Ameryka ma coraz więcej wrogów gospodarczych

Chyba na początku użyję stwierdzenia, że zaczyna tworzyć się poważna koalicja przeciwko Stanom Zjednoczonym, a wszystko przez kraje, które przyłączają lub chcą się przyłączyć do przeciwwagi dla dominacji ekonomicznej tzw. Zachodu.
Wielokrotnie kraje zainteresowane pomijają te informacje, a tylko dlatego, aby nie burzyć rysowanego przez media głównego nurtu obrazu szczęścia i radości, jednak temat jest niezwykle ważny i to w równym stopniu dla Stanów Zjednoczonych, jak i Unii Europejskiej. W tej natomiast ze świecą szukać informacji o samej grupie BRICS, która rośnie w ekonomiczną potęgę z coraz większą szybkością i właściwie dawno już zdominowała pod wieloma względami Europę. Z USA jest trochę inaczej, bo to jeszcze nie czas, aby przypuścić frontalny na nie atak, ale jest do tego coraz bliżej, więc Donald Trump o ile jeszcze tego nie robi, powinien skupić się na wdrożeniu zabezpieczeń przed próbą zdominowania jego państwa przez BRICS.
Można oczywiście domniemywać, że rozmowy z prezydentem Putinem są jednym z takich kroków, więc połączenie sił przeciwko Chinom, choć Rosja i Chińska Republika Ludowa są w BRICS członkami założycielami.
Sprawa ma kontekst wielopłaszczyznowy, więc rozwój BRICS w Afryce zagraża przede wszystkim Europie, ale widać też przesunięcie bliżej Stanów, którym oprócz Brazylii – również członek założyciel, może wkrótce zacząć zagrażać Kuba. Wcześniej mowa była już o Meksyku, który stara się o przyłączenie do BRICS, ale Kuba – jako partner – należy już do tej organizacji od stycznia tego roku, co nie uszło uwadze USA, choć niewiele mogą z tym zrobić. Co istotne, status kraju partnerskiego daje wiele przywilejów, więc Kuba może czerpać korzyści z przynależności do BRICS, a to oznacza tylko jedno, iż nadchodzą zmiany gospodarcze, a nawet polityczne. Pozwoli to na poprawę sytuacji ekonomicznej w kraju, który przez lata obłożony był amerykańskimi sankcjami, a teraz właściwie się spod nich uwalnia.
Zauważyć należy, że Kuba będzie mogła się rozwijać w dziedzinie handlu międzynarodowego, zawiązywać nowe ekonomiczne sojusze, ale, o co w tym wszystkim chodzi najbardziej, BRICS zbliży się ponownie do granic USA. Tym samym przed Stanami pojawią się nowe wyzwania gospodarcze, a nawet nie będą mogły szachować Kuby kolejnymi decyzjami, bo na BRICS Waszyngton wpływu nie ma żadnego.
Tak dla odprężenia, przebiegła mi taka myśl, a nawet sam się uśmiechnąłem, iż byłoby dopiero śmiesznie, gdyby Stany Zjednoczone przystąpiły do grupy BRICS.
Schodzę jednak na ziemię, czyli idziemy dalej i skupiamy się na Ameryce Łacińskiej, a dokładnie rzecz ujmując, zagrożeniu, jakie stanowi dla USA. Przez dziesięciolecia Ameryka Środkowa i Południowa traktowane były przez Stany, jak biedny i niechciany sąsiad, jednak teraz wszystko zaczęło się zmieniać i u boku mogą im wyrosnąć potęgi ekonomiczne. Oczywiście potrzeba będzie na to trochę czasu, ale również w tym kontekście pamiętajmy, że wzmocnienie Kuby, da sygnał Meksykowi do dalszych kroków. Tak bliski sąsiad, jakim będzie dla Stanów BRICS, stworzy całkiem nowe wyzwania, by USA zachowały jakąś formę dominacji ekonomicznej na świecie. Kuba, co z pełnym przekonaniem można powiedzieć, odniesie z tego jakieś korzyści, a może pojawią się na tej wyspie nawet inwestycje z Chin, Indii oraz Rosji, co pozwoli Hawanie na ominięcie amerykańskich sankcji. Wówczas rozwoju doczekać się może wiele dziedzin tamtejszego życia, czyli np. rozwijać się będzie sektor energetyczny, rolnictwo, a nawet powstanie silna gałąź technologiczna.
