Cła w tle, ale ceny pod kontrolą? Szef Hyundaia tonuje nastroje

W dobie coraz bardziej napiętej sytuacji handlowej na świecie, gdy temat taryf – zwłaszcza tych forsowanych przez Donalda Trumpa – wraca jak bumerang, klienci zaczynają nerwowo spoglądać na cenniki samochodów. Ale Jose Munoz, dyrektor generalny Hyundaia, uspokaja: nie będzie gwałtownego skoku cen. Przynajmniej nie teraz.
W rozmowie z Bloombergiem Munoz stwierdził wprost:
– Nie spodziewam się, że z dnia na dzień nastąpi ogromny wzrost. Rynek zdecyduje.
No i właśnie – rynek. Bo choć wojna handlowa może wywindować koszty produkcji i importu, to producenci, tacy jak Hyundai, wiedzą, że zbyt szybkie przerzucenie tych kosztów na klienta może odbić się czkawką – w postaci pustych salonów i spadającej sprzedaży.
Wymienia się też kilka powodów, dlaczego tak mogłoby się stać. Poniżej część z nich:
- Konsumenci są wyczuleni na ceny – po kilku latach inflacji, podwyżek stóp procentowych i drogich kredytów, kupno auta to dziś poważniejsza decyzja niż jeszcze kilka lat temu.
- Konkurencja nie śpi – rynek motoryzacyjny jest coraz bardziej zatłoczony, zwłaszcza z rosnącą obecnością chińskich producentów i firm elektrycznych.
- Salony muszą żyć – spadki sprzedaży to nie tylko problem dla fabryk, ale i dla lokalnych dealerów. Natomiast utrzymanie sprzedaży w salonach to dziś priorytet.
- Krótkoterminowo: ceny zostają, jakie są. Hyundai raczej nie rzuci nagle komunikatem „+15% od jutra”.
- Średnioterminowo: możliwe delikatne korekty – jeśli presja kosztowa zostanie utrzymana, może dojść do drobnych podwyżek, ale rozłożonych w czasie.
- Dla klientów: to dobry moment na zakupy – nie trzeba się spieszyć z paniką, ale też warto trzymać rękę na pulsie. Jeśli wojna handlowa się zaostrzy, a dolar osłabnie, sytuacja może się zmienić.
Chociaż wojna handlowa i groźba ceł – szczególnie tych nakładanych przez administrację Donalda Trumpa – są realnym zagrożeniem, to branża motoryzacyjna stara się nie panikować. Hyundai daje przykład, że można reagować z chłodną głową, nie przerzucając od razu wszystkiego na klienta. Jedno jest jednak pewne: jeśli napięcia handlowe przerodzą się w pełnowymiarowy konflikt ekonomiczny, to spokój na rynku może być tylko tymczasowy. Wtedy już nie „rynek zdecyduje”, ale polityka.
Bogdan Feręc
Źr. Independent
Photo by Benjamin Klaver on Unsplash