Jacy Polacy, taka Polska – smutne refleksje o bierności w cieniu galopującej autorytarnej „demokracji walczącej”

Ostatnio, w niedzielę popołudniu, przeczytałem w mediach społecznościowych (na rozmówniku „Rozmowy spod pokładu” platformie dla dobrodziejek i patronów Radia Wnet) zapis pewnego, hipotetycznego eksperymentu myślowego, który zaproponował do szerszych przemyśleń dla nas pan Bartek. Wyobraźmy sobie hipotetyczne działanie rządu, który z niedzieli na poniedziałek nacjonalizuje (czyli przejmuje) połowę oszczędności i wszelkiego majątku każdej Polki i Polaka. Ktoś powie, że to „skrajność i fantazyjne bredzenie”. Ale pan Bartek trafnie ilustruje model, […]

Ostatnio, w niedzielę popołudniu, przeczytałem w mediach społecznościowych (na rozmówniku „Rozmowy spod pokładu” platformie dla dobrodziejek i patronów Radia Wnet) zapis pewnego, hipotetycznego eksperymentu myślowego, który zaproponował do szerszych przemyśleń dla nas pan Bartek.

Wyobraźmy sobie hipotetyczne działanie rządu, który z niedzieli na poniedziałek nacjonalizuje (czyli przejmuje) połowę oszczędności i wszelkiego majątku każdej Polki i Polaka.

Ktoś powie, że to „skrajność i fantazyjne bredzenie”. Ale pan Bartek trafnie ilustruje model, w jaki sposób system polityczny, który oplątał nieszczęśliwie Rzeczpospolitą i wycofane, ba! zahukane społeczeństwo w którym każdy rząd może czuć się bezpiecznie wykluczając ponad wszelką miarę niezadowolenia narodu. Ta świadomość pchać może ów rząd do dowolnych działań, przy których naginanie Konstytucji czy zarządzanie przez rozporządzenia i uchwały to betka! Ale owe działania i konkretne decyzje jeszcze drastyczniej mogą wpływać na życie i przyszłość obywateli.

Otóż załóżmy, że dzisiaj – poniedziałek 16 grudnia, w 43. rocznicę pacyfikacji kopalni Wujek, rząd ogłasza decyzję o znacjonalizowaniu połowy oszczędności i majątku każdego obywatela Rzeczpospolitej, którego dochód w rocznym zeznaniu PIT nie przekroczył 500 tys. zł. – tak napisał pan Bartek.

Pytanie brzmi: czy takie działanie rządu wywoła masową reakcję polskiego społeczeństwa w postaci demonstracji, protestów, a być może nawet zamieszek?

Odpowiedź moja brzmi – tak jak w przypadku diagnozy pana Bartka: absolutnie nie! Dlaczego? Opiszę to jednak szerzej niż wspomniany nasz Patron w czterech mini rozdziałach.

1. Polskie społeczeństwo jest totalnie zadłużone i zastraszone pętlą kredytową

Strach o utratę tego, co nawet nie jest własnością (bowiem jest na kredyt) jest powszechne! W moim odczuciu Polacy zignorowaliby nawet takie drastyczne posunięcie rządu. Zaległości w spłacie zobowiązań w Polsce osiągnęły rekordowy poziom 86,5 miliarda złotych, co stanowi alarmujący sygnał o problemach finansowych części społeczeństwa.

Owe 86,5 miliarda złotych stanowi około 3,77% polskiego PKB w 2023 roku. Statystyka to taka dziedzina, która służy do odkrywania i komunikowania prawdy o społeczeństwie i państwie. I statystyki co prawda mówią, że

liczba niesolidnych płatników nieco maleje, to ich obecność wciąż jest zdominowana przez duży odsetek osób, które mają trudności z terminowym regulowaniem swoich zobowiązań. Dziś takich Polaków jest już 2,6 miliona.

Jak to oblec w przykład, co przemówi do wyobraźni? Oznacza to, że w Polsce mamy prawie tyle osób z opóźnieniami spłat, ile wynosi łączna populacja takich miast jak stołeczna Warszawa i mój ulubiony Wrocław łącznie (bez dzieci i młodzieży do 18 roku życia).

