Na rynku ropy naftowej jest coraz więcej obaw o jej cenę, więc zarówno analitycy, jak i tzw. klasa polityczna obawia się, że ceny na giełdach mogą skokowo zacząć wzrastać, co wywołane zostanie działaniami Izraela.
W Stanach Zjednoczonych pojawiły się informacje, że Izrael planuje zbombardowanie pól naftowych w Iranie, co z kolei przyjęte zostało z dużą niechęcią przez narody wspierające Izrael, więc mówią otwarcie, że będzie to problem w skali globalnej. Izraelski rząd nic sobie nie robi ze słów krytyki sojuszników i wciąż podaje, że celem jest unicestwienie wroga, a tego chce odciąć od możliwości finansowania działań zbrojnych.
To w przypadku Iranu nic innego, jak zniszczenie jego infrastruktury do wydobywania i przesyłu ropy, bo nawet przy wciąż obowiązujących sankcjach na zakup ropy naftowej z Iranu, ten sprzedaje ją krajom arabskim i stąd czerpie znakomitą większość dochodów Skarbu Państwa.
Gwoli ścisłości, państwa arabskie odsprzedają następnie irańską ropę krajom trzecim, więc trafia ona na rynki, które nałożyły na to państwo embargo zakupów ropy naftowej.
Izrael swoim działaniem, czyli ewentualnym bombardowaniem pól naftowych w Iranie, może więc wywołać panikę na giełdach ropy naftowej, co w konsekwencji prowadzić będzie do nagłego i wysokiego wzrostu cen na rynkach, a to przełoży się na ceny detaliczne. Jeżeli do tego dojdzie, baryłka ropy Brent może wówczas zyskać na cenie do kilkudziesięciu procent, czyli znacznie przekroczyć poziom 100 $.
W takim przypadku zmienią się ceny paliw napędowych, ale i droższe będą paliwa grzewcze, a pamiętajmy, że sezon grzewczy właśnie się rozpoczyna, co oznacza kolejną drogą pod względem paliwowym zimę. Do tego dojdzie również niebezpieczeństwo wzrostu cen towarów konsumpcyjnych, bo droższy transport oznacza właśnie wzrost cen, więc inflacja ponownie może wzrosnąć do 2 lub 3 procent, co w Irlandii byłoby odejściem od praktycznie zerowej w ubiegłym miesiącu.
Bogdan Feręc
Źr. Independent
Photo by WORKSITE Ltd. on Unsplash