Site icon "Polska-IE najbardziej politycznie-społeczno-gospodarczy portal informacyjny w Irlandii
Reklama
Reklama

Aoife – część II i na szczęście ostatnia

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

W trzeciej byłbym ją uśmiercił i Drahomira uwolnił od wszelkich zarzutów, ale o tym na samym końcu.

*

Wracając do domu, Aoife nie patrzyła pod nogi, znała każdy metr tego chodnika, który od trzech lat przemierzała w drodze do pracy i domu. Mieszkała w wynajętym z koleżanką ze szpitala niewielkim domku z dwoma sypialniami, który był dla nich obu więcej, niż wystarczającą oazą spokoju i przystanią, do której wracały po rzadkich szaleństwach weekendowych nocy.

Tego ranka nie mogła skupić myśli, a może krążyły one wokół jednej tylko kwestii, a ta od kilkunastu godzin zaprzątała jej umysł. Prawie weszła w pojawiające się nawet po najdrobniejszych opadach rozlewisko na skrzyżowaniu Newcastle Road i University Road, gdy z zadumy wyrwał ją okrzyk:

Głos, który wyrwał ją z otchłani przemyśleń, należał do jej współlokatorki, a ta właśnie szła ze swoim nowym przyjacielem na poranny spacer. Zmęczona i zapadnięta w myślach otrząsnęła się z odrętwienia, a uśmiech goszczący na jej twarzy zastanowił Siobhán McSweeney. 

Zapytała, zdawkowo:

Aoife odpowiedziała “How are you…” i dodała, że całkiem dobrze. Siobhán popatrzyła na przyjaciółkę przenikliwym wzrokiem i zadała kolejne pytanie. 

Siobhán nalegała, żeby koleżanka opowiedziała coś więcej i stwierdziła, że od dawna nie widziała jej w takim stanie. Aoife rzuciła lakonicznie, że porozmawiają w domu, wycedziła przez usta Bye.. 

Poszła dalej w kierunku upragnionej, acz wciąż pustej sypialni, która w jej wyobrażeniach stała się już jaskinią rozkoszy. Zmierzająca w stronę domu Aoife całą uwagę poświęciła trasie swojej wędrówki, ale jej myśli wciąż krążyły wokół wydarzeń z ostatnich godzin i przystojnego Słowaka. 

Dom stał w jednej z najstarszych dzielnic Galway, od przodu otaczał go niewielki ogródek, a mikroskopijne podwórko był jedynie namiastką prawdziwego miejsca wypoczynku podczas irlandzkiego lata. Weszła do domu, zamknęła drzwi i poszła do kuchni. Włączyła elektryczny czajnik, żeby zrobić sobie jej ulubionej herbaty z mlekiem. Aoife miała swój niepowtarzalny gust, a używała całkiem innego gatunku, niż zalecają angielskie wzorce. W ulubionym supermarkecie kupowała zawsze Cejlońską, która pochodziła bezpośrednio ze Sri Lanki. 

Inny był też sposób jej przygotowywania, bo do gotowego już naparu wlewała kilkadziesiąt mililitrów mleka, a nie jak każe tradycja, mleko powinno znajdować się w filiżance wcześniej. 

Zaklęła siarczyście, kiedy niosąc kubek z gorącym napojem do sypialni, potknęła się na schodach i część płynu wylało się na schody pokryte wydeptaną latami użytkowania i spłowiałą wykładziną. 

Upiła łyk, poszła dalej, nie miała siły, żeby wytrzeć mokrą plamę. Sypialnia była typowa, z podwójnym łóżkiem, którego wezgłowie stykało się ze ścianą, a reszta wysunięta była na środek pokoju, natomiast dwie nieduże szafy wypełniały większą część pokoju. Biurko i niewielka toaleta stały po obu stronach małżeńskiego, sądząc z rozmiarów łoża, a zdezelowane krzesło pełniło funkcję biurowego fotela, jak i tego z salonu piękności. 

Herbata po kolejnym łyku stanęła na mikroskopijnej szafeczce tuż pod oknem, z którego rozciągał się widok na przeciwległy brzeg Zatoki Galway i wzgórza Muckinish Hill, gdzie często wynajmowała pokój w jednym z licznych w tamtym rejonie wiejskich domków. Spojrzała rozmarzonym wzrokiem w tamtą stronę i pomyślała, że przyjemnie byłoby spędzić w Bishop’s Country Cottages kilka dni z Drahomirem. 

