych: – Moja mama w kółko powtarza, że mnie kocha, ale czynami tego nie pokazuje. Ona kocha mnie, gdy jestem grzeczny. Wsadźcie sobie w dupę to wasze kocham, mówcie kocham, jak nawalamy, wy cholerni hipokryci, jesteście tacy tępi. 
Jaśkowi brakuje matczynego głaskania po głowie, ojcowskiego przytulenia. Z takich chwil lepi swoje życie. Odpowiada na matczyne kocham cię: – Wiem mamo, ale nie czuję tego, co mówisz.

Jakie książki piszemy naszym dzieciom?

Asia, 17 lat, po próbie samobójczej: – …panie Tomku moglibyśmy dziś pomilczeć? I zamilkliśmy, …po kilku minutach usłyszałem w słuchawce płacz taki cichy, skromny delikatny. Po kilku kolejnych ucichł. I tak siedzieliśmy w tej ciszy ona i ja. Po kolejnych kilku, wybrzmiało ciche…dziękuję” (…) bo ja nie mam z kim pomilczeć, proszę pana, a nieraz tyle wystarczy…

Iza, lat 17, po próbie samobójczej sprawdza, czy Tomasz Zieliński jest dorosłym, który przyszedł słuchać, czy wiedzieć lepiej. Ten pyta dziewczynę: – Podpowiesz, jak się ciebie zatrzymuje? Słyszy: – Jest za późno. I jeszcze nastolatka mówi: – Potrzebuję kilku par rąk do przytulania, a nie tylko do grożenia; ust, które mówią kocham cię taką, jaką jesteś, zamiast martwię się o ciebie, no i kilku par oczu, w które mogę spojrzeć i zobaczę tam akceptację.

Akceptujmy wszystkie emocje, ale nie każde ich wyrażanie

Kiedy Iza słyszy od Zielińskigo, że jest mądra, wybucha: – …Niech mnie pan nie rozśmiesza, myśli pan, że powie mi pan słodkie słówko i co? 
Dziewczyna zastanawia się nieraz, jak można by zatytułować książkę, gdyby włożyć do niej wszystkie słowa, które o niej wypowiadają rodzice. 
– Byłaby bardzo smutna. Wpadają do niej słowa, że nie można na mnie liczyć, że przeze mnie zwariują, że jestem leniem, wie pan, takie tam, standard (…), a ten tytuł opowieści, o którą pan pytał, mojej mamy o mnie, mógłby brzmieć „Bez córki byłoby mi łatwiej” – wyznaje Zielińskiemu.
Kilka tygodni po tej rozmowie dorosły, który nie poucza, otrzymuje od Izy sms: „Dziś mama napisała po raz pierwszy słowa w mojej książce, których dawno nie słyszałam. …że mnie kocha. Moja książka ma teraz tytuł „Mądra!”

Jakie książki piszemy naszym dzieciom? Jakie słowa wypowiadamy? 

– Piszmy i mówmy o nich piękniej… – apeluje Tomasz Zieliński.

Odpuśćmy naszą dorosłość

My – dorośli myślimy, że wiemy, jak obsłużyć dziecko, a ono, co za niespodzianka, dorasta i zmienia się. Wstydzimy się je zapytać: w jaki sposób nas potrzebujesz, jak z tobą być. 

– Odpuśćmy naszą dorosłość, skupmy się na tym, żeby nie wiedzieć. Jeśli szczerze przyznam się dziecku, że nie wiem, jak mu pomóc, ono mi podpowie – zapewnia Tomasz Zieliński. – Z miesiąca na miesiąc podwaja nam się liczba dzieci, które do nas zgłaszają się. To tragedia. Bo to jest tak, że dziecko po próbie samobójczej odbywa rozmowę z psychologiem, często po łepkach i wraca do rodziców z informacją zwrotną: albo odział szpitalny albo radźcie sobie sami. Jak radźcie? Rodzice pozostawieni sami sobie, nie mają pojęcia. Pytają dziecko, co zawaliliśmy, ono coraz bardziej zamyka się. Ten granat rozrywa rodzinę totalnie. Rodzice dzwonią do nas. Jak słyszą, że nie mamy miejsca, krzyczą na nas, zalewają epitetami. Po co dajemy nadzieję? – opowiada. 

Depresja może się pojawić nawet u małego dziecka

Na przełomie roku wolontariusze fundacji „Usłyszeć na czas”, nie wytrzymali szykan, odeszli, został Tomasz ze swoją misją pomagania i z garstką ludzi chętnych do tej trudnej roboty.

– Obecnie w Polsce jest mniej więcej zaledwie 1/10 specjalistów w stosunku do potrzeb. Jako fundacja popełniliśmy wiele błędów, np. dawaliśmy namiary na specjalistów, którzy nie mieli już miejsc. Przestali więc z nami współpracować. Dzwonili do nas, pytając: zwariowaliście? Teraz próbujemy znaleźć złoty środek. Rozmowy w okienku prowadzimy przez 2,3 dni w miesiącu, czyli odbywa się ich ok. 24, 28 rocznie. Przeciętnie raz w miesiącu chcę uciekać… – wyznaje Tomasz Zieliński.

Jedyny ratunek widzi w edukacji. Dlatego jego fundacja z warsztatami „Wszechwiedzący słodko-pierdzący dorosły” wychodzi do rodziców, do szkół. Bo bez edukacji sytuacja dorosłych w starciu z problemami psychicznymi dzieci wygląda tak: stoimy na środku Wisły, machamy kijkiem i mówimy, że jesteśmy tamą. 

Rys. Krzysztof „Rosa” Rosiecki

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
ZNAJDŹ NAS: