Będzie drogo i będą problemy z zakupem jedzenia
Wszystko zmierza do tego, aby na świcie ponownie zapanowała wysoka inflacja, a ta może być znacznie przekraczająca tę, o której przez jakiś czas mówiło się, iż została opanowana.
Wydarzenia na świecie idą jednak w niepokojącą stronę, a w mojej ocenie NATO podjęło już decyzję, że zetrzeć chce z mapy ziemi Rosję, jednak nie zauważa jednego, czyli zbankrutowanych Stanów Zjednoczonych, a to one pociągną za sobą w ekonomiczną przepaść kolejne państwa. Tym samym rosnąca już teraz inflacja może przyspieszyć po połowie roku, więc wysokie ceny, zaczną rosnąć jeszcze szybciej.
W związku z takim rozwojem wypadków część osób na świecie zacznie mieć poważne problemy ze swoim utrzymaniem, a to oznacza, że potencjalnie pojawi się głód.
Nie będzie on jednak wywołany brakiem żywności, niższą produkcją lub zerwanymi łańcuchami dostaw, a wyłącznie cenami.
O ile przyjrzeć się statystykom poszczególnych państw, a myślę tu o Irlandii oraz Polsce, od zakończenia pandemii, ilość gospodarstw domowych, które mają problemy z zakupem podstawowych artykułów żywnościowych, wyłącznie rośnie. Powodem są obecnie wysokie czynsze, a to one w wielu przypadkach pochłaniają znaczną część dochodów, jednak nie zanosi się, aby w tym zakresie cokolwiek się zmieniło.
Eksperci na obu rynkach mieszkaniowych twierdzą, że o ile może być widoczny jeszcze w tym roku niewielki spadek cen nowych domów oraz mieszkań, tak w zakresie czynszów, nic się nie zmieni na korzyść i te stale będą rosnąć.
Taki rozwój wypadków przyczyni się natomiast do kolejnych strat w tzw. dochodzie rozporządzalnym, a pozostającym po opłaceniu wszystkich rachunków, co prowadzi nas do wniosku, że na jedzenie, które poprzez rosnące ceny, w pełnym zakresie zakupów stanie się dostępne dla nielicznych. Wiele razy słyszałem już sugestie, że ten scenariusz jest prawdopodobny, ale muszą wystąpić pewne warunki, żeby został zrealizowany.
Nawiasem mówiąc, a cały czas w mojej ocenie, świat zmierza do konfliktu o zasięgu globalnym, więc wówczas nie należy się spodziewać normalnych zasad gospodarczych. Do tego wszystkiego dołączyć może wojna handlowa, a została zapoczątkowana przez Unię Europejską, więc Europa stanęła właśnie na progu kłopotów żywnościowych.
Wbrew zapowiedziom, aby Stary Kontynent stał się samowystarczalny pod względem energetycznym, ale przede wszystkim żywnościowym, wprowadza się programy ograniczające produkcję spożywczą, więc ceduje jej wytwarzanie na kraje trzecie. To akurat pomysł niemiecki, bo ich gospodarka koncentruje się teraz na produkcji przemysłowej, a jej spadki oznaczają, że muszą szukać innych rynków zbytu. Taka sytuacja doprowadziła do kwestii rozliczeń międzynarodowych, o których już kiedyś mówiłem, bo Niemcy, zamiast przyjmować zapłatę w gotówce, zgodziły się, aby część trafiała na europejski rynek w naturze. To podchwyciła Unia Europejska, odchodząc w związku z tym od projektu bezpieczeństwa żywnościowego w swoich granicach.
Sama wojna handlowa jest oczywiście już faktem, bo niczym innym jest wprowadzenie wysokich ceł importowych na samochody elektryczne z Chin. Państwo Środka, co zapowiadało wcześniej, nie pozostało bierne w tej sytuacji i rozpoczęło proces wprowadzania ceł na europejską wieprzowinę. UE, jest jednym z największych eksporterów mięsa wieprzowego do Chin, czyli Pekin uderzył w miejsce, które boleć będzie najbardziej.
Można tu zapytać, co się teraz stanie? Przede wszystkim eksporterzy wpadną w panikę, więc zostaną z nadprodukcją żywca wieprzowego, co jednak nie przyczyni się do obniżenia cen na unijnym rynku, bo to mięso przeznaczone wyłącznie na eksport. Europa ma w nadmiarze mięsa wieprzowego na swoim rynku i nie jest w stanie przyjąć jego większej ilości, co mogłoby zminimalizować straty spowodowane cłami nałożonymi przez Pekin.
W prostych słowach zmniejszana będzie produkcja wieprzowiny, tracone miejsca pracy w sektorze rolnym, jak dzieje się to już obecnie, chociaż w innych dziedzinach przemysłu.
Idąc jeszcze dalej, rozwój działań wojennych przestawi wszystkie gospodarki krajowe na produkcję wojenną, a zmniejszająca się ilość dostaw żywności, brak w konsekwencji rąk do pracy, podniesie ceny w sklepach.
Logicznym wnioskiem będzie więc, czego się obecnie nie czyni, podjęcie choćby próby nawiązania dialogu Europy z Federacją Rosyjską. Ostatni tzw. szczyt pokojowy jasno pokazał, że nawet nie zastanowiono się nad propozycjami, jakie w kwestii zakończenia wojny na Ukrainie przedstawiła Rosja, czyli odrzucono je w całości.
Nie będę tu oceniał ich realizmu i przydatności, ale mogłyby stać się przecież jakimś punktem wyjścia i podjęcia rozmów. Tego nie uczyniono, a mówiło się wówczas, że albo Rosja zgodzi się na warunki Zachodu, albo polegnie. Zastanawia tylko, jak, bo siły gospodarczej odmówić jej nie sposób, a i dysponuje bogactwami naturalnymi, jakie pozwalają być dla tego kraju wyraźną pomocą nawet w chwili dużego konfliktu zbrojnego.
Unia Europejska, która za namową i sterowana przez USA, nie ma ani możliwości obrony i pozbyła się bezpieczeństwa żywnościowego dawno temu, stać się ma natomiast stroną wygraną, ale z jakiego powodu, trudno jest obecnie określić.
Bogdan Feręc
Photo by John Cameron on Unsplash