Skala problemu – dane i liczby

Z danych opublikowanych przez BIG InfoMonitor oraz BIK wynika, że w okresie roku (od 1 września 2023 roku do 1 września 2024 roku) zaległości w płatnościach wzrosły o 2,9 miliarda złotych, co stanowi wzrost o 3,5% w porównaniu do roku poprzedniego. Rekordowy poziom 86,5 miliarda złotych stanowi wyraźny znak, że coraz więcej Polaków boryka się z problemami finansowymi. Dług ten dotyczy nie tylko kredytów, ale także comiesięcznych innych zobowiązań. Mnoży się lista osób z niezapłaconymi rachunkami za media, telefony czy usługi.

Problem jest i taki, że przybywa bezrobotnych. Koalicja z Donaldem Tuskiem na czele, która rządzi od 13 grudnia 2023 odziedziczyła po poprzednikach stopę bezrobocia w Polsce ma poziomie 2,7 %. (dane według Eurostatu). Według Eurostatu wyrównana sezonowo stopa bezrobocia w Polsce wyniosła 3,1% w październiku 2024 r. Ale gdy mowa o danych GUS stopa bezrobocia zarejestrowanego wyniosła 4,9%.

Średnia wysokość zadłużenia

Średnie zadłużenie osoby, która nie reguluje swoich płatności na czas, wynosi obecnie około 33,5 tysiąca złotych. To uśredniona wartość, która uwzględnia zarówno niewielkie zaległości, jak i duże długi, które mogą sięgać setek tysięcy złotych. A jak wyglądają historie kredytowe Polaków w bankach?

Polacy zaciągają kredyty nie tylko na mieszkania, ale również na codzienne potrzeby. Przeciętny Polak, pan Kowalski – pani Nowak, ma około 28 tysięcy złotych długu w różnych formach zobowiązań (kredyty gotówkowe, karty kredytowe i te najgorsze – chwilówki).
Wystarczy wyobrazić sobie, że rodzina czteroosobowa, złożona z dwojga dorosłych i dwójki dzieci, ma do spłaty kwotę przekraczającą 112 tysięcy złotych. Co może martwić bardzo często polskie rodziny nie mają żadnych oszczędności.

Coraz wyższa staje się liczba gospodarstw domowych, które nie są w stanie terminowo płacić rachunków za prąd, gaz czy płacąc czynsz.

Co do czynszów to czas najwyższy na rewolucję w Polsce w tej kwestii! Kwestia czynszów za mieszkania własnościowe w Polsce jest unikalna, kontrowersyjna, że aż śmieszna i bardzo często budzi zdziwienie wśród moich zaprzyjaźnionych Irlandczyków.

W Polsce, mimo posiadania pełnej własności mieszkania, właściciele mieszkań w budynkach wielorodzinnych (blokach, kamienicach) są zobowiązani do opłacania tzw. czynszu do wspólnoty lub spółdzielni mieszkaniowej. Czynsz ten obejmuje przede wszystkim koszty utrzymania części wspólnych budynku i terenu wokół niego, fundusz remontowy, a także media dostarczane do budynku (np. woda, centralne ogrzewanie).

Polska specyfika czynszów wynika z historycznego modelu zarządzania nieruchomościami, który wywodzi się z czasów komunistycznego PRL-u. W okresie powojennym większość budynków mieszkalnych była zarządzana przez państwowe spółdzielnie. Mimo zmian ustrojowych, sposób zarządzania nieruchomościami w dużej mierze pozostał niezmieniony, co skutkuje koniecznością wnoszenia opłat przez właścicieli mieszkań.
Wielu właścicieli mieszkań w Polsce uważa obowiązek płacenia czynszu za niesprawiedliwy.

Argumentują, że skoro mieszkanie jest ich własnością, nie powinni być obciążani dodatkowymi opłatami. Dla porównania, właściciele domów jednorodzinnych ponoszą jedynie koszty związane z utrzymaniem własnej nieruchomości i podatki lokalne.

Zmiana modelu zarządzania nieruchomościami w Polsce wymagałaby reformy prawa oraz sposobu funkcjonowania wspólnot i spółdzielni. Można by wprowadzić bardziej elastyczne mechanizmy finansowania remontów i utrzymania budynków, np. na wzór niemiecki czy amerykański. Ale rządzący boją się – i ci z KO, jak i bali się co z PiS, że wprowadzenie takich zmian spotkałoby się z oporem ze strony zarządców nieruchomości, którzy mają znaczący wpływ na wysokość czynszów. I znowu warstwa – kasta wyższa ma lepiej niż zwykły obywatel (sic!)

Ale wróćmy do kwestii zadłużenia Polaków. Zaległości wobec sektora mieszkaniowego i energetycznego w 2023 roku przekroczyły 10 miliardów złotych. Przykładowo, łączne zadłużenie za czynsz w Polsce można porównać do wybudowania ponad 200 szkół średnich w dużych miastach.
Wielu Polaków decyduje się na leasing lub kredyt samochodowy. Statystyki pokazują, że co trzecie auto na polskich drogach formalnie nie jest własnością kierowcy, lecz banku lub firmy leasingowej. W przypadku utraty pracy lub kryzysu gospodarczego, ogromna liczba ludzi może stracić środki transportu, które są kluczowe, zwłaszcza dla osób dojeżdżających do pracy.

Zadłużenie w parabankach rośnie, nieszczęśników przybywa a państwo polskie i rządy kolejne jak gdyby nigdy nic spokojnie to tolerują!

Parabanki i firmy oferujące chwilówki wciąż cieszą się popularnością, szczególnie wśród osób o niższych dochodach. Szacuje się, że około 20% dłużników w Polsce korzysta z takich usług, często wpadając w spiralę zadłużenia, z oprocentowaniem sięgającym nawet kilkuset a nawet kilku tysięcy procent rocznie.

Depresja i problemy psychiczne

Strach o przyszłość i brak stabilizacji finansowej to czynniki prowadzące do licznych problemów zdrowotnych, w tym depresji. W badaniach wskazano, że co piąta osoba mająca problem z długami cierpi na poważne zaburzenia psychiczne. Organizacje pozarządowe zajmujące się pomocą osobom zadłużonym (m.in. stowarzyszenia anty – windykacyjne) wskazują, że około 10–15% przypadków samobójstw może być związanych z problemami finansowymi.

W 2022 roku w Polsce odnotowano 5 245 samobójstw zakończonych śmiercią, czytamy w danych Komendy Głównej Policji. Przy takich założeniach, można oszacować, że w 2022 roku 500–800 osób w Polsce mogło odebrać sobie życie z powodu trudności ekonomicznych, takich jak niewypłacalność, groźby komornicze, czy utrata majątku.

Kredyty hipoteczne, konsumpcyjne i inne zobowiązania finansowe to życie codzienne Polaków.

Rodzi się więc pytanie, kto pójdzie słusznie protestować przeciwko reglamentowanej obecnie „demokracji walczącej” (przyznają Państwo, że cudny oksymoron) i jednoosobowemu zarządzaniu Rzeczpospolitą (czyżby powoli rodził się nowy kult jednostki?), skoro dla większości Polaków „byt, który określa świadomość” jest najważniejszy, czyli utrzymanie płynności finansowej i unikanie utraty nieruchomości, samochodu, czy innych dóbr obciążonych kredytami.

W obliczu pewnych represji związanych z protestami, których za rządów Zjednoczonej Prawicy nie było (nawet nie potrafili rozliczyć poprzedników zwłaszcza za sprzedaż polskich firm i w wielu wypadkach doprowadzenie do agonii) Polacy obawiają się o swoją zdolność kredytową i bezpieczeństwo materialne.

W sytuacji, gdy krajowy system bankowy w pełni współpracuje z rządem, a instytucje finansowe i ściągające podatki są w stanie skontrolować przepływ pieniędzy, jakakolwiek próba zorganizowania masowego protestu mogłaby skończyć się poważnymi reperkusjami, w tym bankructwem uczestników protestów. Nałożona kredytowa uprząż pęta ducha i swobodę Polaków. Smutne, ale prawdziwe. Ci, co mają kredyty do spłaty, nie będą mieli odwagi wyjść na ulicę, bo dla nich najważniejszym priorytetem jest utrzymanie stabilności finansowej, a nie walka z systemem, który i tak ich powoli pożera…

Kibice reprezentacji Polski na meczu z Chorwacją / Fot. Szymon Dąbrowski

Bolączka nr 2. Polak zna się na wszystkim. Rzecz o ignorancji, braku zrozumienia i kłótliwości

1. Ignorancja jako bariera społecznego zaangażowania

Jednym z kardynalnych czynników tłumaczących brak społecznej reakcji na istotne wydarzenia polityczne i ekonomiczne w Polsce ostatnich miesięcy jest ignorancja znacznej części społeczeństwa. Owa podstępna, choć przymilna dama sprawia, że mamy do czynienia z kilku nakładającymi się na siebie przyczynami. Czytelnicy portalu Wnet.fm wybaczą, bowiem nie dotyczą Ich, ale niech pozwolą, że je wypunktuję:

a. ograniczony dostęp do rzetelnych informacji,
b. lenistwo intelektualne, i wreszcie
c. brak JAKIEGOKOLWIEK zainteresowania tematami, które nie wydają się bezpośrednio dotyczyć codziennego życia.

Badania z roku na rok coraz bardziej alarmują, że w Polsce nadal PRZEWAŻAJĄCA część społeczeństwa pozyskuje informacje wyłącznie z mediów głównego nurtu, które często mają charakter stronniczy lub powierzchowny. Z raportu CBOS z 2023 roku wynika, że 67% Polaków ogląda wiadomości w telewizji, głównie w stacjach takich jak TVN, Polsat czy TVP.

Te media od stycznia 2024 roku niewiele różnią się w przekazie politycznym i bardzo rzadko dostarczają szczegółowych analiz zjawisk nie tylko ekonomicznych i politycznych, ale i społecznych. Owe telewizje skupiają się raczej na emocjonalnych aspektach wydarzeń, podkręcaniu atmosfery podziałów politycznych i strachu (chociażby „nieuniknioną wojną”) niż na rzetelnych danych i przedstawianiu faktów.

Polacy bez umiejętności i narzędzi do analizy informacji. Cyfrowy wtórny analfabetyzm

Nasi rodacy często nie mają wystarczających narzędzi, aby krytycznie analizować dostępne informacje. Smutno mi i wstyd, ale muszę przytoczyć te dane …

Według badań OECD podanych w grudniu 2024 roku, a dotyczących umiejętności czytania ze zrozumieniem i analizy tekstów informacyjnych (PIAAC), aż 39% dorosłych Polaków osiąga wyniki poniżej podstawowego poziomu w zakresie rozumienia złożonych informacji. W praktyce oznacza to, że dla 4 na 10 dorosłych Polaków – odbiorców teksty zawierające dane statystyczne, wykresy czy argumentację logiczną mogą być zbyt trudne do pełnego zrozumienia. 38% miało problemy z prostymi zadaniami z matematyki, zaś a 48% z rozwiązywaniem problemów.

To wyniki znacznie gorsze niż te osiągane w innych dawnych „demoludach”. Kto pomyśli o tym, aby zainwestować w edukację dorosłych czy wspierać grupy o niskich kompetencjach, szczególnie osoby z niższym wykształceniem?  Efektem tego jest powierzchowne rozumienie rzeczywistości, co prowadzi do wypracowania stereotypowego myślenia i oporu wobec głębszych analiz. Łatwiej telewizyjnie i partyjnie jest zapanować nad umysłami Polaków.

W społecznym przekonaniu , często okraszonym niczym niepopartą dumą „Polak zna się na wszystkim” – polityce, medycynie, ekonomii . A to – jak widzimy – często skutkuje głoszeniem uproszczonych opinii, niepopartych wiedzą i w czasie dyskusji włączaniem się tak zwanego „agresora swojości”.

Polityka jako temat tabu lub źródło konfliktu

Wiele osób w Polsce unika angażowania się w sprawy polityczne, ponieważ polityka kojarzy im się z czymś konfliktowym i nieprzyjemnym. Według raportu Pew Research Center z 2022 roku, tylko 32% Polaków deklaruje zainteresowanie polityką na poziomie wyższym niż przeciętne, co jest wynikiem niższym niż w większości krajów europejskich.

