Ciastkarnia Marianny H. Część 2

Żarówka zamigotała ciepłym światłem, przywołując zanurzoną w myślach Mariannę do świata realnego i wtedy przypomniała sobie, że przez cały dzień, oprócz porannej wizyty nie pojawiła się w swojej cukierni. Wzięła do ręki telefon, wybrała spośród zapisanych numerów ten, który ją interesował i nacisnęła zieloną słuchawkę.

W telefonie usłyszała głos Antoniego, który zaskoczony zapytał, dlaczego nie odzywała się przez cały dzień?

Czy coś się stało?  – rzuciła niedbale do trzymanego w ręku telefonu.

Antonii odparł, że wszystko jest w najlepszym porządku, ale zastanawiał się, dlaczego nie pojawiła się w cukierni, choć jest tam zazwyczaj przez cały dzień lub wpada po kilka razy, gdy ma inne sprawy do załatwienia. Marianna odparła zdawkowo, że zmęczyło ją spotkanie i chciała odpocząć. Skłamała, ale nie chciała się przyznać, że nadal jest w szoku po tym, co spotkało ją w Warszawie. Obiecała Antoniemu, że następnego dnia streści swojej prawej ręce przebieg spotkania.

Siedząc w głębokim stylowym fotelu obitym paskowaną naprzemiennie tkaniną, wciąż trzymała telefon, jej ręka zawisła w bezruchu nad kolanami, by trwać wraz z całym ciałem Marianny pogrążającej się w zamyśleniu. Przez jej głowę przetaczały się fontanny myśli, nie mogła skupić się na jednej, a i nie była w stanie podjąć żadnej konkretnej decyzji. Zaczęła gładzić swoją zburzoną już fryzurę opadających kaskadą na ramiona falę jasnych włosów, które zawsze utrzymywała w nienagannym porządku i traktowała, jak dopełnienie obrazu jej samej. Szare, prawie błękitne oczy w zamyśleniu spoglądały w dal i niewidzącym wzrokiem śledziła ostatnie promienie zachodzącego słońca.

Obudziła się, spojrzała na telefon, który wyświetlił cyfry wskazujące, iż jest piętnaście minut po północy. Wtedy pomyślała, że musi się otrząsnąć, wziąć w garść i znowu stać silną kobietą, jaką była przez ostatnie lata. Kiedy kładła się do łóżka, wyłączyła telefon, przypominając sobie o dawno niezrealizowanej obietnicy, w której miała spać tak długo, aż zacznie jej to sprawiać ból.

Słońce było wysoko na niebie, kiedy Marianna otworzyła powoli oczy i z poranną radością niepamięci uśmiechnęła się do siebie. Nie trwało to jednak zbyt długo i już po chwili, jak wataha wygłodniałych wilków dopadły ją wczorajsze myśli. Z ciężkim westchnieniem jej ciało ponownie zwiotczało, uniesione nad głowę ręce bezwładnie opadły na satynową kołdrę, a na twarzy wymalował się kolejny już raz w ostatnich godzinach wyraz zmęczenia z domieszką nieskrywanego przerażenia.

Leżała tak kilka minut, przypominając nagle, że poprzedniego wieczoru obiecała sobie, że będzie silna i nie może pozwolić, aby zapanowała nad nią jakakolwiek słabość. Wstała, zaparzyła kawę, usiadła w swoim ulubionym fotelu i wzięła do ręki telefon. Włączyła go, a kiedy system się uruchomił, zobaczyła na wyświetlaczu kilkanaście nieodebranych połączeń i podobną ilość sms-ów. Zaczęła przeglądać wiadomości, większość dotyczyła cukierni i zaniepokojonego Antoniego, który próbował się z nią skontaktować. W ostatnim sms-ie napisał, że musi się z nią natychmiast spotkać, ponieważ dopracował już recepturę kremu, więc powinna podzielić się z nim swoją oceną. Połączenia były od Antoniego, ale cztery z zupełnie nieznanego jej numeru i nie przypominała sobie, żeby kiedykolwiek miała z nim styczność. Postanowiła, że oddzwoni później i zaczęła przygotowywać się do wyjścia.

Kiedy wzięła do ręki breloczek z elektronicznym kluczem do jej Audi, telefon odezwał się ponownie i kolejny raz wyświetlił nieznany numer, który próbował się z nią połączyć wcześniej już kilkukrotnie.

Odebrała.

Głęboki męski głos powiedział łamaną polszczyzną i z jeszcze głębszym angielskim akcentem „dzień dobry”, a uzupełniając to powitanie, dodał, że mówi Patrick. Dotarło do niej, że przez cały poranek, to właśnie dyrektor generalny Patrick McCormack próbował się z nią skontaktować, a i przypomniała sobie, że wymienili się biletami wizytowymi.

Marianna miała wpisać do telefonu numer z wizytówki Patricka, jednak poprzedni wieczór spędziła zatopiona w myślach, zapominając o umieszczeniu go w swojej komórce.

*

Patrick McCormack urodził się w szkockim Livingston, studiował na Uniwersytecie Napiera w Edynburgu, by następnie wyjechać do Londynu. Pierwsze kroki w brytyjskiej stolicy skierowały go do firmy Cookies & Company, gdzie zaczął pracować na stanowisku pakowacza. Miała to być praca na chwilę, żeby mieć środki na utrzymanie, jednak już po dwóch miesiącach pracy zauważony został przez przełożonych, kiedy usprawnił cały proces pakowania. Zaproponowano mu, żeby objął stanowisko szefa tego działu, co było dla tak młodego pracownika i z niewielkim stażem dużym wyróżnieniem.

Później kariera zaczęła toczyć się znacznie szybciej i jego kolejne pomysły, jakie poprawiły funkcjonowanie całego działu dystrybucji, podsuwają mu pod nogi kolejne szczeble kariery, by został po czterech latach spędzonych w Cookies & Company dyrektorem.

Firma pod silną ręką Patricka, z jego nowatorskimi pomysłami wychodzi na coraz szersze wody, dostarcza swoje produkty do sklepów w Wielkiej Brytanii, a po kolejnych dwóch latach, Patrick McCormack przedstawia plan ekspansji na Europę. Zarząd z dużym zadowoleniem przyjmuje tę propozycję i daje Patrickowi wolną rękę, jednak zaznacza, że będzie pod ścisłym nadzorem. Lubiący wyzwania najmłodszy w dziejach firmy dyrektor zaczyna skromnie, jego plany nie są realizowane w takim tempie, jak zakładał to przygotowany przez niego model biznesowy, ale w pewnym momencie zaczął rozumieć, gdzie popełnił błąd.

McCormack wypłynął na szerokie wody, jak się okazało, były one zbyt szerokie, więc zarówno Francja, jak i Szwajcaria oraz Niemcy, nie były najlepszymi rynkami, aby zacząć opanowywać kontynent.

Jednym z ostatnich posunięć Patricka, o czym poinformował go zarząd, miało być wejście na Bałkany, a tam w byłych krajach komunistycznych nadziewane brytyjskie ciasteczka szybko zyskują popularność. Rada Nadzorcza nie jest do końca zadowolona, ale postanawia, że Patrick może przez kolejne 12 miesięcy kontynuować swoją działalność, jednak ogranicza mu fundusze na rozwój i promocję marki. Nie jest jednak tym zrażony i wprowadza w życie swój kolejny plan, więc ciasteczka firmy Cookies & Company, próbuje sprzedać pod marką jednej z Bułgarskich firm. Wysyła podstawionego przedstawiciela handlowego do Wiednia, gdzie ten nawiązuje pod nadzorem Patricka pierwsze kontakty.

Ciasteczka zasmakowały Austriakom, którzy chcą zakontraktować ich większe ilości, a to właśnie wtedy pojawia się Patrick i mówi, że zostali oszukani, więc kupują podróbki. Proponuje też, aby podpisali kontrakt z firmą, którą reprezentuje, co zapoczątkowuje owocną współpracę. Następnie ciasteczka zaczynają pojawiać się na rynkach całego kontynentu, a daje mu to stanowisko dyrektora generalnego na Europę.

Na tym jednak Patrick McCormack nie poprzestaje i zaczyna za zgodą zarządu, kupować firmy cukiernicze w całej Europie, co czyni z Cookies & Company potentata w europejskim sektorze przemysłu ciastkarskiego.

Patrick trafia w końcu do Polski, w której zatrzymuje się na dłużej, jednak tu interesy nie idą po jego myśli, więc ponownie otrzymuje ostrzeżenie, że mogą to być jego ostatnie miesiące na stanowisku dyrektora. Patrick uzyskuje jednak zgodę, aby w Polsce osobiście nadzorować cały rynek ciastkarski. Trzy długie lata zajęło mu zbudowanie potęgi Cookies & Company w Polsce, ale dopiął swego, a nawet założył rodzinę i właściwie nie chciał już wyjeżdżać do innego kraju.

Lato 2001 roku staje się jednak przełomowym, kiedy służbowo leci do Barcelony, a dołączyć ma do niego żona z dwuletnim synkiem. W drodze na lotnisko dochodzi jednak do tragicznego wypadku i oboje giną przygnieceni naczepą ciężarówki. Całe miesiące zajęło Patrickowi, aby przestał zadręczać się myślami, że to jego wina i to on nalegał, by przylecieli do Barcelony na krótkie wakacje.

Polska jednak pozostała jego ulubionym krajem i stąd zarządza europejskim imperium Cookies & Company.

*

Marianna uśmiechnęła się do słuchawki i przeszła na angielski, żeby ułatwić Patrickowi rozmowę, a wtedy usłyszała, że wcale nie chce rozmawiać o sprawach zawodowych i chętnie spotkałby się z nią w kawiarni. Przez chwilę się broniła, zasłaniała obowiązkami w swojej firmie, ale Patrick był nieustępliwy.

Ponownie zastanowiła się krótką chwilę i odpowiedziała, że to…

Ciąg dalszy nastąpi.

Bogdan Feręc

© 2025

Fot. Unsplash

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
ZNAJDŹ NAS:
Ile osób chciało z
Nie był tak bardzo