Czy taksówek rzeczywiście ubywa?
Jechałem kilka dni temu taksówką i tak się złożyło, że wiózł mnie Polak, który z tym zawodem związany jest od kilku lat, a jak sam mówi, to praca przynosząca mu dużo satysfakcji.
W toku rozmowy zacząłem pytać o szczegóły pracy, więc o zarobki i chociaż nie podał szczegółów, co jest akurat zrozumiałe, powiedział bardzo ciekawą rzecz, a ta uruchomiła cały ciąg kolejnych pytań. Otóż zarobki, jakby ktoś akurat zastanawiał się nad zmianą pracy i kolejnym zajęciem miałoby się stać taksówkarstwo, może liczyć, jak powiedział mój rozmówca, „na przyzwoite”.
Wówczas zapytałem, co może znaczyć „przyzwoity zarobek”, a stwierdził, iż z tej pensji swobodnie może utrzymać rodzinę.
Taksówkarz, nazwijmy go Wojciechem, dodał jednocześnie, że kokosów od dawna nie ma, a i wcale nie obraziłby się na wyższe dochody, jednak rekompensatą tego jest praca, w której sam jest sobie szefem. Do tego nie ma najmniejszych problemów, żeby załatwić różne sprawy „na mieście”, czyli jest to zajęcie dające wiele swobody.
Jak zaznaczył jednak Polak, żeby zarobić na utrzymanie, za kółkiem trzeba spędzać wiele godzin, chociaż są dni, kiedy wyjeżdża zaledwie na dwie lub trzy. Okresem żniw są natomiast weekendy w godzinach popołudniowych i nocnych, a to wówczas zarobki są najwyższe.
Wojtek zwyczajowo wyjeżdża też „na miasto”, jak się wyraził, w godzinach szczytów komunikacyjnych, a to w nich wiele osób szuka szybkiego transportu do pracy lub na uczelnię. Skoro już jesteśmy w okolicach studentów, to właśnie oni i osoby młode, najczęściej korzystają weekendową porą z usług taksówkarzy, a tzw. dorośli w dni powszednie.
Zapytałem jednak o kwestię, która powraca do irlandzkich mediów od czasu do czasu, a chodzi o zmniejszanie się ilości taksówek w Irlandii. Jak wtedy powiedział, nie zauważył tego zjawiska w Galway, bo w mieście wydaje się coraz więcej licencji, ale w ostatnim roku najwięcej tych na samochody, które mogą przewozić osoby na wózkach inwalidzkich i z problemami ruchowymi.
Jak zauważył Wojciech, z korporacji, w której jest zarejestrowany, nie było w ostatnich kilkudziesięciu miesiącach żadnego odejścia z zawodu, choć kierowcy przenosili się do innych firm. Mówił też, że w Galway mogłoby być jeszcze trochę więcej taksówek, szczególnie w okresach o dużym zapotrzebowaniu, gdyż wiele zleceń jest po prostu odrzucanych lub nierealizowanych. Nie oznacza to jednak, że kierowców jest zbyt mała ilość, a widać to na postojach, gdzie zazwyczaj na klientów oczekuje kilka samochodów.
Wielu kierowców ma obecnie różne źródła zarobkowania, czyli „łowienia” klientów, bo oprócz zleceń z korporacji, z którą związał się na stałe, Polak zarejestrował się również w dwóch znanych, a działających w świecie wirtualnym. Tym samym ma też dwie aplikacje, gdzie może odpowiadać na zlecenia od klientów, więc na postoju TAXI pojawia się bardzo rzadko. Aplikacje traktuje jednak, jako wsparcie dla zleceń z macierzystej firmy, pod której szyldem jeździ, więc wypełnia luki w zamówieniach telefonicznych.
Zapytałem też, dlaczego tak często zdarza się, że nawet po przyjęciu zlecenia, kierowca z aplikacji po kilku chwilach to odrzuca? Wówczas Wojtek stwierdził, iż to przez kolejne nadchodzące zlecania, a są one zwyczajowo bardziej opłacalne. Wiele firm dosyć poważnie traktuje tę kwestię, więc kierowcy nie mogą odrzucać zleceń po ich przyjęciu zbyt często, bo grozi im za to obniżenie pozycji w rankingu, czyli i zleceń, jakie się pojawiają, może być mniej. Są także korporacje taksówkarskie online, które na miejscu pierwszym stawiają zadowolenie klienta, więc po każdorazowym odrzuceniu przyjętego zlecenia, kierowca musi się z tego wytłumaczyć.
Kiedy dojechaliśmy na miejsce, Wojtek zapytał, dlaczego pytam go o takie szczegóły, bo pasażerowie wolą rozmawiać podczas podróży na całkiem inne tematy, a wówczas powiedziałem, że to z powodów zawodowych, ale jak się spotkamy następnym razem, możemy porozmawiać o polityce, bo to też interesujący temat.
Bogdan Feręc
Fot. CC BY-SA 4.0 Craicabu