Uruchomiła prysznic. Od zawsze lubiła zaparowaną i ciepłą łazienką, a wychodząc do sypialni, lekko przymknęła drzwi. Zdjęła swój pielęgniarski uniform, który odsłonił dziewczęcą figurę 29-latki, została tylko w skarpetkach, figach i koszulce, której wypukłości jasno wskazywały na jędrny, choć nie przesadnie duży biust. Wprawnie rozpięła stanik, wysunęła spod koszulki, rzuciła go na krzesło, ściągnęła skarpetki i białe figi, zostawiając na sobie wyłącznie t-shirt w kolorze ecru z niewielkim emblematem irlandzkiej harfy. 

Podreptała do gorącej od pary łazienki, zapaliła światło, stanęła przed lustrem i przetarła je dłonią, aby przyjrzeć się swojemu wizerunkowi. W odbiciu pojawiły się teraz w pełnej krasie jej kształtne, krągłe i nadal opierające grawitacji piersi. 

Pomyślała, że czas obchodzi się z nią łaskawie, chociaż, jak zwykle miała zastrzeżenia do swojego wytrenowanego na siłowni brzucha. Teraz uznała, że potrzebuje znacznie więcej ćwiczeń, bo stał się zbyt zaokrąglony. Stanęła bokiem, a wówczas jej oczom ukazała się ponętna krzywizna, która jedynie podkreślała sportowy brzuszek i jędrne pośladki, których mogły jej zazdrościć nawet znacznie młodsze dziewczyny. 

Zmyła bardzo delikatny makijaż i weszła pod prysznic. Jak zwykle pierwszą czynnością była depilacja nóg, a te zwyczajowo zaczęła golić od kostek i posuwała się w górę, by dotrzeć do najcenniejszych darów natury, w jakie Bóg mógł wyposażyć kobietę. To miejsce cieszyło się również jej uznaniem, bo niejednokrotnie w samotnie spędzone noce bawiła się swoją nabrzmiewającą kobiecością, aż rozkosz sięgała zenitu i tłumiony wstydem jęk wiązł w jej gardle. 

*

Kiedy następnego dnia weszła na oddział, ócz jej błękity skierowały się na łóżko, gdzie przed kilkunastoma godzinami leżał Drahomir. Było puste. Przerażenie, jakie wymalowała jej twarz, odcisnęło się również w oczach, które nagle posmutniały i pokryła je warstwa wilgoci, zbierając się w kącikach rozwartych powiek. 

Podeszła do szafki, w której przechowywano karty pacjentów, ale i tam niczego nie znalazła, a wówczas zapytała:

Padła odpowiedź, której się nie spodziewała, bo miała nadzieję, że jest na badaniach albo przeniesiony został na inny oddział. Kiedy dotarło do niej, że jej szczęście nie trwało nawet 24 godzin, posmutniała jeszcze bardziej. 

Ta noc była jedną z najgorszych dla Aoife, bo nie mogła skupić się na pracy, a i zapominała o rutynie, a pacjentów kontrolowała znacznie rzadziej, niż wynika to z obowiązujących zasad. Podając poranne leki, z trudnością powstrzymywała łzy, które już teraz bezwiednie cisnęły się jej do oczu. Żal, za czymś, co mogło skończyć się całkiem inaczej, towarzyszył jej na szpitalnych korytarzach, kiedy wolnym krokiem zmierzała do wyjścia. 

Rozejrzała się dookoła i nawet nie zwróciła uwagi na padający deszcz, idąc ponownie w stronę swojej pustej sypialni. 

Ponownie zamyślona, z mokrymi i pozlepianymi wodą włosami mijała właśnie jakiegoś człowieka, który niósł ogromny bukiet czerwonych róż. Pomyślała, że inne to mają szczęście i ponownie zatopiła się w swoim żalu. 

Gdy bukiet róż ją minął, usłyszała swoje imię.

Następnie wołanie się powtórzyło…

Spojrzała w kierunku, z którego dochodził głos, a zza kwiatów wyłoniła się twarz Drahomira.

*

Gdy wciąż zdyszana wychodziła z sypialni, zapytała:

*

Wyruszyli w podróż poślubną na Klify Moher, a Aoife zapytała:

Zamknąłeś drzwi, zgasiłeś światło, pamiętałeś o zakręceniu gazu i włączeniu alarmu?

Wtedy Drahomir zrozumiał, że nic nie będzie w jego życiu takie, jak było wcześniej.  🤣 Zmienił też swoje sportowe, czerwone Porsche Cayenne na Dacię Jogger i miał trójkę małych rozwrzeszczanych synów.

Bogdan Feręc

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
Reklama
Reklama
Reklama
Exit mobile version