Ponadto, w polskim społeczeństwie silnie zakorzenione jest przekonanie (mimo rozbuchanego domowego politykierstwa) , że „polityka jest dla elit”. To postrzeganie skutkuje izolowaniem się obywateli od życia publicznego, które często sprowadzają do stwierdzeń typu „to nie dotyczy mnie” lub „i tak nic nie zmienię”.

Tymczasem brak zaangażowania w politykę sprawia, że decydenci mają większą swobodę w podejmowaniu decyzji, które mogą bezpośrednio wpływać na życie obywateli. Dla zilustrowania wielkiej skali ignorancji przytoczę tylko rok 2022 i wprowadzanie w życie „Polskiego Ładu”. Ów „polski ład” był szeroko krytykowany przez ekspertów i media, ale wiele osób nie zdawało sobie sprawy z jego konsekwencji. Dopiero gdy zmiany zaczęły wpływać na wysokość wypłat netto, część społeczeństwa zorientowała się, jak bardzo dotknęły ich reformy.

To pokazało, że ignorowanie złożoności polityki fiskalnej prowadzi do nieświadomości realnych zagrożeń dla własnej sytuacji finansowej.
Kolejne klocki ignorancji – domina: kłótliwość i rozdrobnienie społeczne. My Polacy często nie angażujemy się w politykę lub sprawy publiczne w sposób konstruktywny, ale mamy – czasem nawet ja! przyznaję – tendencję do kłótni i personalizacji sporów.

Zamiast prowadzić merytoryczne dyskusje oparte na faktach i analizach, rozmowy Kowalskich z Nowakami zamieniają się w wymianę wzajemnych oskarżeń. Przykładem tego są debaty polityczne w mediach społecznościowych i okładanie łajnem na forach internetowych. W 95 % to jałowe spory z buzującymi emocjami, gdzie brak miejsca (sic!) na argumenty. Traktowanie drugiego Polaka – rozmówcę jako potencjalnego osobnika do anihilacji to kolejny kamyczek do ogródka budowania wspólnoty obywatelskiej i skutecznego ruchu społecznego. A stąd już tylko krok do dużego punktu nr 3.

3. Struktura społeczna – „bezmózgi lud” i „motłoch”

Pan Bartek, który zainspirował mnie wpisem na naszym chacie „Rozmowy spod pokładu”, był łaskaw skazać analizę (myślowej) struktury społecznej w Polsce przez Janusza Korwina – Mikkego. Uwaga, będzie po bandzie i niepoprawnie do granic!

W swojej koncepcji pan Janusz Korwin-Mikke wyróżnił dwa zasadnicze segmenty społeczeństwa: „jednostki myślące” oraz „tak zwany bezmózgi lud”. Terminologia w dobie hiperpoprawności zdecydowanie kontrowersyjna i pejoratywna, ale wskazuje na bardzo istotne różnice w poziomie zaangażowania obywatelskiego i zdolności do krytycznego myślenia Polaków.

„Bezmózgi lud” to grupa, która charakteryzuje się biernością, podatnością na manipulację. a także brakiem zainteresowania zgłębianiem głębszej mechaniki polityki i spraw społecznych. To ludzie, którzy konsumują informacje bez ich krytycznej analizy, bazując przede wszystkim na przekazie mediów głównego nurtu i prostych haseł populistycznych. Z obu stron politycznej barykady.

„Jednostki myślące” to w Polsce zdecydowana mniejszość społeczeństwa, która jest w stanie analizować rzeczywistość i krytycznie oceniać działania władzy (tamtej czy tej). Ta grupa, z racji swojej niezależności intelektualnej, często staje się celem niewybrednych ataków, zarówno ze strony rządzących, jak i zmanipulowanej większości, która postrzega ich jako zagrożenie dla stabilności swojego światopoglądu. W czasach, kiedy rządził PiS raziło mnie hasło prezesa Jarosława o „wykształciuchach” itp.

Poziom zaufania do władzy i manipulacja medialna

Porażający jest brak zaangażowania obywatelskiego Polaków. Czy wiecie, że tylko 18% z nas uczestniczy regularnie w wyborach samorządowych i parlamentarnych. To świadczy tylko o zatrważającym poziomie bierności społecznej.
Jesteśmy także narodem podatnym na manipulację. Raport Fundacji Panoptykon z 2022 roku wskazuje, że Polacy są szczególnie narażeni na manipulację medialną, z powodu niskiego poziomu edukacji medialnej i wysokiego wskaźnika konsumpcji informacji poprzez emocjonalne, uproszczone przekazy.