Tym samym rozwój Ameryki Łacińskiej zlikwiduje wiele form i możliwości wywierania na nie przez Stany Zjednoczone wpływu, a tracąc kontrolę, USA będą musiały jednak poszukać dróg zachowania i umocnienia swojej pozycji. Takim rozwiązaniem mogłyby się stać sojusze z Europą, ale jak wiemy, stosunki na tej linii są trochę nadszarpnięte i trudno będzie je poukładać od nowa, przynajmniej w trakcie trwania kadencji Donalda Trumpa.
Będąc w kręgu wyznaczanym przez BRICS, od dawna mówię, że Stany Zjednoczone, Europa, Kanada i Australia, powinny się zjednoczyć, bo zmiana układu ekonomicznego świata nie przyniesie korzyści Zachodowi w żaden sposób. Donald Trump musi też pamiętać, że włączenie Kuby do BRICS, nawet w obecnej formule, zwiększa wpływy głównych członków tej grupy w całej Ameryce Łacińskiej, czyli będzie jak z NATO, które okrążyło Federację Rosyjską krajami Sojuszu. Na marginesie można dodać, że to jedna z przyczyn wojny na Ukrainie, czyli odejście od układu o nierozprzestrzenianiu NATO na wschód Europy i kraje leżące w bezpośredniej bliskości Rosji. O tym mainstreamowi nadawcy też nie powiedzą, ale cóż, skoro są na pasku swoich rządów, jest tak, jak z wronami, czyli muszą krakać, jak im aktualna władza pozwala.
Włączenie Kuby do BRICS oznacza też wyzwania dla wielu systemów monetarnych oraz instytucji finansowych, w tym Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Banku Światowego. Będzie to miało za kilka już lat możliwość osłabienia ekonomicznego USA, czyli nic dobrego Stanom z poszerzania BRICS nie przyjdzie. Samo wejście Kuby do tej grupy jest też powodem, a może bardziej może być powodem do wzrostu napięć w kontaktach z USA, które nadadzą krajowi zarządzanemu obecnie przez prezydenta Miguela Díaza-Canela status bezpośredniego zagrożenia.
Problemem dla USA w przypadku Kuby może być też wzrost gospodarczy, więc bogacenie się tamtejszego społeczeństwa, a także kraju, co pozwoli na rozwinięcie wielu inwestycji, w tym w wojskowości, a tego Stany mogą nie przełknąć. Na początku jednak BRICS pozwoli Kubie na rozwinięcie infrastruktury i turystyki, co stanie się raczej maszynką do zarabiania pieniędzy, a polityka przyjazna małemu biznesowi napędzać będzie kubański rozwój.
O ile Stany Zjednoczone uważają, że mogą czuć się obecnie jeszcze bezpieczne, to założenie samo w sobie jest błędem, a wynika wyłącznie z szaleńczego tempa ekspansji BRICS, więc mało czasu zostało, aby zachować nikłą aktualnie dominację ekonomiczną Zachodu. Na koniec kwestia samego kubańskiego zagrożenia dla USA, bo w tych może panować przeświadczenie, że gospodarka Kuby wciąż jest słaba, odgórnie sterowana, więc przejście na model rynkowy potrwa całe dziesięciolecia. Tu jednak byłbym ostrożny, ponieważ BRICS jest w stanie zainwestować potężne środki finansowe w krótkim czasie, co będzie niemiłym zaskoczeniem dla Białego Domu.
Dla radia Deon w Chicago – Bogdan Feręc
Photo by Alexander Kunze on Unsplash