Rękawice robocze do wszystkiego
Tak sobie ostatnimi czasy chodzę po mieście, bo i pogoda jeszcze na to pozwala, a i czasu mam wolnego pod dostatkiem, ale zachodzę też do różnych sklepów, żeby pooglądać towary, jakimi kusi przedświąteczny już handel detaliczny w Irlandii.
Wpadam też do sieci z byłego Związku Reńskiego (1806-1815), gdzie mam jakieś swoje ulubione produkty, więc od czasu do czasu pojawiam się w Lidlu, bo jak wszyscy wiemy „Lidl jest tani”, jak mówiła kiedyś pewna polska reklama. Dyskont spożywczy ex Republiki Weimarskiej (1918-1933), skoro jestem już przy historycznych nazwach kraju pochodzenia sieci, potrafi zaskoczyć, chociaż nie tylko tym, czym można się spodziewać, czyli właśnie cenami.
Tak na marginesie, szefostwo Lidl Ireland wielokrotnie podkreśla, że dba o klientów, a i chce zawsze zachęcać cenowo i rozwijać współpracę na polu lokalnym, tak z higieną i przepisami HACCP ma czasami pewne problemy.
Nie zdarzyło się to pierwszy raz, chociaż od zawsze budziło moją niechęć, a nawet pozwoliłem sobie zwrócić kiedyś uwagę, iż brudne rękawice na rękach kasjera to jednak lekka przesada. Mówiąc z pełną szczerością, nie zrobiło to żadnego wrażenia i ów lidlowski rękawicznik najspokojniej w świecie skanował dalej produkty.
Jakby tego było mało, dokładnie takie same zdarzenia miały miejsce jeszcze kilka razy, gdy odwiedzałem jedną z placówek Lidl w Galway, a i niezależnie od płci pracowników dyskontu od 1949 roku z Republiki Federalnej Niemiec.
Postanowiłem też, że do FSAI nie doniosę, bo mi jeszcze sklep niedaleko domu zamkną, jakby nieprawidłowości inne Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności Irlandii znalazł, a mógłby, więc gdzie ja będę po wodę butelkowaną z gazem i nasze polskie kabanosy chodził…
Miałem zwrócić też uwagę kierownictwa tej placówki, bo przecież jest od tego, aby pilnować ładu na półkach i pracowników, ale stwierdziłem, że skoro nie widzieli tego do tej pory, sensu nie ma.
Ja oczywiście rozumiem, że pracownicy sieci Lidl mają wiele obowiązków, że oprócz skanowania powkładanych przez klientów do koszyków utensyliów, muszą odbierać pieniądze oraz uzupełniać towary na półkach, ale podstawowych zasad higieny w handlu powinni przestrzegać. Skoro jednak ów człowiek, który jest jedynie przykładem, w tych samych rękawicach ciągnie wózek widłowy z paletą wypełnioną wiktuałami, tymiż samymi układa je na półkach, sprząta puste opakowania kartonowe, czyli się chłopina albo zapomniał, albo szkolenie było nieodpowiednie.
Do tego wszystkiego, jakby wciąż było zbyt mało, aby odnieść się publicznie, to raz tymi rękawicami przerzuca chemię gospodarczą, a za chwilę łapie się za ogórki zielone po circa 2 € za siatkę. Później umęczoną ręką łapie serek wiejski, całkiem smaczny, że na marginesie dodam, a następnie serki homogenizowane i jogurty dla dzieci w ladach chłodniczych układa i dopycha „kolanem”, żeby więcej weszło, ale za nakrętki z ustnikami łapiąc.
W pewnej chwili rozbrzmiewa z głośników „plumkanie” i słychać głos, że kasa ta lub owa, właśnie się otwiera. To nieomylny sygnał, że niewielki tłumek zebrał się przy stanowiskach kasowych, więc zarękawiczony półkowy układacz rzuca wszystko i pędzi, by rozładować kolejkowy zator. Zapomina jednak, że po drodze mógłby zdjąć brudne rękawice, a może po prostu nikt mu o tym nie powiedział i siada, by zdejmować z przesuwającej się, równie brudnej, a niekiedy nawet lepiącej się taśmy towar za towarem.
Pół biedy, jeżeli rodzimy lub Germański przemysł spożywczy zalał szczelnie plastikiem pokarmy, ale wiele jest takich, które mają bezpośredni kontakt z rękawicą. Później następują po sobie pytania, czyli o aplikację, gotówkę i kartę.
Tu ponownie mamy ciekawostkę, bo o ile klient życzy sobie zapłacić pieniądzem w jego staromodnej wersji, brudna rękawica pobiera 50 €, a i resztę tą samą drogą się otrzymuje. Powiedzmy sobie tak, gdyby spojrzeć nawet na niezbyt rygorystyczne irlandzkie przepisy dotyczące sprzedaży artykułów spożywczych, to wszystko, co przed chwilą opisałem, staje im wbrew.
Zastanawiam się też, czy to tylko mnie przeszkadza, że aż przypominają mi się polskie czasy słusznie minione, czy może po prostu brakło mi tematów i musiałem coś napisać, a czepiłem się Bogu ducha winnego Lidla H91 Y57F w Galway?
Tak na koniec…
Bogdan Feręc
Fot. CC BY-SA 4.0 Andyla123