Site icon "Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Reklama
Reklama

Chińszczyzna to lepszy, a może bardziej… prawdziwy sort

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Tak mnie ostatnio naszło, aby przejść się po Galway i dokonać zakupu obuwia sportowego, choć nie było moim celem rozpoczynanie zajęć poprawiających sylwetkę, a zwykła wygoda dla stóp, czego nie można odmówić butom znanych marek.

Jak sobie postanowiłem, tak i uczyniłem, więc udałem się do centrum miasta, gdzie markowych sklepów mrowie, a i oferują całkiem przyzwoity wybór, choć nieprzesadnie rozbudowany, bo większość butów to ich warianty kolorystyczne. Od dawna twierdzę, że oferta obuwnicza w irlandzkim kraju jest uboga, więc oko nie ma się na czym zatrzymać, ale w chwilowym przypływie chęci wsparcia rodzimego handlu detalicznego uznałem, że dam zarobić sklepom w Galway.

Chodziłem, chodziłem i chodziłem, wszedłem do większości oferujących sprzedaż marek sportowych, ale „zaprawdę powiadam wam” (Ew. Św. Jana 6:47-58), zaledwie w dwóch znalazłem buty, które miałbym ochotę kupić.

Miałbym, ale nie kupiłem, a to tylko dlatego, iż ładnie wyglądały, ale z daleka. Kiedy podszedłem bliżej, gdy wziąłem do ręki, okazało się, że cena w żaden sposób nie odzwierciedla jakości wykonania. Na gumowych podeszwach, a właściwie na jakiejś plastikowo-gumowej mieszance, bo i sprężystość była ograniczona, pozostały nadlewki masy „bitumicznej”, które rozpłynęły się na pełnym tworzywa sztucznego materiale, a ten pokrywać miał wierzch stopy.

Jakby tego było mało, wpadły mi w oko buty szyte, więc podeszwa została przytwierdzona grubą nicią do górnej części, ale i tu próbowano naciągnąć mnie na ten lep. Kiedy wyjąłem wkładkę, gdy przyjrzałem się łączeniu podeszwy z resztą, okazało się, że szycie wykonano wyłącznie dla ozdoby. Szycie było tylko na gumowanej podeszwie, więc nie miało najmniejszego nawet kontaktu ze szmatą.

Śmiało, można jednak powiedzieć, że rozpiętość cenowa jest całkiem spora, więc oferta przygotowana została na każdą kieszeń, co oznacza, iż można kupić sportowy but za niecałe 50 €, jak i za ponad 300 €. Ja celowałem jednak nieco niżej, więc w propozycje w kwocie do około 150 €, a w tej grupie wybór był chyba największy. Oczywiście plany, a ich realizacja to dwie różne sprawy, bo oprócz ceny, interesowała mnie także jakość wykonania.

Tę oceniam na dramatycznie niską i to jednako w przedziale cenowym z najniższej oraz najwyższej półki.

Żeby jednak przekonać się, czy to faktycznie badziewie sprzedawane jest w markowych sklepach, czy może ja jestem zmanierowany i wymyślam sobie, a za półdarmo chcę się obnosić po mieście, wstąpiłem do jeszcze jednej detalicznej placówki handlowej. Ta natomiast nie ukrywa, że większość artykułów pochodzi od producentów z Państwa Środka, więc mówią oficjalnie, że chińszczyzny u nich więcej, niż w barze Pana Li Hu Chana przy głównej ulicy w Galway.

Udałem się na dział z obuwiem, a tam, może i nie było butów z trzema paskami, nie było też ze skaczącym drapieżnikiem, ale modele były łudząco podobne do tych, jakie proponuje się w sklepach światowych koncernów. Przyjrzałem się jakości wykonania, a zauważyłem, że jest dokładnie taka sama, jak w sklepach zachodnich potentatów obuwniczych. Co jednak istotne, różnią się one ceną, bo tu drogą kupna nabyć można obuwie już od 16 €, a za 50 € to już te z górnego zakresu cenowego.

Były też buty ze szwami na podeszwie, ale tu nikt nikogo nie chce naciągnąć, bo szwy były zwykłymi wytłoczeniami, co widoczne było, jak na dłoni.

Nic więc nie kupiłem i chyba moja próba wykazania się patriotyzmem zakupowym, aby sprzedawca miał pracę, ale też irlandzki franczyzobiorca zarobił, zakończyła się fiaskiem, czyli wróciłem do domu i ponownie wszedłem na jedną z amerykańskich stron sklepu internetowego. W tym zwyczajowo dokonuję zakupów obuwia, chociaż też w Wielkiej Brytanii, bo wybór mają szeroki, czyli można kupić te, nadające się potencjalnie do uprawiania sportu, jak i jeszcze bardziej potencjalnie na „wyjście do kościoła”.

Tam wybrałem sobie model, dopasowałem też kolor, żeby rzucał się w oczy, bo oprócz czarnych, lubię buty bardziej niż jaskrawe, tak samo jak szaliki, choć faworyzuję żółte, ale wybrałem takie, które w opisie miały jasne stwierdzenie, co charakteryzuje ich jakość. Cena, żeby nie było niedomówień, nie należała do najwyższych, nawet po doliczeniu podatku, bo transport z USA zaproponowano mi za zupełną darmochę.

Tym właśnie zakończyły się moje zakupy butów w stacjonarnych sklepach, które… i tu pozostanę wierny swoim przekonaniom, w Irlandii nie oferują niczego ciekawego.

Bogdan Feręc

Photo by CHUTTERSNAP on Unsplash

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
Reklama
Reklama
Reklama
Exit mobile version