Co mają do stracenia?

W tym przypadku można określić, że to, co mieli utracić, już dawno stracili, a teraz mogą stawiać wszystko na jedną kartę i albo taki plan się powiedzie, albo dojdzie do całkowitej zagłady.

Na wstępie trzeba wyjaśnić pewne określenie, a chodzi tutaj o ryzyko wyborcze, które w przypadku Partii Zielonych jest na poziomie wręcz szczątkowym. Aktualnie poparcie dla Zielonych w Irlandii waha się od 3 do 5 procent więc i zagrożenie utratą mandatów poselskich niskie. Oczywiście można też uznać, iż strata kilku z kilkunastu mandatów będzie dla ugrupowania katastrofą, jednak to głos społeczeństwa pokaże, w jakim chce iść kierunku i czy droga, jaką wskazuje Partia Zielonych, jest tą, której oczekują mieszkańcy Irlandii.

Na chwilę odejdę od spraw związanych z Zielonymi, ale z całą pewnością zajmę się nimi ponownie, a to ze względu na pomysł, jaki kolejny raz pojawił się w tym ugrupowaniu.

Ryzyko wyborcze odnosi się natomiast do potencjalnych nieprzewidywalnych zdarzeń i czynników, które mogą wpłynąć na wynik wyborów lub proces wyborczy. Jest to związane głównie z możliwością wystąpienia różnych składowych, a te mogą wpłynąć na preferencje wyborców lub przebieg samej kampanii wyborczej. Oto kilka przykładów ryzyka wyborczego, które może przybierać formę fałszowania informacji, dezinformacji lub manipulacji medialnych, co wpływa zazwyczaj na wynik wyborów. W trakcie kampanii wyborczej może wybuchnąć także skandal związany z jednym z kandydatów lub partią polityczną, więc i tego typu zdarzenia mogą wpłynąć na spadek zaufania wyborców i zmienić preferencje głosujących.

Trochę innym zjawiskiem jest również niska frekwencja wyborcza, bo i ona ma moc wpływania na wynik wyborów, gdyż wynik może być reprezentatywny, ale odnosząc się do znacznie mniejszej liczby wyborców. Nastroje społeczne lub gospodarcze, z całą pewnością wpływają na nastroje wyborców, co także może wpływać na oceny głosujących.

Te składowe wyborczego ryzyka, nie będą miały raczej zastosowania w przypadku Partii Zielonych, albowiem potrafi ona całkiem sprawnie odbierać sobie głosy sama, więc przedstawiać pomysły, które będą klasyfikowane jako formy ucisku. Tak może się stać, o ile Zieloni wyprowadzą na szerokie wody skrywany do niedawna pomysł, a właściwie ukryty po jego wcześniejszym opublikowaniu, więc chodzi o zakaz parkowania w miastach. Już wcześniej z tego ugrupowania dochodziły sygnały, że złem, o ile nie całym w kwestii klimatycznej, to przynajmniej z dużym oddziaływaniem na nie są samochody, co prowadzi do wniosku, że trzeba się ich pozbyć.

Zieloni trochę uginają się pod presją lobby samochodów elektrycznych, które z jakiegoś niezrozumiałego powodu nazywane są ekologicznymi, chociaż nie mają z tym określeniem nic wspólnego. Przypatrzeć się należy procesowi produkcji i utylizacji, co da nam pełną jasność oraz przekona, iż mogą one bardziej zanieczyszczać środowisko, niż pojazdy spalinowe.

Partia Zielonych nie poprzestaje jednak na przesadzeniu nas do „elektryków” i poszła o krok dalej, czyli chce w zakresie automobilizmu wprowadzać zakazy. Wielokrotnie pojawiały się pomysły, jak odkorkować irlandzkie miasta, ale nic z tego do tej pory nie wyszło, więc trzeba będzie sięgnąć po metody znane z państw rządzonych przez dyktatorów. Na początek samochody spalinowe, które potencjalnie mogłyby doczekać się zakazu parkowania w miastach, co w szerokiej perspektywie zmusi kierowców do wymiany aut na elektryczne i założenia rządu, że do 2030 roku, po irlandzkich drogach będzie jeździć prawie milion aut napędzanych prądem, zrealizują się samoistnie.

Ale, ale, to nie koniec, bo dojdzie przecież tylko do wymiany samochodów z zanieczyszczających środowisko bezpośrednio, na te, które również emitują gazy cieplarniane, aczkolwiek pośrednio. Tym samym, nie ubędzie na irlandzkich drogach aut jako takich, bo zmienią się wyłącznie ich jednostki napędowe.

W konsekwencji pomysł zmniejszenia ilości samochodów na drogach oraz o wprowadzeniu zakazu parkowania w miastach, o ile kiedykolwiek wejdzie do realizacji, będzie trudnym do wykonania, co wymusi kolejne działania. Nikt więc nie może zagwarantować, że ten lub inny „Zielony”, nie wpadnie na szatański pomysł, aby zakazać też parkowania w miastach aut elektrycznych, bo np. odbierają część pasów ruchu…

To jest spirala, której pozwoliliśmy się nakręcać już wcześniej i pozwalamy nadal, a może skończyć się tylko w jeden sposób, czyli wprowadzeniem komunizmu bis.

Dla Partii Zielonych nie ma więc zagrożenia utraty poparcia, bo go praktycznie nie ma, co daje podstawy do postawienia tezy, iż będą chcieli na siłę oczyścić środowisko.

Jedynym stratnym na tym całym ekologizowaniu Irlandii może być „główny ekolog” kraju, czyli szef Partii Zielonych Éammon Ryan, który utraci po wyborach ster partii, o ile ugrupowanie uzyska nikłe poparcie społeczeństwa i będzie reprezentowane w Dáil przez kilku zaledwie posłów. Wówczas Zieloni staną się także niepotrzebnym balastem dla obecnych koalicjantów, czyli ugrupowanie pójdzie w polityczną odstawkę.

Niestety inne partie polityczne również chcą iść w tym kierunku, choć należy oddać sprawiedliwość i powiedzieć, że nie są takimi radykałami, jak Zieloni.

Bogdan Feręc

Photo by Tobias Cornille on Unsplash

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
ZNAJDŹ NAS:
Najemcy boją się u
We Francji brakuje d