Czy rządzi PiS czy Platforma Obywatelska pod płaszczem KO jest tak samo

Podobnie jak w czasach późniejszych rządów Prawa i Sprawiedliwości, struktura społeczna w okresie obecnych rządów PO (i partii przystawek – sałatek) była podzielona na aktywną mniejszość i bierną większość. Mechanizmy bierności społecznej i wpływu mediów także odgrywały kluczową rolę.

W latach 2007–2015 rządy PO wdrażały szereg działań, które miały negatywny wpływ na część społeczeństwa. Przeżyliśmy podniesienie wieku emerytalnego, niewystarczające wsparcie dla osób najuboższych, liberalizację rynku pracy czy sprzedaż firm o strategicznym znaczeniu dla gospodarki i sektora bankowego, ale mimo to reakcja społeczna była minimalna.

Reforma zakładająca stopniowe wydłużenie wieku emerytalnego do 67 lat spotkała się z ograniczonymi protestami, mimo że dotykała milionów Polaków. Większość społeczeństwa zaakceptowała zmiany, co można tłumaczyć biernością wynikającą z braku zrozumienia konsekwencji długoterminowych oraz brakiem alternatyw politycznych.

Aktywnie przeciwko reformom emerytalnym protestowały związki zawodowe, takie jak na przykład NSZZ Solidarność. Jednocześnie, krytyczna mniejszość społeczeństwa wskazywała na problem narastającej prekaryzacji zatrudnienia i pogłębiających się nierówności społecznych.

Wpływ mediów i propagandy za rządów PO

Za rządów PO również istniała silna polaryzacja medialna (i wciąż istnieje teraz), która miała wpływ na postrzeganie rzeczywistości przez społeczeństwo. Telewizja i prasa liberalna, takie jak TVN czy „Gazeta Wyborcza”, wspierały i wciąż wspierają narrację Platformy jako ugrupowania europejskiego i proreformatorskiego. Informacje negatywne dotyczące polityki rządu, takie jak wyciek afery taśmowej w 2014 roku, były często minimalizowane lub przedstawiane w kontekście ataku politycznego. W tych mediach brak był jakiejkolwiek reakcji na kryzys demograficzny w Polsce i emigrację zarobkową.

Polacy pozostali w dużej mierze bierni. Wynikało to z zaufania do mediów liberalnych oraz przekonania, że brak realnej alternatywy politycznej czyni PO i Tuska „mniejszym złem”.

W kontekście powrotu Donalda Tuska do władzy w 2023 roku, można zauważyć podobne mechanizmy bierności społecznej i podziałów. Wielu wyborców Platformy, nawet tych niezadowolonych z działań partii, wskazuje w sondażach, że „głosują na PO z obawy przed powrotem PiS do władzy”.

A programy? A rozwój Ojczyzny? Przyszłość wnuków? Nieważne! Jarosław prezes nie rządzi i już „świat jest piękniejszy” (sic!) Społeczeństwo było i jest podzielone, ale duża jego część jest jeszcze bardziej zrezygnowana i bierna, bo „wszystkie partie są takie same” i „nie warto angażować się w życie publiczne”.

Część obywateli krytykuje rządy PO za niedostateczne wsparcie dla służby zdrowia i szkodliwą kontynuację neoliberalnego modelu gospodarczego z kultem paryskiego „klimatyzmu„. Ale bez efektów!

Krytyka, która dotknęła Donalda Tuska za brak zdecydowania w sprawę reparacji wojennych od Niemiec była głośno podnoszona przez prawicowe media, ale – jak zwykle – nie wywołała szerszego oburzenia w społeczeństwie.

PiS wykorzystywał media publiczne do promowania swojej narracji. Społeczeństwo było dzielone na „patriotów” (zwolenników PiS) i „elytę” (przeciwników rządu). Podobnie było za rządów PO, kiedy dominujące media (TVN czy „Gazeta Wyborcza”) budowały obraz Tuska jako „człowieka Zachodu” i „ratunku przed autorytaryzmem PiS”, marginalizując krytyków polityki neoliberalnej, środowiska patriotyczne i ruchy lewicowe.

