Bo jest w mordę zimno
Jak bardzo trzeba uważać społeczeństwa za pozbawione umiejętności racjonalnego myślenia, żeby wciskać już całkiem otwarcie tym bzdury, a te, cóż, widać to w mediach społecznościowych, łykają wszystko jak pelikany.
Zająłem się ostatnio przeglądem prasy irlandzkiej i polskiej, gdzie nagłówki krzyczą tytułami, że mamy właściwie kolejną epokę lodowcową, bo zrobiło się zimno. To ja pytam, kiedy ma przyjść mróz, żeby klimatyczni pajace przestali rozdzierać szaty i złorzeczyć na użytkowników samochodów, że ci doprowadzili do zmian klimatycznych?
Idźmy dalej, bo niska temperatura nie jest dla większości mieszkańców globu ulubioną, ale to, co zrobił jeden z łódzkich tytułów i władze tego miasta zakrawa na totalne zidiocenie.
Niedawno wydane zostało ostrzeżenie pogodowe, że arktyczna fala nadciągnie nad moje rodzinne miasto i mróz będzie. Można było się spodziewać, że skoro fala idzie z głębokiej północy, mróz zetnie na kość wszystko i wszystkich i dokona się kataklizm. No, nie do końca.
Kiedy przenieść się na stronę komunikatu, zobaczy się, że ostrzeżenie dotyczy temperatur od -3 do -7 stopni Celsjusza.
To kolejne pytanie, czy wydający ów komunikat, mają ludzi za kompletnych debili?
Wróćmy do czasów mojej młodości i młodości niezatapialnej prezydent Łodzi, a jak sądzę, pamiętać będzie czasy, kiedy zima charakteryzowała się, przynajmniej w centralnej Polsce, opadami śniegu, mrozem i to przez kilka miesięcy w roku. Pamiętam, a niektórzy mówią, że wiekiem zbliżam się do węgla kamiennego, jak w Łodzi potrafiło spaść kilkadziesiąt centymetrów śniegu, a nikt z tego powodu nie zamykał szkół i zakładów pracy.
Kiedy przeszła pierwsza fala opadów białego puchu, komunikacja miejska zaczęła jeździć w miarę normalnie, nie było czarnego asfaltu pod kołami, a leżał ubity śnieg. Ten potrafił zalegać całymi tygodniami, a jego warstwa mogła dochodzić niekiedy do 20 centymetrów.
Niczym nadzwyczajnym w wieku moim pacholęcym były temperatury 10, 15, a nawet 20 stopni poniżej zera, więc -3, a i -5 jest wartością śmieszną.
Teraz mieszkam w Irlandii, czyli kraju, w którym opady śniegu są rzadkie, a i zimowe wartości na termometrach oscylują zwyczajowo w okolicy zera, więc poniekąd rozumiem Irlandczyków, że dla nich to nienaturalne wydarzenie pogodowe. Tu jednak wiele zastrzeżeń mam do mediów, które w mojej ocenie w nadmiernej formie eksponują zapowiadane lub trwające niskie temperatury i opad deszczu w formie stałej.
Irlandczyków rozumiem, nie mam pretensji, niech sobie wygadują o zimie, co im się żywnie podoba, ale jak słyszę Polaków, którym takie warunki zaczynają wchodzić do głowy ponad miarę, zaczynam się zastanawiać, czy przypadkiem nie udało się ich już całkowicie zmanipulować. Raczej tak.
W rozmowach, choć coraz rzadszych z moimi krajanami, mawiam w takich chwilach, więc zimą, że zawsze mogą, jako lud wędrowny, przenieść się w cieplejsze rejony i Północna Afryka będzie miejscem dla nich idealnym. Szaleństwo, jakie wpoiły i wciąż wpajają polityczno-medialne elity, weszło już w krew wielu osobom, więc czas, żeby albo się obudzili, albo ratunku dla świata nie będzie i koniec ludzkości wieszczę bliski.
Bogdan Feręc
Photo by Filip Bunkens on Unsplash