Struktura społeczna w Polsce, zarówno za rządów PO, jak i PiS, cechuje się znaczącą biernością większości społeczeństwa i podziałem na niewielką, aktywną mniejszość oraz łatwą do manipulacji większość. Mechanizmy te, wspierane przez propagandę medialną, są wykorzystywane przez każdą władzę do utrzymania status quo.
Podsumowując, struktura społeczna Polski opiera się na dwóch wyraźnych segmentach: myślącej mniejszości i biernej większości, co jest źródłem problemów w budowaniu świadomego, aktywnego społeczeństwa obywatelskiego.

Sąd Okręgowy w Warszawie/fot. WNET

4. Lęk przed władzą sądowniczą i służbami, czyli mija czas i nic

Pan Bartek napisał: „Podobne mechanizmy obserwujemy w kontekście władzy sądowniczej, służb specjalnych oraz ogólnie pojętego bezpieczeństwa. Choć nacjonalizacja oszczędności obywateli jest skrajnie nierealistyczna, to w rzeczywistości takie analogiczne „nacjonalizacje” zachodzą w innych obszarach życia społecznego i politycznego.”

Zasadny punkt do rozmyślań, bowiem po przejęciu władzy przez Donalda Tuska i jego egzotykę koalicyjną 13 grudnia 2023 roku, kwestie dotyczące władzy sądowniczej, służb specjalnych i bezpieczeństwa stały się jednym z kluczowych obszarów zapalnych. Platforma Obywatelska i jej partnerzy podjęli działania mające na celu odwrócenie reform z czasów rządów Prawa i Sprawiedliwości (PiS), co spotkało się z różnymi reakcjami społecznymi i politycznymi. Warto pamiętać, kto zaczął tę „wojenkę”.

Warto przypomnieć, że w 2015 roku, pod koniec swojej kadencji, rząd Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego podjął kontrowersyjne działania związane z Trybunałem Konstytucyjnym.

Platforma Obywatelska uchwaliła przepisy pozwalające na wybór pięciu nowych sędziów Trybunału, z czego trzech miało zastąpić sędziów kończących kadencję już po wyborach parlamentarnych, co wywołało oburzenie i było szeroko krytykowane jako działanie sprzeczne z konstytucją.
Najpierw była Ustawa z czerwca 2015 roku, w której Rząd PO-PSL wprowadził zmiany w ustawie o Trybunale Konstytucyjnym, umożliwiające wybór wszystkich pięciu sędziów na jednym posiedzeniu Sejmu, co dotyczyło również sędziów kończących kadencję dopiero po zmianie władzy.

W październiku 2015 roku, tuż przed wyborami planowanymi na dzień 25 tego miesiąca, Sejm VII kadencji wybrał pięciu sędziów Trybunału, co wzbudziło wątpliwości konstytucyjne. Trybunał Konstytucyjny orzekł później, że wybór dwóch z tych sędziów był prawidłowy, ale trzech pozostałych powinno być dokonanych przez nowy Sejm, co wskazywało na częściową niekonstytucyjność działań PO.

Działania te były wykorzystywane przez PiS jako koronny argument na rzecz dokonywania własnych reform sądownictwa, co doprowadziło do dalszej eskalacji konfliktu politycznego wokół Trybunału i podziału społeczeństwa. Warto zauważyć, że te wydarzenia stały się początkiem długotrwałego kryzysu konstytucyjnego w Polsce, którego skutki są odczuwalne do dziś.

A co mamy dzisiaj?! Rząd Tuska zapowiedział stopniową depolityzację sądownictwa oraz przywrócenie standardów zgodnych z wartościami europejskimi. Wśród priorytetów wymieniono min. cofnięcie reformy sądownictwa wprowadzonej przez PiS, która była przedmiotem krytyki Unii Europejskiej, szczególnie w kwestii upolitycznienia Krajowej Rady Sądownictwa i Trybunału Konstytucyjnego.

Założono także stopniowe przywrócenie sędziów odsuniętych od pracy w wyniku reformy PiS. Jednak plany te wzbudzają obawy w środowiskach opozycyjnych i wielu komentatorów. Krytycy obawiają się, że zmiany te mogą być wprowadzane z nadmierną koncentracją władzy, co wywołuje pytania o możliwość nowych form upolitycznienia wymiaru sprawiedliwości, ale przez inne ugrupowania polityczne.
Z kolei w przypadku służb specjalnych oraz struktur bezpieczeństwa kluczowym problemem jest nadmierna polityczna kontrola nad służbami, która była zarzewiem konfliktu zarówno w czasach rządów PiS, jak i teraz.

Podobnie jak w przypadku innych obszarów polityki, reakcje społeczne na zmiany w sądownictwie i służbach są ograniczone. Społeczeństwo w dużej mierze pozostaje bierne, co wynika z kilku czynników.

Po pierwsze, braku świadomości. Dla wielu Polek i Polaków kwestie takie jak niezależność sądów czy reforma służb są zbyt abstrakcyjne, by uznać je za istotne dla ich codziennego życia (patrz wielkie rozdziały 2 i 3 powyżej).

Po drugie, to strach przed represjami blokuje Polaków. Osoby krytykujące władzę obawiają się negatywnych konsekwencji swojej aktywności.

Po trzecie, panosząca się polaryzacja społeczeństwa. Wysokie mury podziałów politycznych sprawiają, że znacząca część społeczeństwa polskiego jest gotowa zaakceptować nawet kontrowersyjne działania swojego obozu politycznego​ („ciepła woda” ergo „czysta woda” i „wszystko byle nie PiS”.

Tusk demokrata niczego nie zmienia! Koalicja Obywatelska pod dyktando Platformy Obywatelskiej dostała się na wielkie pastwisko posad, urzędów i spółek skarbu państwa. Robi to, co poprzednicy – obsadza kluczowe stanowiska w administracji publicznej przez osoby lojalne wobec niego i partii. Donald Tusk powołując się na nieistniejącą definicję: demokracji walczącej” wywiera presję na niezależne instytucje, takie jak media publiczne czy służby audytowe, co oczywiście ogranicza ich obiektywizm.

Zmiany te są postrzegane różnie w zależności od poglądów politycznych. Zwolennicy rządu Tuska widzą w nich szansę na „przywrócenie standardów europejskich”, podczas gdy przeciwnicy obawiają się o „dalsze upolitycznienie kluczowych instytucji”.

Reakcje społeczne na te zmiany są podobne do opisanych wcześniej mechanizmów: brak zrozumienia, strach przed represjami, bierność wobec zmian. Dla 71% społeczeństwa, które jest nieświadome pełnej skali ingerencji władzy w życie publiczne, te zmiany są „nieistotne” lub „normalne”, ponieważ „nie dotykają bezpośrednio ich życia codziennego”.

Fot. 139904 (CC0, Pixabay)

Zamiast podsumowania – pełna zgoda z panem Bartkiem – patronem

W takim eksperymencie myślowym, który wymyślił pan Bartek, w którym rząd [na razie w wyimaginowanej rzeczywistości] przeprowadza drastyczne zmiany znacjonalizowania oszczędności, odpowiedzią społeczną będzie (= jest) brak reakcji.

Społeczeństwo polskie, z jednej strony zadłużone i zastraszone, z drugiej zaś wielce ignorujące i bierne wobec zmian, nie protestuje, bo nie rozumie pełnej wagi tych działań lub nie jest w stanie podjąć skutecznej walki z władzą.

Tylko niewielki odsetek osób, które dostrzegają te nieprawidłowości i mają odwagę działać, choć otrzymają etykietę „wrogów ludu”. To pokazuje, jak skutecznie władza manipuluje przestraszonym społeczeństwem, by realizować swoje interesy, gdy większość obywateli w stanie obojętności powiela „chocholi taniec” z kart dramatu Stanisława Wyspiańskiego.

napisał po smutnych przemyśleniach i lekturach Tomasz Wybranowski

© WSZYSTKIE MATERIAŁY NA STRONIE WYDAWCY „POLSKA-IE” CHRONIONE SĄ PRAWEM AUTORSKIM.
ZNAJDŹ NAS:
Czy taksówek rzeczy
Irlandzkie okręty z